Wszystkie prawa zastrzeżone.
TEATR ZAGŁĘBIA
2024, luty
PERSONA. CIAŁO BOŻENY
Hubert Sulima
reż. Jędrzej Piaskowski
premiera 9 lutego 2024
Wydaje się, że to pierwszy spektakl, który próbuje dokonać pewnej syntezy stanu naszych umysłów po wydarzeniach z 15 października ub. roku. Ale proszę się nie spodziewać na sosnowieckiej scenie publicystyki politycznej, choć jeden z kolegów napisał, że scena z Tuskiem i Kaczyńskim wejdzie do historii polskiego teatru.
Bo ekscentryczności swojego miasta sami mieszkańcy mają prawo mieć ździebko dość. Z drugiej jednak strony właśnie te lokalne odniesienia wzbudzały na widowni największą furorę… A ponieważ rzecz jest o wybaczaniu – padło więc gdzieś między słowami pytanie o to, czy w ogóle można wybaczyć Katowicom, że trafiają na pierwsze strony gazet z zupełnie innych powodów niż Sosnowiec? I czy Bożena wybaczy bratu, że wziął za żonę Ślązaka? (sic) Ale też - czy zespół wybaczy reżyserowi odwołanie spektaklu? (Bo może być też tak, że to najlepsze, co ich w życiu zawodowym spotkało.) Czy świat wybaczy Bożenie jej decyzje nad urną (wyborczą)? A Kaczyński – czy wybaczy Tuskowi? A Tusk – Kaczyńskiemu?
Trochę może pomarudziłem, ale przedstawienie jest pyszne, Jędrzej Piaskowski bawi się teatrem i w jego rękach teatr jest zabawką ogromnie wdzięczną. Obejrzałem zatem momentami zabawny a chwilami dojmujący, wspaniale zagrany spektakl, w którym cały zespół odnalazłem w znakomitej formie. Jednak scenę ukradły kolegom Ryszarda Bielicka-Celińska, której Pola Negi po prostu siedzi i robi nic, i to jest jedna z najlepszych scen tego przedstawienia, oraz - Mirosława Żak, której Bożena to bez wątpienia jedna z najlepszych ról tego sezonu.
2021, czerwiec
KOMEDIA. WUJASZEK WANIA
Anton Czechow; dram. H. Sulima
reż. Jędrzej Piaskowski
premiera 11 czerwca 2021
No pewnie, że komedia.
Nie tylko rozpoczynająca spektakl scena z drobiem (sic!) – jak się okazuje mówiącym po łacinie, ale i cały pierwszy akt miał charakter wybitnie komediowy. Bohaterowie szeroko uśmiechają się do siebie, żartują, chichoczą, tylko jakoś – cóż - momentami płakać się chciało, z tych pogaduszek, z ich żytka, marzonek, pragnionek, miłostek, rozczarowanek i ambicyjek… Jakoś będzie, może nawet dobrze, przecież będzie i finał, w którym Sieriebriakow z Heleną w końcu w cholerę do tego Charkowa wyjadą i znów będzie „jak kiedyś”, Sonia z Wujaszkiem kontenci pokiwają głowami nad dodatnim saldem grochu, a niania poda śniadanie na siódmą.
W Teatrze Zagłębia oglądamy śliczny i chwilami bardzo śmieszny - wszak mamy komedię - a przez to okropnie smutny spektakl, jak to u Czechowa bywa. Przedstawienie jest brawurowo zagrane, prawie do granicy przerysowania postaci, a jednak (proszę wybaczyć radykalizm) - to Czechow, a nie kpina z niego. I jak mi się wydaje trzymanie bohaterów o kroczek tylko od tej łatwo przekraczalnej granicy ośmieszenia jest jego największym atutem.
Zwróćcie uwagę m.in. na fantastyczną rolę Joanny Połeć (Sonia, de facto główna bohaterka tego spektaklu - obok kury, narysowanego sera i ciasta ze styropianu, uhm), na poruszającą rozmowę tejże Soni z Heleną – o życiu, miłości i całej reszcie, czy na fenomenalną scenę pijackich harców Astrowa i Telegina, świetni Aleksander Blitek i Kamil Bochniak. A o czym ten Wujaszek Wania, poza tym, że to „komedia” – rozsądnie spyta rozsądnie potencjalny widz? Zaryzykuję brawurową tezę, ano o tym, że - świat nie wierzy łzom. Ani tym wylanym w smutku ani tym – ze śmiechu, także za sprawą naszej komedii…
Proszę koniecznie obejrzeć, sosnowiecki Wujaszek jest jednym z pierwszoklaśnych spektakli tego kończącego się dziwnego i – paradoksalnie - znakomitego sezonu.
DEAD GIRLS WANTED
Jolanta Janiczak, Grzegorz Stępniak
reż. Wiktor Rubin
premiera 22 lutego 2019
O ile ze zdumieniem patrzyłem w warszawskim Neronie na aktora markującego wyjmowanie sobie jaj kurzych z tyłka, o tyle tutaj - naprawdę szkoda mi było aktorki, która wkłada sobie ust zużyty tampon, było to upokarzające. Dla wszystkich. Tak, oczywiście - to „na niby”, tyle tylko, że cały ten spektakl jest na niby, dojmującym dowodem figurant, którego rozbiera Amy Winehouse. Może nie trzeba było tego chłopaka zapraszać na scenę do oklasków, może jednak część publiczności pomyślałaby, że to part of the play? Owszem, mogłoby być grubo, ale przynajmniej szczerze. Cóż, może jednak ryzyko pobicia aktora przez upokorzonego widza jest w Sosnowcu większe niż w Warszawie? No może. Spektakl jest mówiąc najkrócej obrzydliwy. Już pomijam, że nieprawdopodobnie mizoginiczny, jak sądzę – zupełnie przeciwnie do zamierzeń.
Poza tym - co najmniej dwukrotnie
podczas tego przedstawienia przeżyłem dziwne deja-vu, jakbym niektóre sceny już
gdzieś widział, u tego samego reżysera zresztą.
Najwyraźniej za dużo chodzę do teatru.
2018, listopad, w koprodukcji z Malta Festiwal Poznań
MESJASZE
Jan Czapliński, Marcin Kącki na podst. G. Spiró
reż. Aneta Groszyńska
premiera 16 listopada 2018
Nie będę ukrywał – teatr polityczny to zupełnie nie moja filiżanka herbaty, nie szukam również w teatrze publicystyki, bez względu na to, czy będzie nią porywająca dyskusja czy też - ośmieszenie „Klątwy”, więc Mesjasze – poza kilkoma momentami, kiedy się uśmiechnąłem – niespecjalnie mnie obeszli. Całkiem zabawny był monolog o podręczniku do religii i związany z nim wywód o dobrych i złych domach, fajnie i z sensem również aktorom wyszła improwizacja, choć tu mam spostrzeżenie, że podkreślanie, że grają w kiepskim (mówiąc delikatnie) spektaklu jest zagrywką mało skuteczną, bo widz gotów pomyśleć, że przedstawienie jest istotnie – mówiąc oględnie – kiepskie. Morał natomiast, że od romantyzmu nie uciekniemy, był mi już znany w czasach liceum, gdyż moja polonistka kochała się w myśli prof. Janion, która zresztą w Mesjaszach, nieco bezradna, się pojawia (prof. Janion, nie zaś moja polonistka naturalnie).
Znów nie zrozumiałem, po co aktorzy bawią się na scenie kamerą, nie cierpię bowiem w teatrze właśnie projekcji oraz nienumerowanych miejsc.
W pustawej IMCE miejsca były numerowane.
2016, październik
SIÓDEMKA
Ziemowit Szczerek
reż. Remigiusz Brzyk
premiera kwiecień 2016
Pani Ewa zaprosiła, więc do Sosnowca się wybrałem, spektakl teatralny to wszak świetna okazja, żeby ruszyć tyłek z Warszawy. I od razu niespodzianka - w Teatrze Zagłębie wieczorne spektakle zaczynają się o 18. W stolicy nie do pomyślenia, prawda? O Siódemce słyszałem dużo dobrego, ciekawość zżerała…
Po pierwsze – śmialiśmy się z P. w zupełnie innych momentach, niż śmiała się pozostała sosnowiecka publiczność. Zaniepokoiło to mnie, nie jesteśmy wszak aż tak różni, żeby co innego nas śmieszyło. A może?
Po drugie – młodzież za mną w rzędzie była za młoda, a ja za stary, żeby zrozumieć wszystkie odniesienia w spektaklu. Zdaje się, że Siódemkę w całości i bez pytań zrozumieją tylko cca trzydziestolatkowie. To nie zarzut, tak jest i już.
Po trzecie – dostaje się w Siódemce Iłży, Jędrzejowowi i Radomiowi. Rozczula scena z młodym Litwinem, który miał zamek w Iłży na pocztówce i koniecznie chciał go zobaczyć. Słodkie. I jakieś takie freudowsko prawdziwe.
Po czwarte – dostaje się również barowi Sarmacja (chrzciny, wesela itd.) . Spadają ulotki Sarmacji z balkonu, nie skorzystałem z kryminalności jego architektury, bo wracałem nie siódemką a gierkówką, ta z góralskich chat krytych słomą słynie.
Po piąte – twist z napaścią Rosjan – fantastyczny. Na pasku w TV pojawi się, że broni się Gołdap, ale i zniszczenie Radomia z lotniskiem i zakładami tytoniowymi niewykluczone przecież. Nie mam pewności, czy pojawi się Wilq i nas ocali.
Po szóste – dajmy już spokój Radomiowi.
Po siódme – świetny spektakl, z paradoksalnie bardzo patriotycznym wydźwiękiem. Bo może i syf w tym kraju, i drogi ch…we, wzdłuż nich krzyże po motocyklistach, może i w Iłży smutno, ale to wszystko NASZE, a my – z sercem na dłoni oddamy przypadkowemu gościowi siebie samych i auto nasze, gdyż kupimy sobie i tak następne, złotsze.