Wszystkie prawa zastrzeżone.
TEATR ŻEROMSKIEGO W KIELCACH
2021, październik, Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych
KLĄTWA RODZINY KENNEDYCH
Jolanta Janiczak
reż. Wiktor Rubinpremiera 27 lutego 2021
Klątwa czy tylko ciąg przypadków? Może samo nazwisko Kennedy jest zwiastunem nieszczęścia, a może istnieje jakiś gen, który uniemożliwia posiadaczom tegoż nazwiska na szczęśliwe życie? A może – to kara boska za Rosemary? Losy Kennedych obserwujemy właśnie przez pryzmat siostry JFK’a, która z powodu swojej – powiedzmy – niestabilności trafia na oddział psychiatryczny, a następnie, po wykonaniu bezsensownego w jej przypadku zabiegu lobotomii wegetuje w zamknięciu, ukryta przez rodzinę przed światem.
Tym razem oglądamy spektakl i dość łatwy (choć nieprzyjemny) w odbiorze i komunikatywny, ta opowieść – choć pokazana z charakterystycznym dla Wiktora Rubina dystansem – jednak jakoś porusza, to bez wątpienia zasługa odtwórczyni Rosmeary – Karoliny Staniec. Znakomita w roli matki prezydenta – Joanna Kasperek, bardzo dobra rola Bartłomieja Cabaja (JFK), a także Beaty Pszenicznej, która gra stale na scenie obecną – niczym przestrogę, prawie niemą Siostrę Mary z cudownymi ptaszkami w zakonnym nakryciu głowy.
Spektakl zdecydowanie zyskałby na usunięciu sceny dość naturalistycznie pokazanego krwawienia menstruacyjnego Rosemary Kennedy, ale zdaje się, że to był autocytat z sosnowieckiego spektaklu tegoż duetu – epatującego fizjologią Dead Girls Wanted. Nie mam jednak pewności, czy sensownie tu użyty.
2021, październik
ZARAZA
Neil Bartlett
reż. Una Thorleifsdottirpremiera 9 października 2021
Cóż, było tylko kwestią czasu sięgnięcie przez teatr po ten tekst i mamy oto - co prawda zaadaptowaną, ale zupełnie wierną Camusowi - Zarazę w Kielcach. Czy to jest spektakl, który wejdzie do historii? Nie. Czy dobrze się go ogląda? Tak. O czym rzecz? Oczywiście o „kondycji człowieka”. I może tyle, wszak Dżuma to i kanon i arcydzieło (oraz lektura) - więc streszczanie spektaklu bardzo jednak bliskiego oryginałowi byłoby obraźliwe.
Scena jest wyłożona lustrami,
przypomina trochę zimną salę szpitalną, a może nawet prosektorium, w roli
rekwizytów mamy pięć foteli na kółkach, jedną walizkę i plik gazet, a w
projekcjach daty, liczby chorych, zachorowań, zgonów; wreszcie – jest pięcioro
głównych bohaterów i pięć postaw wobec zarazy. I oczywiście wiemy, jak się ta opowieść zacznie – dr
Rieux zauważy na klatce schodowej zdechłego szczura…
Ergo - mamy oto mądry pretekst do choćby chwilki jesiennych przemyśleń o zmieniającym się szybko świecie, i - o jego dojmującej niezmienności.
2021, marzec
≈[prawie równo]
Jonas Hassen Khemiri
reż. Una Thorleifsdottir
premiera 16 marca 2019
Wpadam w nieokiełznanie dobry nastrój, gdy na „krytykę kapitalizmu” pozwalają sobie mieszkańcy najbogatszych krajów świata, naturalnie nikomu nie odbieram prawa do krytyki niczego, uważam tylko, że uczucie obrzydzenia, którym zdarza im się darzyć własną zamożność, ma swój nieodparty urok. To tak na marginesie.
Zwracam uwagę na monolog antraktowy, Andrzej Plata naprawdę może z powodzeniem sprzedać absolutnie wszystko; dresiarza Andreia zagrał w omawianej rejestracji Bartłomiej Cabaj, który dubluje tę rolę z Tomaszem Włosokiem i bardzo jestem ciekaw jego kreacji tegoż nieco zagubionego w meandrach kapitalizmu młodzieńca, chętnie zatem zobaczę Prawie równo raz jeszcze, już na żywo i oby rychło. Kto wie, może szczęście uśmiechnie się właśnie do mnie i wygram w konkursie firmowy kubek? Byłbym przeszczęśliwy.
A może właśnie o tym jest ten spektakl?2017, grudzień
1946
Tomasz Śpiewak
reż. Remigiusz Brzyk
premiera 16 grudnia 2017
Jestem trochę w kropce, bo zupełnie nie lubię publicystyki w teatrze oraz nie mam żadnych złudzeń, że jeszcze zdarzy się w kraju naszym sytuacja jak z Dziadami Dejmka, że po wystawieniu tego czy innego spektaklu dojdzie do CZEGOŚ. Nie dojdzie, o tym jest zresztą Proces Lupy. No więc w 1946 sceny z najwyraźniejszymi odniesieniami do współczesności po prostu mnie rozeźliły.
Ale uniesiony byłem i porażony jednocześnie sceną w szpitalu, w którym próbowano zidentyfikować ciała zabitych, nieprawdopodobnie mocno zabrzmiał - beznamiętnie, jakby urzędowo recytowany - list kieleckiej aktorki, Elżbiety Kowalewskiej, która musiała z Kielc uciekać przed antysemityzmem, wreszcie – poruszający finał z bzdurami ks. Skargi (pomysł z audiobookiem fantastyczny). Choć samo zakończenie z wierszem zbyt łopatologiczne, początek zaś – jakkolwiek rozumiem intencje autorów – ździebko nużący.
Czytam opinie, że to spektakl „trudny” ale „ważny”. No nie wiem, nic trudnego tam moim zdaniem nie ma, świetnie zagrane, ale pół godziny za długie. Krótsze znacznie mocniej walnęłoby obuchem.
Jeśli w ogóle walnęłoby, bo to
już kwestia indywidualnej wrażliwości i na teatr i - na historię.
2017, sierpień
ZABIĆ CELEBRYTĘ
Radosław Paczocha
reż. Gabriel Gietzky
premiera 8 kwietnia 2017
Niby lekko, łatwo i przyjemnie, a jednak zgaga zostaje. Bo rzecz wcale nie jest - jak mogłoby się wydawać - o celebrytach i niemożności życia bez fejmu, a - o nas, o widzach, spragnionych jeszcze bardziej pikantnych, jeszcze wulgarniejszych, jeszcze obrzydliwszych widowisk. I – co może ważniejsze – jeszcze większych dupków i idiotów, którzy tę rozrywkę nam dostarczają.
Jason Taverner, bardzo popularny celebryta telewizyjny budzi się któregoś dnia w szpitalu psychiatrycznym i ze zgrozą stwierdza, że nikt z personelu zupełnie go nie kojarzy… Jak to się stało i jak żyć będąc nikim (a mówiąc ściśle – mechanikiem samochodowym) – oto jest pytanie, na które Jason będzie próbował odpowiedzieć. Całość ze słodkimi proustowskimi wtrętami, zresztą W poszukiwaniu straconego czasu, a szczególnie tom drugi, jest równorzędnym bohaterem tej historii, nieco slapstickowo, ale sprytnie i zabawnie przez autora „osadzonym”. W ogóle fajnie napisany tekst, może tylko sen Jasona o dobrej telewizji jest o jedną śliwką w tym kompocie za dużo. Andrzej Plata do roli celebryty jest jakby urodzony, świetna także Zuzanna Wierzbińska w roli cudownie wyuzdanej Mary Sue.
PS. Więcej nie będę życzył aktorom połamania nóg. Przed wiosenną premierą tego spektaklu nogi złamała połowa obsady. Sic!
2017, kwiecień - 37. Warszawskie Spotkania Teatralne
HARPER
Simon Stephens
reż. Grzegorz Wiśniewski
premiera 8 października 2016
Trochę mi się podobało, a trochę nie.
Bardzo dobry jak zwykle Wojciech Niemczyk, fajnie rozwija się Adrian Brząkała (Mgnienie w Polonii), świetna scenografia, a scena w wannie – słodka.
Ale… Magdalena Graziowska wydała mi się za młoda na rolę Harper, ma 32, wygląda na 22, a ma grać rozchwianą emocjonalnie 40-latkę. W ogóle sprawia wrażenia córki a nie żony własnego męża, z całym szacunkiem do pana Artura. Coś tam po prostu nie działa, motywacje granej przez nią bohaterki są mi obce. Poza tym nieznośne były wstawki bardzo głośnej muzyki, chwyt nieuzasadniony, nikogo nie trzeba było budzić, a publiczność zatykała uszy palcami. Rozmowa z matką (Joanna Kasperek) – jakoś nieszczera. Tzn. nieszczera w nieszczerości.
Mam zatem wszelkie powody, by przypuszczać, że jest to spektakl skierowany do zupełnie innego widza niż piszący te słowa.