PODSUMOWANIE SEZONU 2017/2018

Teatry albo się złoszczą albo mają bekę, jak NieWiadomoKto tworzy podsumowania. Słusznie, nie robi się podsumowań bezkarnie. Ale jednak zaryzykuję, tak dla siebie bardziej, żeby o tych fantastycznych chwilach w teatrze nie zapomnieć.

5. Ex aequo

V. Rudan – MURZYNI WE FLORENCJI (Teatr Nowy Proxima w Krakowie), reż. I. Kempa, bo – Elżbieta Karkoszka, bo Anna Tomaszewska i bo Martyna Krzysztofik

Per Olof Enquist – TWÓRCY OBRAZÓW (Teatr Narodowy), reż. A. Urbański, bo – Anna Seniuk

4. I. Karpowicz – OŚCI (Teatr Soho), reż. P. Miśkiewicz, bo – całokształt

3. Ex aequo

C. McPherson – ST. NICHOLAS (Dzika Strona Wisły i in.), reż. W. Kuśmider, bo – aktor i tekst

S. Baral – ZAPISKI Z WYGANIA (Teatr Polonia), reż. M. Umer, bo – aktorka i tekst (mimo finału)

2. A. Czechow – TRZY SIOSTRY (Teatr Osterwy w Lublinie), reż. J. Piaskowski, bo – właśnie o to w tym wszystkim chodzi

1. H. Levin – WYJEŻDŻAMY (Nowy Teatr w Warszawie), reż. K. Warlikowski, bo – zostajemy. Brawo!

Dobrych wakacji i wesołego nowego sezonu!

 

Miejsce 5. ex aequo

2018, maj

MURZYNI WE FLORENCJI

Vedrana Rudan

reż. Iwona Kempa

premiera 4 listopada 2017

Gdyby istniała taka informacja telefoniczna, nawet płatna, zadzwoniłbym i spytał, dlaczego takie spektakle powstają w Krakowie, a w Warszawie nie? TAKIE spektakle.

Nie będę może powtarzał zachwytów nad Murzynami, przedstawienie jest po prostu znakomite, patrzyłem i słuchałem jak w narkozie. Wspaniałe aktorstwo, świetny choć niesłychanie mocny i dość wulgarny tekst, rewelacyjna reżyseria. Można? Można. Murzyni bez wątpienia zamknęli tegoroczne WST z ogromnym hukiem, obok Friedmanów i Wesela to w mojej ocenie najlepszy spektakl Spotkań. (Ojej, wszystkie wymienione są z Krakowa, przypadek?)

No więc mamy historię opowiadaną z perspektywy płodów. Sic! - w tych rolach cudownie bawiący się swoimi postaciami Juliusz Chrząstowski i Sławomir Maciejewski. Historię pewnej chorwackiej wielopokoleniowej rodziny, która mówiąc w pewnym skrócie nie do końca jest w stanie się ze sobą komunikować. Szczególnie trudne jest w tej rodzinie porozumienie babci, matki i córki, ale – jak wiemy – relacja matek z córkami to najgłębszy z oceanów (Coelho? Albo ktoś taki, ale trafne). Jest jeszcze tata, nie mogący się pozbierać po wojnie i syn, który wrócił z Ameryki z tęsknoty za chorwackimi zachodami słońca. No i syn zaczyna pisać o swojej rodzinie książkę. Ile w niej będzie fikcji, a ile prawdy? I w ogóle - co jest tą prawdą? 

Fenomenalny, wieloznaczny i niepokojąco wciągający spektakl o kobietach i o całej reszcie, z wielkimi rolami Elżbiety Karkoszki, Anny Tomaszewskiej i Martyny Krzysztofik. Wielkie brawa!

 

Miejsce 5. ex aequo

2017, wrzesień

TWÓRCY OBRAZÓW

Per Olov Enquist

reż. Artur Urbański

Premiera 17 września 2017

Mamy oto atelier, w którym powstaje film na podstawie powieści Selmy Lagerlof (wspaniała Anna Seniuk). Przed obejrzeniem fragmentów filmu uznana pisarka i noblistka poznaje młodą, bezczelną, nieco wulgarną aktorkę Torę Teje (świetny debiut Marty Wągrockiej w TN), z którą wdaje się w niewinną na początku rozmowę. Do czego to spotkanie dwóch kobiet doprowadzi?

Może nie będę pisał, o czym jest to przedstawienie, bo dla każdego ono będzie trochę o czym innym. Najbardziej jednak chyba o tym, że dzieciństwo zostaje z nami na całe życie i że wspominamy je takim, jakim być powinno, a nie – takim jak było. Ale też o tym, że mamy prawo nie wybaczać. I o rażącej niesprawiedliwości, jaka dotknęła małego Judasza. 

Poruszający, mądry i świetnie zagrany spektakl, siedziałem wpatrzony i wsłuchany w Annę Seniuk, która w Twórcach Obrazów zagrała rolę po prostu - wielką.

Znakomity początek sezonu w Narodowym i bardzo wysoko postawiona poprzeczka przed kolejnymi premierami. 

 

Miejsce 4.

2018, styczeń

OŚCI

na podstawie powieści Ignacego Karpowicza

reż. Paweł Miśkiewicz

premiera 12 stycznia 2018

Ninel jest naukowcem z piękną kartą kombatancką. Jej syn, Franek, jest kochankiem Mai, której mąż poznaje na grancie w Berlinie inną kobietę, ale życie we czworo (jak chciałaby Maja) raczej im nie wyjdzie. Kochankiem Ninel jest z kolei Norbert, który nienawidzi gejów, ale ma żonatego (z kobietą, i dzieciatego) kochanka Kima Lee, Wietnamczyka, który występuje jako drag-queen. No i są jeszcze Krzyś i Andrzej, para gejów, zaprzyjaźniona z nimi wszystkimi, a Norbert to zdaje się, że coś kiedyś z Krzysiem więcej. Skomplikowane?

Na podstawie świetnej powieści Ignacego Karpowicza Paweł Miśkiewicz zrealizował spektakl olśniewający, momentami - bardzo zabawny, momentami wyciskający łzy, wciągający bez litości. Rzecz o naszej przeraźliwej samotności i maskach, jakie zakładamy, żeby nikt tego stanu nie poznał, i o przedziwnych niekiedy sieciach socjologicznych, jakie zapuszczamy na innych ludzi, by ta samotność mniej doskwierała. O neurastenii, o nerwicach i o chorobliwej potrzebie nazywania wszystkiego i wszystkich. 

Rewelacyjna Roma Gąsiorowska w popisowej roli Mai, zagubionej, rozchwianej nieco matki nastolatka i żony wiarołomnego naukowca, wspaniała Iwona Bielska jako Ninel, po przerwie wraca do Warszawy (oby na częściej) Szymon Czacki, ale najtrudniejszą rolę miał – i moim zdaniem w tym spektaklu najlepszą – fantastyczny Michał Wanio (Krzyś). 

Koniecznie.

 

Miejsce 3. ex aequo

2017, grudzień

ST. NICOLAS

Connor McPherson

reż. Weronika Kuśmider

premiera 19 grudnia 2017

O krytyku teatralnym i o wampirach. O prawdzie i nieprawdzie. O tym, co jest na pewno, a co nam się wydaje. O nadziejach i o beznadziei. O pożądaniu. I o tym, że najbliżsi mogą być zupełnie obcy i to z całkowicie naszej winy. Wreszcie – o dobrym i złym teatrze.

Fantastyczny tekst irlandzkiego (całkowicie rudego dodajmy) autora, będącego w swoich middle-fourties, ale McPherson napisał Mikołaja dawno temu, mając lat nieco ponad dwadzieścia pięć. Nie wiem, kto mu wówczas udzielał rad z tzw. życiowej mądrości, zblazowania i rozczarowań - tata czy starszy kumpel, ale zaiste to nieprawdopodobne, że tak coś tak dobrego (i dość gorzkiego - zauważmy) mógł napisać człowiek tak młody. A jednak.

Od razu mówię – rzecz raczej tylko dla facetów, nie dlatego, że jakoś specjalnie wulgarny, ale kobiety mogą nie zrozumieć wyborów i motywacji naszego bohatera. Za mną siedziała widzka, która co chwilę nerwowo zaśmiewała się w zupełnie niezabawnych momentach, co doprowadzało mnie do białej gorączki i bliski byłem popełnienia impertynencji. Ale na szczęście wampiry mnie powstrzymały.

Kameralna, idealna do takiego przedstawienia scena DSW i znakomity Szymon Kuśmider, któremu na kolejne 25 lat pracy w teatrze życzę równie dobrych tekstów.

 

Miejsce 3. ex aequo

2018, maj

ZAPISKI Z WYGNANIA

Sabina Baral

reż. Magda Umer

premiera 9 marca 2018

Monodram Krystyny Jandy na podstawie wspomnień Sabiny Baral, która jako dwudziestolatka wyjechała z Polski w 1968 roku.

Rzecz nawet nie tyle o upokorzeniach, jakie wyrzucająca ich ojczyzna jeszcze na granicy jej rodzinie zgotowała, czy -  nawet nie o tych z nas, którzy będą musieli sobie poradzić antysemityzmem i z poczuciem winy za wydarzenia z tamtych strasznych czasów, choć byli niewinni. Dla mnie bowiem Zapiski są studium tęsknoty, nie tylko za kochanymi, którzy zostali, za domem i ekstrawaganckimi sąsiadkami, czy – za tomikami poezji zarekwirowanymi w pociągu, ile – za nadzieją na piękną normalną przyszłość, za życiem w miejscu, które było ojczyzną, za cieniami dziadów, tych, którzy „poszli z dymem” (cytuję autorkę) i tych, którzy zmarli z żalu za nimi.

Krystyna Janda gra totalnie, to jej wielka rola, która z pewnością wejdzie do historii. Po prostu – wychodzi na scenę i mówi. I tyle. Po minucie zapada taka cisza, jaka w teatrze zdarza się tylko raz na jakiś czas. (Tylko jakaś idiotka uznała, że musi zrobić komórką zdjęcie, nie wyłączyła flesza. A komuś zadzwonił telefon, choć były prośby o wyłączenie. Gdybym był obok, chyba bym zabił.)

Nie rozumiem tylko, dlaczego twórcy zdecydowali się na takie a nie inne zakończenie tego wspaniałego spektaklu. Patrzyłem z niedowierzaniem i rozczarowaniem, bo ostatnia scena niestety wszystko psuje. 

Wszystko. Przecież to w ogóle nie o tym. Przecież to sprowadza wspaniały tekst o ludzkiej bezradności wobec historii do taniej publicystyki w tej czy innej telewizji... Ale zobaczyć trzeba, mimo finału - rozrywa i duszę, i serce.

 

Miejsce 2.

2018, kwiecień

TRZY SIOSTRY

Antoni Czechow

reż. Jędrzej Piaskowski

premiera 9 marca 2018

Droga jest w głębokiej przebudowie, a tory – złe (trochę się jedzie pociągiem, a trochę autobusem), Lublin więc jest jednym z najbardziej oddalonych od Warszawy miast, choć to zaledwie 150 km z niewielkim okładem. Ale spotkałem w na Ułanach Tomka Domagałę i Tomasz nie mówił o niczym innym, jak tylko o lubelskich Trzech Siostrach. Weekend był piękny, stwierdziłem – „sprawdzam” i się do Lublina wybrałem. I dobrze, bo ostatni raz miałem okazję być tutaj na wycieczce szkolnej w głębokim XX wieku, pamiętam tylko tyle, że pantografy spadały z trolejbusów. A dziś … starówka wymuskana, wieloma językami mówiąca, knajpy z lokalnym jedzeniem jedna na drugiej (cebularze!), a jak przyjadę następnym razem – to wejdę też do lodziarni na Krakowskim Przedmieściu, gdyż jej wyroby muszą – po długości kolejki sądząc – mieć doprawdy super moce.

Trzy Siostry obejrzałem z niedowierzaniem i zachwytem, i śmiejąc się i będąc momentami na granicy silnego poruszenia, zapatrzony i w szaloną scenografię i fenomenalnie przez Jędrka prowadzony zespół aktorski, a szczególnie w Jolantę Rychłowską, która gra szwagierkę i - kogoś na podobieństwo Krystyny Loski.  

Ergo, Jędrzej Piaskowski zrealizował z lubelskim zespołem jeden z najlepszych spektakli tego sezonu, w którym obok niemożności życia, niewypowiedzianych czechowowskich oczekiwań oraz niewyjechania do Moskwy, jest także cudowna zabawa teatralną umownością.

Komu wyobraźnia służy – może i tak!

 

Miejsce 1.

2018, maj

WYJEŻDŻAMY

Hanoch Levin i in.; dram. P. Gruszczyński

reż. Krzysztof Warlikowski

premiera 14 czerwca 2018

To jest rzecz o tym, że wszyscy umrzemy i właśnie dlatego trzeba żyć. Tu czy tam, w sumie - bez znaczenia, bo to nieprawda, że lepsze życie jest gdzie indziej. No owszem, niekiedy się tak dusimy, że mamy do wyboru – śmierć albo ucieczkę -  i wtedy zwykle wyjeżdżamy. A razem z nami zawsze do samolotu wsiądą nasze lęki, nadziei, śmieszne miłości, popełnione głupstwa i niepopełnione szaleństwa. Zawsze je starannie pakujemy w walizce, bo – choć właśnie od nich uciekamy, to i nie umiemy bez nich żyć. Zabieramy też toksyczną miłość matczyną, tęsknotę za nią i za pamięcią tych, którzy przed nami odeszli. Zresztą, w końcu wszyscy wracamy… Może i to ździebko naiwne, ale przecież wszystko, co Levin napisał, właśnie o tym jest - o banalności, codzienności, nudzie, braku, nadmiarze, seksie i jego braku, czy – o śmierci, i o jej nieuchronności i strachu przed nią. I czekaniem na nią też. 

Piękny, fantastycznie wyreżyserowany i wspaniale zagrany spektakl, aktorzy grają fenomenalnie, wszyscy, bez wyjątku. Dziękuję Teatrowi Nowemu, bo już kończył się sezon, a tu, rzutem na taśmę…

Obecność obowiązkowa.