Wszystkie prawa zastrzeżone.
TEATR POWSZECHNY W ŁODZI
2019, wrzesień
FERRAGOSTO
Radosław Paczocha
reż. Adam Orzechowski
premiera 17 marca 2019
Jesteśmy świadkami jednego dnia z życia Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, widzimy pisarza zamkniętego w dusznym hotelu tytułowego 15 sierpnia, otoczonego demonami (te oniryczne wątki spektaklu najmniej były przekonujące, może dlatego, że piszący te słowa nie wierzy w duchy), pojawiają się w spektaklu także jego żona, córka, brat, pojawia się ubek próbujący namówić Herlinga na powrót do kraju, Herling istotnie wraca, już w nowych czasach i ten sam aktor wciela się w dziennikarza pytającego pisarza m.in. o jego pochodzenie… I to nie jest przypadek.
Ferragosto jest opowieścią o wyborach człowieka myślącego, inteligentnego i wrażliwego, choć skądinąd niełatwego, któremu przyszło żyć w strasznych czasach; jest też opowieścią o Polsce jaką historia stworzyła, i - jaką chcielibyśmy mieć; jest mądrym i niejednoznacznym materiał do dyskusji o tym - trochę używając frazeologii teatralnej - kto jest aktorem a kto tylko widzem w spektaklu politycznej codzienności, i – o tym, czy zawsze na wybór tych ról mamy wpływ?
Spektakl poniekąd okolicznościowy, mamy rok Herlinga, nie przepadam za takimi „laurkami”, ominąłbym, gdyby nie przyjaźń z Powszechnym, nie wspominając już o tym, że na teatr biograficzny jestem uczulony.
2019, marzec, w koprodukcji z Teatrem Współczesnym w Szczecinie
WRACAJ
Przemysław Pilarski
reż. Anna Augustynowicz
premiera 30 marca 2019
Wraca oto do Radomia Bobby Kleks (fantastyczna Anna Januszewska), nazwisko nieprzypadkowe, proszę skojarzyć z Fredrą, chce zobaczyć swoje przedwojenne mieszkanie. A tam inni ludzie (sic!) – mamusia o kulach, która jednak utykała na jedną tylko nogę jak mąż żył, córka nawiedzona jakby przez dybuka, syn nerwowo wybijający rytm o ramę łóżka, leśni dziadkowie, trochę chór antyczny głoszący, że słowa nie przychodzą łatwo (F.R.David).
Wyszedłem ze spektaklu zdezorientowany, z kompletną pustką a jednocześnie z nadmiarem (tak, to możliwe) skojarzeń, myśli, przypuszczeń, tez i - emocji. Naprawdę zrozumiałem reakcję Marka Brauna na otrzymany od Anny Augustynowicz Przemkowy tekst - poje…o. (Warto czasem zostać na spotkaniu z twórcami
Wciąż boli mnie to przedstawienie, jestem pokąsany i niespokojny, w pewien trans mnie Wracaj wprawiło. Im więcej czasu mija odeń – tym mocniej.
2018, grudzień
TANIEC ALBATROSA
Gerald Sibleyras
reż. Marcin Sławiński
premiera 10 listopada 2018
Łódzki Powszechny sięgnął po bardzo popularny tekst francuskiego dramaturga, znany także polskim widzom m.in. z Teatru Współczesnego w Warszawie. Może nie do końca to komedia, raczej „spektakl obyczajowy”, rzecz mówiąc najkrócej o pewnym dojrzałym mężczyźnie Filipie, z zawodu ornitologu, i perypetiach jego kryzysu wieku średniego. Owe perypetie mają na imię Judyta (Karolina Krawczyńska), i są 23-letnią autorką książek dla niemowląt. Czy ich związek ma jakiekolwiek szanse?
A w ogóle - co zdarza nam się robić, żeby udowodnić sobie i światu, że „zawsze można zacząć od nowa”? I czy aby na pewno nasze działania nie ocierają się o desperację?
Naszemu bohaterowi Filipowi (Mirosław Jękot) towarzyszą na scenie – oprócz wspomnianej młodej damy, także siostra, również będąca na rozdrożu życiowym (Barbara Lauks), oraz przyjaciel – Ludwik, będący w „platonicznym związku”.I choćby dla niego warto spektakl zobaczyć, nawet jeśli w takim repertuarze nie gustujecie, bo Adama Marjańskiego żyjącego w świecie mądrości z kolorowych czasopism można słuchać bez końca, zanosząc się od serdecznego śmiechu.
Zwiewne i jednak pogodne, na zimową szarówkę – jak znalazł.
2018, lipiec
SZALONE NOŻYCZKI
Paul Portner
reż. Marcin Sławiński
premiera 27 marca 1999…
… z czego wynika, że spektakl jest na afiszu Powszechnego od 19 lat i jest ciągle grany przy kompletach na niemałej przecież widowni przy Legionów, także dwa przedstawienia plenerowe przed łódzką Manufakturą na urodzinach miasta były silnie przez publiczność frekwentowane. Prosimy nie powtarzać – Szalone nożyczki widziałem pierwszy raz w życiu i dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego mają to w repertuarze wszystkie teatry świata.
Wydaje mi się, że wcale aż tak łatwo się w tym nie gra, bo - chwila nieuwagi i będzie wstyd, jak publiczność zauważy coś, czego zauważyć nie powinna i – o zgrozo – o to zapyta. A pytała wyjątkowo chętnie! Ciekaw jestem, czy jest także przewidziany scenariusz na publiczność niezaangażowaną? Czy może się tak wydarzyć, że widzowie siedzą i nawet wywołani - nic nie mówią? I czy wówczas – odbywa się tylko głosowanie i po godzince do domu? No, ciekawe…
Uwagi właściwie tylko dwie - moim zdaniem niepotrzebnie Jakub Firewicz (gra tę rolę w dublurze z Jakubem Kotyńskim) drastycznie przerysował postać głównego bohatera fryzjera-geja, można było delikatniej, bo wystarczająco wiele uciech na temat jego obyczajów erotycznych było w tekście, ale… zdaje się, że publiczności właśnie to było potrzebne, żeby nikt nie miał wątpliwości kto jest kim. Nie zrozumiałem również lokalnych asocjacji, ale musiały być niezwykle zabawne, gdyż wzbudzały u publiczności niepohamowaną wesołość.A w ogóle – uważam, że zabił któryś z gliniarzy, choć ta wersja nie jest przewidziana do odegrania w finale. A szkoda:)
Nie moja to co prawda filiżanka herbaty, wyobrażałem sobie podczas oglądania spektaklu rozmaite dekonstrukcje, które można byłoby uskutecznić na tym organizmie, niektóre dość okrutne, ale – szacunek dla twórców za 19 lat na afiszu, za komplety na widowni i za zachwyconą publiczność.
2018, styczeń
WSZYSTKO W RODZINIE
Ray Cooney
reż. Giovanny Castellanos
premiera 31 grudnia 2017
Doktor Mortimor ma wystąpić z prezentacją przed zgromadzonymi w Londynie kolegami lekarzami z całego świata. Niestety, przygotowania do jego występu zostają – delikatnie mówiąc – zakłócone. Ostatnie przymiarki do wystawienia przedstawienia świątecznego w jego szpitalu także nie ułatwiają niezbędnego przecież skupienia. I jak to w farsie, powiedzieć – że nastąpi katastrofa – to tak, jakby nic nie powiedzieć.
Uśmiałem się serdecznie, kilka gagów jest naprawdę zabawnych, choć powiedzmy sobie szczerze, że w którymś momencie nagromadzenie nieporozumień i hec wymyka się nieco prawdopodobieństwu i logice. Niemniej – taka właśnie jest poetyka farsy, przyznać trzeba Cooneyowi, że z matematyczną precyzją doprowadza wątek każdego kłamstewka do końca, nawet, kiedy już widz zdążył zapomnieć, jaką to brednię zdołał Mortimer wymyślić, by tylko uratować swoją skórę.
Wiadomo, że Powszechny zaprawia aktorów w bojach farsowych, to jest wymagający gatunek sceniczny, także dlatego, że trzeba bardzo uważać, żeby kreska, którą autor namalował ów świat, w żadnej sekundzie nie była na scenie ZBYT gruba.
I dlatego przekonacie się, że najtrudniejsze zadanie miał Artur Zawadzki, który znakomicie, z zegarmistrzowskim wyczuciem wcielił się w biednego doktora Bonneya, wrobionego w ździebko późnawe ojcostwo.
2017, maj
ARCYDZIEŁO NA ŚMIETNIKU
Stephen Sachs
reż. Justyna Celeda
premiera 20 maja 2017
Maude jest samotną, raczej niestroniącą od bourbona eks-barmanką, która weszła w posiadanie (za 3 USD) pewnego obrazu. Wiele wskazuje na to, że jest to nieznane dzieło Jacksona Pollocka, ale żeby ten fakt udowodnić i uczynić z niej milionerkę, potrzebna jest ekspertyza. No więc nowojorski ekspert Lionel przyjeżdża do domu Maude, by wydać wiążącą opinię o autentyczności dzieła.
Może od razu powiem, że nie dowiemy się, czy Pollock jest prawdziwy czy też nie, bo też i nie o tym jest ten świetny tekst. W którymś momencie rozmowa Maude i Lionela o obrazie i jego pochodzeniu staje się wręcz jazdą bez trzymanki, bo schodzi na rzeczy znacznie ważniejsze od autentyczności obrazu - na wiarę, sens życia, lojalność, samotność i rozpaczliwe poszukiwanie na świecie prawdy, naturalnie - w naszym jej rozumieniu. Milena Lisiecka – wspaniała, można nawet odnieść wrażenie, jakby rolę bohaterki autor napisał specjalnie dla tej aktorki. Jakub Kotyński co prawda momentami przeszarżował, niepotrzebnie, ale i tak piątka z kropką.
Kropka - za niepowtarzalną atmosferę tego spektaklu „dla emerytów” o piętnastej. Halinka, co ty robisz z aparatem? – słyszę z fotela obok. Ach, wiesz, zepsuło się wyłączanie, to baterię muszę wyjąć.
Życie.