Wszystkie prawa zastrzeżone.
TEATR MIEJSKI W GLIWICACH
2021, czerwiec
OŻENEK
Mikołaj Gogol
reż. Paweł Aignerpremiera 29 maja 2021
Specjalnej dekonstrukcji Gogola się nie spodziewajcie, co nie znaczy, że dekonstrukcji zupełnie brak, ale może… nie będę psuł tej niespodzianki, zdradzę jedynie, że pewne rzeczy wydarzą się dzięki egzekutorowi Jajecznicy, i również napomknę, że żarty z jego nazwiska wciąż bardzo śmieszą. Jednak prawdziwe cudeńko zrobił reżyser z relacji Podkolesina ze Stiepanem, żeby nie zepsuć zabawy - tutaj zdradzić nie mogę nic, poza tym, że pomysł ów przecież wynika z tekstu i jest dość logiczny, a z pewnością - uzasadniony (w każdym razie z dzisiejszego punktu widzenia), i - że od obu panów - Błażeja Wójcika i Mariusza Galilejczyka niepodobna oderwać wzrok.
Plus wyjątkowo współcześnie nieogarnięta Agafia Tichonowna (Karolina Olga Burek), mistrzyni marketingu bezpośredniego - Fiokła Iwanowna (Aleksandra Maj), cudowny, slapstickowy epizod Rafała Domagały i znakomite kostiumy Zofii de Ines.
Beniamin Bukowski, Michał Zdunik
reż. Michał Zdunik
premiera 27 lutego 2021
Rzecz o odchodzeniu – w różnym zresztą sensie, o ucieczce, o tytułowych powrotach, o dorosłości, o przeszłości, wreszcie - o istocie i sensie żałoby… Mamy oto troje bohaterów, dorosłe rodzeństwo, które spotyka się w rodzinnym domu, żeby pochować matkę. Magda, która opiekowała się chorą przy finansowym wsparciu Igi, nowoczesnej kobiety sukcesu, jest też Mariusz, ukochany synek mamy - bardzo zapracowany, a stale bez grosza przy duszy – aktor.
Po pogrzebie przychodzi czas na uporządkowanie różnych spraw… Dlaczego Magda zdecydowała się opiekować matką, rezygnując całkowicie z własnego życia? Czy Iga wyjechała na studia, po to żeby faktycznie pomagać matce w utrzymaniu domu i rodzeństwa? A Mariusz, który opuścił dom jak tylko mógł, w oczach sióstr – wręcz „uciekł”, to - przed kim, przed czym była ta jego ucieczka? Pogrążone w żałobie rodzeństwo dopiero w momencie śmierci matki dowiaduje się, jak wszyscy byli od siebie daleko dorastając w tym samym domu. Czy jej odejście ich połączy, albo chociaż - zbliży?
Takiej zwykłej, najzwyklejszej, zapadającej przecież, gdy ktoś bliski odchodzi. Wszystko właściwie zostało tam wypowiedziane, wykrzyczane, wypłakane, a nic – przemilczane. I mam wrażenie, że właśnie tych chwil bez słów między rodzeństwem odrobinę tu zabrakło.
2021, marzec
Andrei Kureichik
reż. Jan Jerzy Połoński
premiera 10 grudnia 2020
To nie jest fikcja, niestety, to się dzieje naprawdę, niecałe 200 km od Warszawy zaczyna się świat, którego nie chcemy znać, świat z aresztowaniami, torturami, zabójstwami i szykanami na porządku dziennym; świat, w którym omonowiec może zrobić z zatrzymanym co tylko zechce i nie poniesie za to żadnych konsekwencji; świat, w którym ludzie giną bez wieści i najbliższym „radzi” się, żeby lepiej nie szukali. Oto Białoruś, na której mści się jej przywódca; w której do więzień wsadza dzieci; zamyka za karę „zbuntowane” teatry, wyrzuca studentów z uczelni i zwalnia ludzi z pracy, co w tej sytuacji wydać się być nieledwie nagrodą.
NAJMRODZKI, CZYLI DAWNO TEMU W GLIWICACH
Michał Siegoczyński
reż. Michał Siegoczyńskipremiera 30 listopada 2018
Trzy godziny i czterdzieści minut. Odważnie, szczególnie jeśli na jutro do roboty na szóstą. Tymczasem… minęło niepostrzeżenie, oglądałem wciągnięty, to było jak podróż w czasie, te kostiumy, tę muzykę, Peweksy i polonezy, to wszystko pamiętam z dzieciństwa, a na polonezie to nawet robiłem prawo jazdy. A nie, sorka, to Fiat 125p był.
No więc mamy opowieść o Zdzisławie Najmrodzkim, legendzie Gliwic. I choć jego historia jest faktycznie jak wzięta z filmu gangsterskiego, tutaj wydała mi się tylko pretekstem do wspólnej zabawy teatrem, jego umownością i możliwościami, ale i ograniczeniami, co było słodko ogrywane, np. przez fantastycznego p. Mariusza Galilejczyka w rolach m.in. i młodszego i starszego brata naszego bohatera. W ogóle wszyscy bohaterowie, z wyjątkiem ZN i jego matki, (w roli Zdzisława świetny Mariusz Ostrowski, wyraźnie lubiący swojego bohatera) wcielają się po kilka postaci, mogę sobie tylko wyobrazić, co się dzieje w garderobach, żeby zdążyć ze zmianą kostiumu. I chyba nie zawsze się do końca udaje, prawda?
Mamy fajny tekst, choreografię, muzykę, pościgi, Borewicza, Roberta deNiro (sic!), kochanki – mądre i głupiutkie, najważniejszą kobietę życia – matkę, jest przemoc, czułość, przyjaźń, miłość, mamy poruszającą scenę rozmowy z ojcem, której to rozmowy nigdy nie było, mamy jednak i dystans wobec opowiadanej historii, zastanawiałem się, czy nie jest tego wszystkiego za dużo, czy nie zahaczamy gdzieś o efekciarstwo, czy można byłoby krócej? Pewnie można byłoby krócej, właściwie zawsze można, ale… po co, skoro widz się nawet na chwilę nie nudzi? A nieco efekciarski, czy też może ździebko przefajnowany wydał mi się tylko wątek – czy też pomysł na – Różewicza.
Wymagająca i wybredna stołeczna publiczność dała owacje na stojąco, w Gliwicach wyprzedaje się pierunem, triumfalny objazd festiwali przez Najmrodzkiego trwa, więc może… potrzebujemy legend bardziej niż nam się wydaje? A może raczej – tak porywających o nich opowieści?