Wszystkie prawa zastrzeżone.
TEATR NOWY W POZNANIU
PAN TADEUSZ
Adam Mickiewicz; adapt. M.
Grabowski, T. Nyczek
Reż. Mikołaj Grabowski
Premiera 13 października 2018
Kilka scen było bardzo zabawnych,
np. polowanie z Łukaszem Chruszczem w roli niedźwiedzia, atak mrówek, czy
stosunek Tadeusza do cudzoziemskości Hrabiego z sosenką w ręku, może nawet
ocierały się one o nadmierną efektowność, ale w sumie to dobrze, żeby młodzież zrozumiała,
że nasza narodowa epopeja jest nie tylko kobyłą do przerobienia na polskim, ale
i tekstem pogodnym, choć z przesłaniem może nie do końca optymistycznym, niektóre
wszak diagnozy są dość mocno aktualne. (Szabel nam nie zbraknie – mówi Sędzia,
kończąc jednak ten cudowny czterowiersz konstatacją „jakoś to będzie”). Spektakl
jest polityczny bo i tekst taki jest, wystarczy podkreślić pewne wątki i mamy
rzecz pasującą do wszystkich czasów. Więc i to przedstawienie jest o tym, co tu
i teraz, z inteligentnymi odniesieniami do naszej współczesności, ale
specjalnie bogatszy z tego spektaklu nie wyszedłem, bo ja już to wszystko –
motyla noga – wiem…
Warto było jednak zobaczyć (wytężając słuch), bo spektakl jest popisem talentu aktorów Teatru Nowego. Z mało przecież ciekawego Tadeusza Jan Romanowski zrobił jednak młodzieńca z krwi i kości, choć istotnie mistrzem intelektu Tadeuszek nie jest. Mariusz Zaniewski – mimo że jest w drugim planie przez cały spektakl – z wyjątkiem spowiedzi, ale owa spowiedź Robaka jest najbardziej dojmującym momentem tego przedstawienia (szczególnie jeśli ktoś siedział bliżej sceny i wszystko słyszał),
2017, marzec
BĘDZIE PANI ZADOWOLONA, CZYLI RZECZ O OSTATNIM WESELU WE WSI KAMYK
Agata Duda-Gracz
reż. Agata Duda-Gracz
premiera 25 marca 2017
Siedzę sobie w bufecie pijąc kawę, a tu nagle zaczynają dobiegać dźwięki dość siermiężnej dyskoteki. Idę zatem na górę, rzuca się na mnie jakiś facet – jak się okazało świadek pana młodego - siarczyście w policzki całuje i wita na weselu, życząc dobrej zabawy. Obowiązki gospodarzy przyjęli wobec widzów wszyscy uczestnicy tej imprezy, konfundując ździebko przybyłych na uroczystą przecież premierę teatralną.
No i mamy oto wesele we wsi Kamyk, Zunia, kobieta z przeszłością, wychodzi za Siutka - mężczyznę po przejściach, co gorsza – moczącego się w nocy. Ale każdy z rodziny i z gości ma na tym weselu coś za uszami. I ci żywi, i duchy też. Bo towarzyszy weselnikom przez cały czas cień Rycia - Zjeba, brata panny młodej, zabitego z okrucieństwem za swoje nieswoje przewiny. (Fenomenalna - sic! -scena zjebowej kaźni).
I trwa sobie to wesele, po mordach się biją, szukają zaginionej kiełbasy, po kątach się grzmocą, i patrzę i śmieję się i skulam w sobie troszkę też, i zastanawiam się – ale… o czym to jest? O zemście, sprawiedliwości, miłości, złu? O złu najbardziej. Ale tak naprawdę jednak to w ogóle nie ma znaczenia.
Bo Agata Duda-Gracz z poznańskim zespołem stworzyła spektakl olśniewający, totalny, wywołujący emocje, jakie tylko najlepszy teatr może dać. Uprzedzam, że te emocje są niekiedy nienazywalne, że bywają dokuczliwe, że wciskają w fotel albo - wywołują łzy śmiechu. Wyszedłem z Nowego i poruszony i jednocześnie rozentuzjazmowany.
Proszę bez dyskusji jechać do Poznania.