TEATR ŻYDOWSKI

 

2023, marzec

PODRÓŻNICY

Paweł Mossakowski

reż. Gosia Dębska

premiera 8 marca 2023

 

1968 rok, poznajemy zakochanych w sobie maturzystów - Polę i Kubę, mają plany wobec siebie i wobec życia - Pola chce studiować psychologię, Kuba – polonistykę, ale wiosną tegoż 1968 roku dla naszych dwojga bohaterów i ich rodziców świat stanie na głowie. Rodzice Poli nie pozostawiają jej wyboru – nie mogą żyć w kraju, w którym depcze się godność, zabiera pracę, obraża, wyjeżdżają. Kuba jednak decyduje się zostać, musi się opiekować matką, chce pisać wiersze, przecież nie będzie ich pisał po szwedzku. Nasi bohaterowie spotkają się dopiero po kilku latach, czy będą mieli sobie coś do powiedzenia?

Zwracam uwagę na odtwórców ról głównych – Adriannę Kieś i Piotra Chomika, których bohaterowie w ciągu 90 minut na scenie musieli „dorosnąć” z nastolatków do ludzi już bardzo dojrzałych, w każdym z trzech „aktów” są znakomici, pełni nadziei najpierw, potem - próbujących jakoś godnie żyć, wreszcie – nie dać się pokonać temu, co życie przyniosło.


Mamy więc fajnie opowiedzianą – choć niewesołą – historię dwojga ludzi, trochę love story, a trochę moralitet - o naszej bezsilności wobec historii, mówiąc w pewnym uproszczeniu. Zwracam uwagę na bójkę Kuby z trzema napastnikami, z której to bójki Kuba wychodzi poobijany i z wnioskiem do kolegium. Jest bowiem w tej scenie, jest i w finale - jakaś niezwykła siła Teatru, któremu skąpość miejsca nie przeszkadza w pięknym opowiedzeniu najbardziej nawet rozbuchanych historii!

 

2022, październik

REHAB. WSZYSTKIE BITWY AMY WINEHOUSE
reż. Karolina Kirsz
premiera 14 października 2022

Mamy oto opowieść o bardzo utalentowanej, ale kruchej, wrażliwej, bezsilnej i przywiązującej się w chorobliwy sposób do niewłaściwych ludzi i do substancji - dziewczynie, która staje się popularną artystką. O tym, że czasem kochamy niewłaściwe osoby i że płacimy za to wysoką cenę. I o tym, że buntować się w show-businessie można wyłącznie na jego warunkach. W sumie - wszystkie bitwy Amy Winehouse są przegrane, w tym – bitwa o życie.
Na scenie Amy mamy aż pięć , każda z nich jest inna i jednocześnie – każda w pewien sposób do siebie podobna – w tej dobrze znanej skomplikowanej fryzurze, w żółtej sukience, w czerwonych szpilkach, z charakterystycznym makijażem. Raz nasza bohaterka mówi zbyt głośno, wpadając w jakąś egzaltację, za chwilę szepcze i płacze, buntuje się, a po chwili – jakby – godzi ze światem, chce wyjść z nałogu, a za moment umrzeć. Ten kalejdoskop emocji może być nieznośny dla widza, skoro był trudny do zniesienia dla niej samej, prawda?   Z tej mnogości ról, kostiumów, emocji aktorki TŻ wychodzą z tarczą, niezbyt jedynie komfortowo poczułem się przy włączaniu publiczności w spektakl.     I tak mieliśmy – z powodu nikczemnej wielkości sceny - ze sobą kontakt nieledwie fizyczny, więc nie dziwię się, że widz był przerażony jeszcze dość bezwzględnie zadanym pytaniem o swoje nazwisko.

Co jednak najciekawsze – podał je, ale poza pewnym skonfundowaniem nie wniosło to niczego  szczególnie znacząco istotnego w tę w przemyślany sposób opowiedzianą historię.   
Ponadto - w wykonaniu każdej z aktorek słyszymy piosenki Amy, w kameralnych, oryginalnych aranżacjach (m.in. na kontrabas) Jacka Mazurkiewicza, każda z nich gra także postacie, które – szczęśliwie bądź nieszczęśliwie - artystka spotkała w swoim życiu.
 

2022, marzec

DER SZTUREM. CWISZYN\BURZA. POMIĘDZY

William Szekspir

reż. Damian Josef Neć

premiera 3 października 2020

Warto zobaczyć ten niewielki spektakl z kilku powodów.

Po pierwsze – grany jest na scenie przy Senatorskiej dla maleńkiej publiczności, dosłownie kilkunastoosobowej, co czyni zeń coś bardzo intymnego, nie przedstawienie - a pewnego rodzaju spotkanie bliskich sobie ludzi, którego motywem jest metaforyczna opowieść o powtarzalności historii. Po drugie – to przedstawienie jest i czytelne i komunikatywne, nie o każdej inscenizacji Burzy możemy to powiedzieć. Tytułowa Burza  w inscenizacji Damiana Necia - to Zagłada. Nasi bohaterowie, mieszkańcy wyspy i przybysze, zmierzają do Treblinki. Czy można Zagładę w ogóle opowiedzieć używając pryzmatu ze wszech miar uniwersalnego, czyli Szekspira? I czy to W OGÓLE możliwe?

Trzeci powód, dla którego warto Burzę zobaczyć - to aktorstwo, szczególną uwagę zwracam na dziewczęco wręcz zakochaną w Ferdynandzie Mirandę, którą wspaniale gra dziewięćdziesięcioletnia Wanda Siemaszko. Jest w tej roli coś niesłychanie poruszającego i pięknego.

 

2021, listopad

JENTL

Izaak Baszewis Singer

reż. Robert Talarczyk

premiera 26 listopada 2021

Cóż, ta historia momentami dość zasadniczo mija się z prawdopodobieństwem, szczególnie scena nocy poślubnej wywołała mą konsternację a i sąsiadka z lewej z niedowierzaniem szeptem spytała męża – Heniu, ale jak to…

Oglądamy więc bajkę, baśń, przypowieść, jak kto chce to przedstawienie nazwać, tak niechaj nazywa – najważniejsze jednak, że dobrze się je ogląda, że wciąga, że wzrusza i bawi, także (ciekawe, czy z Singera wziętymi) dwuznacznościami. Mam kilka ulubionych scen, m.in. w mykwie, czy u krawca podczas przymierzania spodni, to wręcz majstersztyk, zwracam też uwagę na może niespecjalnie optymistyczny, ale bardzo pięknie zrealizowany finał. Unikałbym może - pisząc o tym spektaklu - wątków feministycznych, na które tak bardzo zwraca się uwagę, naturalnie spektakl JEST o kobietach, o walce o wolność myślenia, o prawo do zmiany świata itepe, ale – czy Jentl te wojny naprawdę wygrywa? Owszem, w końcu stawia na swoim, skutecznie przeciwstawia się tradycji, cena jednak którą za to zapłaci – samotności, oddalenia od tak kochanych przyjaciół - będzie wysoka.

Dopracowana choreografia, świetna muzyka Hadriana Filipa Tabęckiego, dobrze brzmiące tłumaczenie Remigiusza Grzeli i cały zespół TŻ w znakomitej dyspozycji, z najlepszym na scenie Danielem Antoniewiczem, który w moim przebiegu grał Awigdora. Większość ról – zauważmy - jest dublowana, a nawet triplowana, i twórcy twierdzą, że przynajmniej trzykrotnie trzeba Jentl obejrzeć, bo każda z trzech aktorek grających rolę tytułową jest ZUPEŁNIE inna. Czuję się namówiony.
 

2021, pażdziernik

CHAPLIN

Jolanta Janiczak

reż. Wiktor Rubin

premiera 9 października 2021 

Punkt wyjścia jest arcyinteresujący, mianowicie – w pewnym uproszczeniu – historia żydostwa Charlie Chaplina, który Żydem w istocie nie był. Kilka scen spektaklu - opartych na dokumentach oszalałego w tamtym czasie FBI, udowadniających rzekome pochodzenie aktora oraz jego sympatie komunistyczne – było naprawdę ciekawych; projekcje, po które tak chętnie sięga reżyser – miały nie tylko sens, wszak mówimy o aktorze kinowym wszech czasów, ale nawet pozostawiały pewien niedosyt; świetnie napisany był także finałowy monolog.

Jednak cała narracja spektaklu brnęła przez jakieś mielizny, jakby robiono wszystko, żeby tę opowieść zmętnić, a co gorsze - także odnieść do tu i teraz – projekcje z Chaplinem (Chaplinami właściwie) błąkającymi się po Warszawie tudzież absurdalne sondy uliczne były w przykry sposób niekoherentne, za sprawą pewnego nieładu pomysłów scenicznych trudno określić, o czym TAK NAPRAWDĘ chcieli nam twórcy powiedzieć.

Publiczność szczelnie wypełniająca widownię drugiego po premierze przebiegu była najwyraźniej również zdezorientowana, dała bowiem najbardziej anemiczne oklaski, jakie w życiu słyszałem.

 

2021, czerwiec

AKADEMIA PANA KLEKSA

Jan Brzechwa, adapt. M. Buszewicz; współpraca W. Mrozek

reż. Michał Buszewicz

premiera 11 czerwca 2021 

Rzadko bywam radykalny w ocenach, ale o tym spektaklu chciałbym akurat jak najszybciej zapomnieć.

Z niedowierzaniem patrzyłem na aktorów, którzy nie mieli ze swoimi postaciami właściwie żadnego kontaktu, byli obok, jakby nieobecni. Podawali tekst, tak, PODAWALI, jakby wzajemnie się nie słuchając, już nie wspomnę o tym, że co najmniej dwukrotnie „szyto”. Mówi się często, że we współczesnym teatrze pomylenie/zapomnienie tekstu jest nieistotnym drobiazgiem, nie podzielam tej opinii.

Sam Pan Kleks wyrzucał z siebie mnóstwo słów, robił wrażenie człowieka nieogarniętego, bo trudno tu mówić o ekscentryczności, do swoich wychowanków zwracał się jak do nieledwie dzieci specjalnej troski, był pozbawiony jakiegokolwiek ciepła i dobroci, pełen za to irytującej neurotyczności, umiarkowanie również przejął się zamknięciem Akademii,  coś w tej roli p. Piotra Siwka mocno nie zagrało; obie rozmowy chłopców z Królewną Żabką raziły sztucznością, nie zrozumiałem również, dlaczego dr Paj Chi Wo zaczął nagle mówić po hebrajsku. Zdaje się, że w ogóle spektaklu nie zrozumiałem, może powinny być i górne widełki wiekowe? No ale i docelowy widz na moim „przebiegu” dał brawa dość skromne.

Zginęły w tym przedstawieniu potencjalnie piękne czy poruszające sceny, jak choćby spotkanie Dziewczynki z Zapałkami z Adasiem, którego postać (Daniel Antoniewicz) jako jedyna wydała mi się w tym nieciekawym, jakby na siłę pokolorowanym kleksowym świecie jakoś żywa i prawdziwa.
 
2020, paxdziernik

MYKWA

Hadar Galron
reż. Katarzyna Kirsz
premiera 23 października 2020
Nie dałoby się tego tak precyzyjnie wyreżyserować – chwilę po zakończeniu premierowego spektaklu, tuż obok siedziby teatru, placem Bankowym przeszedł pierwszy marsz protestacyjny przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. I ta nieprawdopodobna zbieżność obu wydarzeń była bez wątpienia dziewiątą bohaterką tego przedstawienia.
Mykwa – zbyt skrótowo określana jako spektakl o przemocy wobec kobiet - wydała mi się przede wszystkim głosem sprzeciwu wobec oportunizmowi, koniunkturalizmowi i tchórzostwu. „To nie nasza sprawa” - powtarza jak mantrę Szoszana (znakomita Ernestyna Winnicka) – wiedząc, że ślady na ciele Hadwy nie są efektem wypadku, zresztą wszyscy wiedzą, że mąż ją katuje, radzą jednak pogodzić się z losem, a bunt przeciw wpływowemu mężowi nazywają idiotycznym.
Ale pojawia się nowa pracownica, która bezczelnie wtrąca się w życie przychodzących do mykwy kobiet. Szira (Ewa Tucholska) nie dość, że miala „jakieś” kłopoty w poprzednim miejscu pracy, to jeszcze nie wraca do domu na noce, cóż, najpewniej i ona ma swoje za uszami – domyślają się Szoszana i Hindi (świetna Alina Świdowska). Jednak i one mają coś do ukrycia. Czego się tak bardzo boją i czego wstydzą? A czego w mykwie szuka Michal (świetna Monika Chrząstowska), wyzwolona gwiazda muzyki, wydawałoby się – będąca ponad nakazami tradycji?

Bo i ona, w końcu zmywszy lakier z paznokci – zanurza się w wodzie i oczyszcza. A – czy Tehili dane będzie zaznać szczęścia w małżeństwie z człowiekiem, którego nie kocha, czy też posłucha przewrotnej rady Michal? Obejrzyjcie, bo - Mykwa to świetnie zagrane, mądre i wciągające (oraz – naturalnie - aktualne)przedstawienie o cenie, jaką się płaci za nieposłuszeństwo.

 

2020, styczeń

PEKiN

Agata Biziuk

reż. Agata Biziuk

premiera 28 listopada 2019 

Pomysłem na ten spektakl o Pałacu Kultury było pomieszanie – wątków, stylów, historii z fikcją itede, słusznie zatem autorzy piszą o swojego rodzaju collage’u. Szóstka aktorów przez cały spektakl nie schodzi z maleńkiej sceny, wcielając się a to w sam pałac, a to w Polskę, w instruktorkę pływania na pałacowym basenie, w premiera Rakowskiego kończącego w Kongresowej historię PZPR, w Alinę Szapocznikow czy – w striptizerkę z tutejszej restauracji o kategorii S (i to jest najlepsza scena tego przedstawienia).

Że historia ikonicznej warszawskiej budowli jest porywająca - przekonywać nie trzeba, napisano o Pałacu dziesiątki książek, nakręcono filmy, ale spektakl – jest chyba pierwszy. Niestety, trochę się na nim męczyłem, momentami - gubiłem, jednak było tego wszystkiego ździebko za dużo. Tę dość rozbudowaną kronikę historyczną budynku można było nieco skrócić, bo obok scen pięknych, trafnych i pomysłowych, było też sporo „gadania”, niepotrzebnie, forma spektaklu pozwalałaby na dowolne przeskoki w czasie i przestrzeni.

Ciekawe swoją drogą, skąd ograniczenie wiekowe dla widzów spektaklu? Czy z powodu kilku padających na scenie wulgaryzmów? Czy pogmatwania polskiej historii? Bo przecież nie striptizu…

 

2019, sierpień

ŚPIEWAK JAZZBANDU

Samson Raphaelson

reż. Wojciech Kościelniak

premiera 14 czerwca 2019

 Mamy oto Amerykę wczesnych lat 20-tych i Jackiego, syna kantora Rabinowitza, który jednak nie chce przejąć schody po ojcu i śpiewać w synagodze, bo jego pasją jest jazz. Kantor wygania syna z domu, po kilku latach, już jako niemal gwiazda, pojawia się Jackie ponownie w Nowym Jorku. Do czego spotkanie ojca z synem doprowadzi?

Czego się Wojciech Kościelniak tknie, zmienia się w złoto – czy to spektakl dyplomowy, czy wysokobudżetowy musical. I Śpiewak Jazzbandu w Żydowskim to złoto najczystsze. Historia Jacka jest po prostu świetnie napisana, wciąga, koi pociechą i „daje do myślenia” - o życiu, przemijaniu, o naszych wyborach i ich konsekwencjach, o cenie, jaką się płaci za bycie sobą, o starych i nowych czasach i o całej reszcie też. Uspokajam, jest to jednak spektakl rozrywkowy, z przebojową muzyką, znakomitym jej wykonaniem, fantastyczną choreografią, zrealizowany na wszystkich poziomach na najwyższym poziomie.

Koniecznie proszę iść, zobaczyć, posłuchać i dać się opowieści porwać.

 

2018, wrzesień

KIBICE

Michał Buszewicz, Sebastian Krysiak

reż. Michał Buszewicz

premiera 11 września 2017

Fama była, że kontrowersja, że głośne, że Żydzi i że kibice, że Legia wystosowała pismo, no więc wreszcie udało mi się tę zaległość nadrobić i na gościnnych deskach Studia Kibiców zobaczyć. Najwyraźniej jednak jest we mnie jakiś deficyt intelektualny bądź emocjonalny, bo wszystko to spłynęło po mnie jak po kaczce i właściwie zupełnie nie obeszło. Dylematy i traumy kibiców, nawet jeśli są to kibice żydowscy, nie były dla mnie ciekawe. I ani aktorom ani występującym (nie, nie – grającym) w spektaklu prawdziwym kibicom nie udało się mnie tymi sprawami mnie zająć. Pewnie dlatego, że na żadnym meczu nigdy nie byłem i się nie wybieram, że Żyleta to dla mnie bohaterka Księżniczki na opak wywróconej, i że dziki entuzjazm na trybunach stadionów z powodu bramki nieco mnie dziwi, gdyż to przecież zupełnie normalne, że na meczu piłkarskim strzela się gole. 

Utwierdzam się w przekonaniu, że teatr dokumentalny nie jest moją filiżanką herbaty, jak mawiają Anglicy, ale komplet był, widownia trochę podśpiewywała te melodie kibicowskie, brawa były, jednym się podobało, innym – nie. Normalnie.

 

2018, czerwiec

PROSZĘ BARDZO

na podst. A. Rottenberg – Jolanta Janiczak

reż. Wiktor Rubin

premiera 21 czerwca 2018

Zacznę od drobiazgu – było niedobrze słychać. To wina pustej ogromnej sali ekspozycyjnej Zachęty, która jest przeznaczona do oglądania artefaktów, a nie do bycia sceną teatralną. W którymś momencie odbijające się od pustych ścian słowa zaczęły męczyć, mimo że aktorzy mieli mikroporty. A może właśnie dlatego. Akustyka w teatrze to mój konik.

Tenże spektakl, czy też „wydarzenie teatralne” – jak napisano na stronie teatru – opiera się na pomyśle zagrania głównej bohaterki przez znakomitego aktora Teatru Studio - Tomasza Nosinskiego. To jednak nieco za mało na dwugodzinne przedstawienie. Choć życiorysem bohaterka mogła by obdzielić kilka osób, choć jest kobietą NAPRAWDĘ niezwykłą, charyzmatyczną, mądrą i dowcipną (jak wnioskuję z jej wypowiedzi), to spektakl odnalazłem momentami dość nużącym. Oczywiście, mało kto oczekuje linearności w opowieści teatralnej powstałej w XXI wieku, niemniej nie wiem, czy ta narracja nie była jednak zbyt pogmatwana, choć z uwagą (i – jak już wiemy - z trudem) starałem się słuchać co się do mnie mówi, to chwilami gubiłem się w identyfikowaniu poszczególnych postaci, przodków i bliskich naszej bohaterki, tudzież – jej samej. 

PS. Bigos już w tym sezonie był, kilka miesięcy wcześniej, 200 metrów dalej, na małej scenie Narodowego, w Ułanach. Cytat czy koincydencja?

 

2018, marzec - koprodukcja z Teatrem Polskim w Warszawie

KILKA OBCYCH SŁÓW PO POLSKU

Michał Buszewicz

reż. Anna Smolar

premiera 10 marca 2018

Myślę, że z rożnych powodów Teatr Polski był idealnym miejscem do wystawienia tego spektaklu. Choćby dlatego, że powstał we współpracy ŻYDOWSKIEGO i POLSKIEGO, że oboje patroni tych teatrów byli polskimi Żydami, że tuż obok, pod bramą Uniwersytetu, doszło do gorszących scen w marcu tegoż 1968 roku, w konsekwencji których to wydarzeń wiele tysięcy ludzi musiało wyjechać z naszego kraju na zawsze.

Michał Buszewicz napisał tekst m.in. na podstawie wywiadów przeprowadzonych z marcowymi emigrantami w Izraelu, w Stanach i w Szwecji, ale przedstawienie nie jest dokumentem. Widziałem w każdym razie na widowni ludzi głęboko poruszonych tym spektaklem, głównie starszych, mogących tamte czasy pamiętać, którzy zgotowali aktorom owacje na stojąco.

Poruszających było kilka scen - szukania dokumentów w ścianie, dybuka Idy Kamińskiej w jednej z aktorek, opowieść o Esterze i Robercie, ale… skróciłbym całość o pół godziny.

Przyznaję także, że poczucia winy spektakl we mnie nie wywołał (nie wiem, czy miał), jedynie – nie po raz pierwszy - smutną nieco refleksję o historii i jej kaprysach. I podobała mi się robota Pawła Sakowicza, którego choreografia – może nieco paradoksalnie – do tego przedstawienia bardzo pasuje.

 

2018, marzec

SPAKOWANI, CZYLI SKRÓCONA HISTORIA O TYM, KTO CZEGO NIE ZABRAŁ

Agata Duda Gracz

reż. Agata Duda Gracz

wydarzenie jednorazowe 8 marca 2018

Mamy oto Dworzec Gdański 50 lat temu. I już spakowani czekają na pociąg, z jednym tobołkiem, z jedną rzeczą, niekiedy dywanem, ławką, ze zdjęciami. Wyjeżdżają, ale jakby słowa „na zawsze” do nich nie docierały, cieszą się, że gdzieś tam w świecie wyjdą za mąż, że gdzieś powieszą pamiątkowe firanki, część chce zajmować miejsca w pociągu, gdzieś na peronie bryka niesforny chłopaczek, nie można znaleźć zagubionej babci.

Zatrzymana na scenie chwila tuż przed, z siedzącymi na walizkach ludźmi, którzy zostawili tu po sobie więcej niż mieli. Nie tylko mieszkania, których adresy padają na początku tego poruszającego spektaklu. Fantastyczna robota reżyserki, która w niełatwych plenerowych warunkach opanowała pracę kilkudziesięciu występujących w spektaklu aktorów, oraz akustyka, bo – co mnie zdziwiło – wszystko było idealnie niemal słyszalne.

O uroczystości poprzedzającej spektakl może lepiej nie napiszę nic. Następnym razem upewnię się, o której godzinie kończą się oficjałki i przyjdę od razu na spektakl. 

 

2017, grudzień

GOLEM

reż. Maja Kleczewska

premiera 2 grudnia 2017

Zobaczyłem na Golemie spacerującą po przestrzeni Magdę Koleśnik, chciałem się wylewnie przywitać, gdyż ją uwielbiam, a Magda jakoś chłodno zareagowała, bo – jak się okazało – była zajęta, bo grała, a mówiąc ściślej - była w tej przestrzeni cytatem z Dybuka, nieobecnym jednak w obsadzie (jak to z cytatami bywa). Byli też Sandra Korzeniak i Jan Dravnel z córką, a doniesiono mi, że dnia poprzedniego też byli i też z córką. Wydaje mi się, że i oni byli cytatem z Mojej Walki Michała Borczucha.

Z tego spektaklu część widzów wyszła niesłychanie poruszona, część wyszła po prostu, po zakończeniu albo w trakcie, a jeszcze inni zostawali całe sześć godzin, żeby im nie umknęło nic z wielopłaszczyznowej opowieści. Niektórzy robili zdjęcia i selfies a inni w skupieniu słuchali, wszystkie te zachowania i są dopuszczalne, i są jakby częścią tego przedstawienia. 

Zastanawiam się jednak, czy przejście obok tego spektaklu z obojętnością także było wpisane w jego byt.

Mam nadzieję, że tak, bo w ogóle mnie to nie ruszyło.  

 

2017, listopad

WIERA GRAN

Weronika Murek

reż. Jędrzej Piaskowski

premiera 24 listopada 2017

Faktycznie, życie Wiery Gran jest materiałem na niejeden film czy spektakl, traktujący nie tylko i niekoniecznie o naszej nicości wobec kaprysów historii. Ale żeby intencje twórców Wiery w Żydowskim pojąć, trzeba się najpierw ździebko przygotować. Ktoś, kto o artystce wie zgoła nic, może wyjść z teatru skonsternowany. Albo – zachwycony, jak mój, hm, Social Media Manager.

Bardzo zabawna jest scena, kiedy Wierze trochę się miesza i zapomina, że Mickiewicz pisał o kawie, nie o kakao. Pomysł i wykonanie zaiste świetne. A że scena owa stanowiła jedną z wielu niezupełnie ze sobą związanych, innymi słowy – dramaturgicznie jest to jakby teatr 2.0 – to inna sprawa.

Zupełnie nie moja to filiżanka herbaty, wolę mieszczańską Wierę w Kamienicy, acz zwróćmy uwagę, że piszący te słowa jest w wieku co najmniej wuja twórców. Niemniej wieczór dość udany - na premierze był tout le mond, wino i przekąski, a przy okazji dowiedziałem się, jak cudowną działalność prowadzi Klub Garnizonowy (który udziela gościny bezdomnemu Żydowskiemu), 

zaś szczególną mą uwagę zwrócił cykl „Żołnierze z pasją”. Mam blisko, będę wpadał, jeśli tylko czas pozwoli. 

 

2017, maj, koprodukcja z Teatrem Polskim w Poznaniu

MALOWANY PTAK

Łukasz Chotkowski na podstawie Jerzego Kosińskiego i in. 

reż. Maja Kleczewska

premiera 25 marca 2017

Może będę osamotniony w swoich odczuciach, ale zaryzykuję.

Wierciłem się na niewygodnym krześle i liczyłem minuty do końca. Nudno, i o co najmniej o godzinę za długo. Wyszedłem więc z ulgą, a nagromadzone w spektaklu obrzydliwości, okrucieństwa i okropieństwa, wzięte zarówno z literackiego pierwowzoru, jak i z innych źródeł, najzwyczajniej mnie zobojętniły. 

Poza tym -  nie szukam w teatrze publicystyki, ani bieżącej, ani historycznej. Irytuje, że na każdy argument (Polacy winni) reżyserka wraz z dramaturgiem od razu podawała kontrargument (niewinni, wojna była), więc dyskusja nie posunęła się do przodu ani o włos, a i sami autorzy wpadli w pułapkę przez siebie zastawioną – niezabierania głosu, czy też - relatywizowania. Kto zatem miał swoje zdanie w tej sprawie, przy nim został, kto nie miał, dowiedział się, że to nie jest wszystko takie proste. 

Co nie jest specjalnie odkrywczą konstatacją. Ożywiałem się tylko w momentach, kiedy na scenie pojawiała się Teresa Kwiatkowska. Jej rola to faktycznie majstersztyk.

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Nullam porttitor augue a turpis porttitor maximus. Nulla luctus elementum felis, sit amet condimentum lectus rutrum eget.