Teatr Soho

 

2021, październik

DON KICHOT

Miguel de Cervantes; scen. I. Gorzkowski

reż. Igor Gorzkowski

premiera 16 października 2021


Mamy oto sceniczną adaptację (w ślad po słuchowisku radiowym) Don Kichota na podstawie nowego tłumaczenia Wojciecha Charchalisa, zdecydowanie współczesnego, nasi bohaterowie posługują się językiem dość soczystym, nie unikając nawet kurwamaci - co jest zupełnie zabawne, bo niespodziewane;  gorzej, że tłumacz spolszczył imiona bohaterów, mamy na scenie Sanchę Brzuchacza, nie Pansę, Cudenię w miejsce Dulcynei, o Ziucie Wawrzyńcównie już nie wspominając, ten zabieg troszkę mi odbiór zakłócał, chyba wolę, żeby zostało jak w oryginale.

O czym rzecz traktuje? To dobre pytanie… Proszę mojego wahania nie traktować jako próby spostponowania tego spektaklu, przeciwnie, chcę tylko wyraźnie powiedzieć, że odpowiedź wcale nie jest łatwa, wszak reżyser przyzwyczaił nas, że jego spektakle niepodobna skwitować jednym słowem czy zdaniem, tak jest i tym razem.  W dość karygodnym uproszczeniu można powiedzieć, że mamy opowieść o sile wyobraźni, tyle tylko, że  nasz rycerz (znakomity Bartosz Mazur) w szaleństwo swoich marzeń popada 

jakby całkiem świadomie, może nawet je odgrywa, zdając sobie sprawę z ich – powiedzmy - beznadziejności, tak, ten Don Kichot jest postacią dość skomplikowaną i niejednoznaczną. Kiedy zatem gramy, a kiedy oszalali jesteśmy naprawdę? A może warto pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa tak zupełnie – bez okazji?

Proszę się spodziewać pełnej uroku zabawy teatrem, konwencją i – przede wszystkim – klasycznym tekstem, który – jak to arcydzieło - znów okaże się zjawiskowo współczesny, nie tylko za sprawą przekładu.

 

2019, listopad

WSZYSTKO PŁYNIE

W. Grossman, opr. J. Opryński

reż. Janusz Opryński

premiera 29 listopada 2019


Powieść Grossmana, po wątki z której sięgnął Janusz Opryński, opowiada o losach dwojga ludzi, którzy przeżyli piekło, on - w syberyjskim łagrze, ona – podczas wielkiego głodu na Ukrainie. I mamy pytania o definicję człowieczeństwa – co po takich doświadczeniach znaczą dla człowieka słowa takie jak godność, miłość, szacunek, czy – wolność.

Być może bowiem są takie teksty, których na język teatru przełożyć się nie da, teatr nie będzie umiał o czymś opowiedzieć tak, jak zrobi to słowo pisane, z czegoś istotnego tę prozę obedrze. Przykładem może być bliski reżyserowi Littel, widziałem dwukrotnie inscenizację Łaskawych, polską i austriacką, oba te spektakle były w najlepszym wypadku letnie, podczas gdy książka – kto odważył się przeczytać, ten wie - wywołuje koszmary nocne.

Było więc w tym spektaklu coś bardzo szlachetnego, intymnego, było to przedstawienie znakomicie zagrane, jednak wyszedłem właściwie nieporuszony, powtórzę - książka jest znacznie mocniejsza.

 

2018, czerwiec

KYŚ

Igor Gorzkowski na podst. T.Tołstoj

reż. Igor Gorzkowski

premiera 27 kwietnia 2018


Kameralny, bardzo „gorzkowski” i bardzo do Soho pasujący spektakl powstały na podstawie jedynej powieści Tatiany Tołstoj, wnuczki Aleksego, więc zbieżność nazwisk nieprzypadkowa. Mamy oto świat po wielkim bum! i mieszkańców osady, która kilkaset lat temu była Moskwą. Cóż, mieszkańcy prawie podobni do nas, może z wyjątkiem dodatkowych, jak się okazuje zbędnych organów, które można bezkarnie odciąć. Naszym przewodnikiem po tym świecie, po tej ubożuchnej wioseczce, jest franciszkańsko pogodny Bieniedikt, znakomity debiut Igora Kowalunasa, któremu towarzyszą m.in. Janusz R.Nowicki, Bartłomiej Bobrowski czy fantastyczna Anna Smołowik, której postać - i z tego i pewnie z każdego innego świata, a także z powodu swojej bezsensownej długowieczności -  ucieka do książek. 

Bohaterowie Kysią są - jakby dziś modnie powiedzieć - gorszym sortem, w sumie – najgorszym, są nikim, nic nie znaczą i do niczego nie dojdą, ale jest w nich jakiś horyzont czegoś wielkiego, nieogarnionego, mocarstwowego, i choć nie znają pojęcia czasu, to jednak część z nich żyła przed wielkim wybuchem. 

Ale go nie może pamiętać. Mimo to żyją „jak kiedyś”, czcząc i świętych i tyranów na ikonach i obrazach, oddając każdej władzy hołd, pokornie stosując się do mniej lub bardziej upokarzających ukazów. 

Rosja jest stanem umysłu – zdaje się nam mówić autorka. I nie ma od niej ucieczki.

 

2018, styczeń

OŚCI

na podstawie powieści Ignacego Karpowicza

reż. Paweł Miśkiewicz

premiera 12 stycznia 2018


Ninel jest naukowcem z piękną kartą kombatancką. Jej syn, Franek, jest kochankiem Mai, której mąż poznaje na grancie w Berlinie inną kobietę, ale życie we czworo (jak chciałaby Maja) raczej im nie wyjdzie. Kochankiem Ninel jest z kolei Norbert, który nienawidzi gejów, ale ma żonatego (z kobietą, i dzieciatego) kochanka Kima Lee, Wietnamczyka, który występuje jako drag-queen. No i są jeszcze Krzyś i Andrzej, para gejów, zaprzyjaźniona z nimi wszystkimi, a Norbert to zdaje się, że coś kiedyś z Krzysiem więcej. Skomplikowane?

Na podstawie świetnej powieści Ignacego Karpowicza Paweł Miśkiewicz zrealizował spektakl olśniewający, momentami - bardzo zabawny, momentami wyciskający łzy, wciągający bez litości. Rzecz o naszej przeraźliwej samotności i maskach, jakie zakładamy, żeby nikt tego stanu nie poznał, i o przedziwnych niekiedy sieciach socjologicznych, jakie zapuszczamy na innych ludzi, by ta samotność mniej doskwierała. O neurastenii, o nerwicach i o chorobliwej potrzebie nazywania wszystkiego i wszystkich. 

Rewelacyjna Roma Gąsiorowska w popisowej roli Mai, zagubionej, rozchwianej nieco matki nastolatka i żony wiarołomnego naukowca, wspaniała Iwona Bielska jako Ninel, po przerwie wraca do Warszawy (oby na częściej) Szymon Czacki, ale najtrudniejszą rolę miał – i moim zdaniem w tym spektaklu najlepszą – fantastyczny Michał Wanio (Krzyś). 

Koniecznie.

 

2017, wrzesień

ANONIM

Alicja Kobielarz

reż. Karolina Kowalczyk

premiera 16 września 2017


Ich troje. Ona – rysowniczka komiksów, On – jej ojciec, profesor fizyki oraz – Anonim. Kim on jest? Czy w ogóle jest? Dlaczego odszedł? Jak na jego odejście zareaguje ojciec, a jak córka?

Wykorzystanie estetyki rysunkowej wyglądało na scenie ciekawie, ale - komiksu było jednak za dużo, podczas gdy chemii między bohaterami „z krwi i kości” - ździebko za mało. Może też dlatego, że profesorowie fizyki są jednak nieco inni niż ten, którego poznajemy na scenie, a wiem, co piszę, gdyż Teść mój był profesorem fizyki. 

Owszem, opowieść jest z granicy jawy i snu, a nie z rzeczywistości, w której można nas uszczypnąć, ale… chłód między nimi Profesorem a Córką i przywiązanie, jakie miał do Anonima, istotnie mogły wskazywać na to, że panowie mają romans. A może faktycznie tak było?
Rzecz oczywiście wcale nie o tym, a o stracie i jej przeżywaniu,  jednak coś 
w tej narracji nie chwyciło. 

 

2017, styczeń

TAKSÓWKA

Igor Gorzkowski

reż. Igor Gorzkowski

premiera grudzień 2005


Cieszę się, że w końcu – po dwunastu kurczę latach - udało mi się na Taksówkę trafić, bo – po pierwsze to bardzo dobre przedstawienie, a po drugie – jedno z ekskluzywnego zbioru tych, w których bohaterem jest radiowy DJ (fantastyczny Bartosz Mazur). 

Mamy wigilię, warszawskiego taksówkarza (Wiktor Korzeniewski) i pasażerów, których wozi tu i ówdzie, po zakupy do Auchan, na dworzec, z prezentami dla rodziny, na imprezę wielkanocną (sic!), i w różne inne miejsca. Są z Warszawy, są z Sieradza, z Chicago… Co ich łączy? Właściwie nic, przypadek i konieczność skorzystania z taksówki w wigilię. Czyżby? 

Anna Sroka-Hryń do zjedzenia. Gra staruszkę, po chwili przebrana – z przeproszeniem – manikiurzystkę, zaćpaną gwiazdę jadącą na Woro śpiewać kolędę. Towarzyszą jej także znakomici Sławomir Grzymkowski, i Wiktor Korzeniewski, taksiarz z zasadami, fan radia, któremu wciąż ktoś kradnie z auta antenę…

Od razu powiedzmy sobie wprost – to wszystko nie mogłoby się wydarzyć naprawdę. W Warszawie nie da się w wigilię zamówić taksówki. Boleśnie tego doświadczyłem przed miesiącem. 

 

2016, październik

KSIĘŻYCOWY CHŁOPIEC

Raymond Queneau

reż. Igor Gorzkowski

premiera 8 października 2016

Mamy oto Paryż lat 40-tych i wesołe miasteczko, którego właściciel ma problem, bo spłonął jeden z najbardziej dochodowych namiotów. Wśród podejrzanych jest jego kochanka, fakir – jej kochanek, a tak naprawdę… W wir spraw, chcąc nie chcąc, zostaje włączony pechowiec Pierrot i wydaje się, że on jest najbliżej rozwiązania tej zagadki. 

Niby o podpaleniu, a jednak – tak najbardziej o… szczęściu w życiu i o tym, że w dużej mierze od nas zależy, czy je mamy – czy też nie. Brzmi absurdalnie? Też tak myślałem, ale przyjąwszy optykę fakira (nam nigdy na głowy doniczki nie spadają), to coś jednak w tym jest.

Spektakl jest koncertowo zagrany. Aktorzy, poza Pierrotem (wciąż chłopięco wdzięczny Andrzej Mastalerz), grają po kilka ról, z przebieraniem się nie mogą za kulisami grymasić, chwila spóźnienia groziłaby katastrofą, sami zobaczcie.

Przemysław Bluszcz i Anna Sorka-Hryń fantastyczni, Bartłomiej Bobrowski (jako fakir) nie do poznania, a Weronika Humaj olśniewająca, pozostałe role też! Muzyka na żywo – w wykonaniu Piotra Tabakiernika – jest także jednym z głównych bohaterów tego spektaklu.

Księżycowy chłopiec jest idealnym antidotum na jesienną słotę. Bardzo udana zabawa konwencją czarnego kryminału, i – jak to w Soho bywa – teatrem w ogóle.