SCENA WSPÓŁCZESNA

 

2024, wrzesień

LEKARZ NA TELEFON

Borbála Szabó

reż. Włodzimierz Kaczkowski

premiera 28 września 2024

 

Mamy oto monodram Kamila Wodki o perypetiach pewnego lekarza ginekologa, Jacka Łagody. Rzecz została przeniesiona do polskich realiów całkiem sprawnie, pomyłka z nazwami warszawskich ulic była zupełnie zabawna. Pan Kamil uwięzionego medyka zagrał z wdziękiem, „wycisnął” (nie przesterowując) z tego tekstu wszystko, co było można. Kłopot jednak mam z samym tekstem.

Do dziś próbuję zrozumieć, cóż takiego - przynoszącego hańbę bądź wstyd - odnalazła autorka w fakcie złamania klucza w zamku? (Doświadczyłem tego wiele lat temu tuż przed wyjściem na audycję na żywo, a zatem – to się po prostu ZDARZA). Bo owo wydarzenie jest zaczątkiem lawiny kolejnych, mniej lub bardziej wiarygodnych, którym dr Jacek musi stawić czoła, używając jednego z czterech dostępnych mu telefonów, które to telefony zaczynają dzwonić w pewnym momencie wszystkie na raz. Znów, trudno mi uwierzyć, że nasz bohater nie zna zastosowania guzika on/off, choć przecież bohatersko stacjonarny jakoś odłącza. A potem włącza, tak, jakby to koszmarne zamieszanie, które nie wiadomo czemu sam wywołał,  przynosiło mu jakąś masochistyczną przyjemność.

Odniosłem także cień wrażenia, że w sumie ten tekst bardziej niż talentu wymaga od aktora sprawności i maksymalnego skupienia, tak, żeby odebrał WŁAŚCIWY telefon we właściwym momencie, bo inaczej posypie się dramaturgia. Nie wspominając już o najwyższych obrotach akustyków, którzy muszą uruchomić dzwonek odpowiedniego telefonu we odpowiedniej chwili. Bo najmniejsza wpadka  - jak z drzwiami w farsie - wywoła z kolei „posypanie” się akcji. (Na premierze udało się jedną krytyczną sytuację dość sprytnie uratować). Finał wyszedł jakoś mało wiarygodnie, w sumie – ten wchodzący na polskie sceny tekst – wydał mi się po prostu efekciarski.  

„Lekkie”, ale nic poza tym.


 

2023, lipiec

WIECZÓR TRZECH COACHÓW

Włodzimierz Kaczkowski

reż. Włodzimierz Kaczkowski

premiera 9 lipca 2023

 

Trudno w jednym zdaniu napisać, o czym jest ten spektakl. Najbliżej prawdy byłoby sformułowanie, że „o życiu”. Mamy bowiem oto trzech, a właściwie troje coachów (znakomite role Moniki Mariotti, Roberta T. Majewskiego i Łukasza Mateckiego), którzy - z pewną taką czułością i nie bez ironii, prozą i poezją, słowem mówionym i śpiewanym – prowadzą nas przez… cóż, życie. Namawiają, żeby zwolnić, żeby spojrzeć z boku, żeby nie mieć za wielkich oczekiwań, dać się trochę ponieść… a całość sesji odbywa się pod namalowanym na stendzie hasłem: "zacznij tam, gdzie jesteś; użyj tego, co masz; zrób, co możesz". 

Prania mózgów jednak nie będzie, spodziewajcie się za to fajnej zabawy, do której coachowie nienachalnie włączają publiczność, jest i chwilka wytchnienia - 60 sekund dla naszych telefonów (sic). 


Ten gag wydał mi się arcyzabawny – coachee’s  istotnie rzucili się na ową minutę do swoich komórek, sprawdzić czy przypadkiem nie wydarzyło się coś istotnego na Insta czy gdzieś – ale…  ten pomysł miał summa summarum posmak nieco gorzkawy, prawda?

Proszę koniecznie obejrzeć. To bardzo inteligentne, świetnie napisane i - brawurowo zagrane przedstawienie.

 

2022, listopad, Teatrzyk Gędźba

SZAFA, NIEDŹWIEDŹ I STARY AKORDEON CZYLI TAJEMNICE LISTOPADOWEJ PANIENKI

Maciej Makowski, Wojciech Solarz

reż. Maciej Makowski i Wojciech Solarz

premiera 27 listopada 2022


To jest okropnie śmieszny spektakl, w którym proszę się nie spodziewać ani szafy ani niedźwiedzia, a z instrumentów mamy nie akordeon lecz pianino, na którym fantastycznie gra Mateusz Wachowiak, a w finale udaje, że pobrząkuje - Maciej Makowski.

Który to Maciej – jak już poprzednio pisałem - gra Karola Strasburgera dużo lepiej niż sam zainteresowany, w najnowszym programie Gędźby mamy Familiadę wobec której – zapewniam – nikt nie pozostanie obojętny, ten skecz to majstersztyk. Cóż, telewizja dostarcza ogromu materiału, mamy również Wielką Grę, w rolę Stanisławy Ryster wciela się nowa aktorka w zespole – fantastycznie odnajdująca się w tej konwencji i roznosząca nieledwie scenę - Eliza Borowska, jednak bank rozbija – nie mam pewności, czy mogę to napisać nie psując Wam zabawy (chyba mogę ) – Robert T.Majewski w roli nogi (sic) Tiny Turner, chcę też koniecznie wspomnieć o Arkadiuszu Wrześniu w roli biodra… ale czyjego, niech to zostanie niespodzianką.

Było i śmiesznie i lirycznie, były wygłupy , ale… ze skeczu o programie Mosty - mimo cudownie zabawnej (i nieco mizoginicznej) puenty - może jednak płynie jakiś bardziej serio komunikat? … No może.

Spędziłem na Bruna cudownie beztroski czas, jedna tylko prośba - Gędźbo, graj częściej!

 

2022, marzec, Teatrzyk Gędźba

PIERWSZY MOKOTOWSKI MIĘDZYNARODOWY KONKURS CHOPINOWSKI DLA LUDZI BEZ TALENTU

Wojciech Solarz, Maciej Makowski

reż. Maciej Makowski i Wojciech Solarz


Jak powszechnie wiadomo mokotowianie słyną z braku talentów, szczególnie zaś - talentów muzycznych. Dlaczegóż by zatem nie zorganizować specjalnie dla nich alternatywnego konkursu Chopinowskiego? I oto mamy zacne zaiste jury – Martę Argerich, Jerzego Maksymiuka i Zenona Martyniuka, który – jak można się domyślić – jest jurorem najliberalniejszym. No i mamy rozmaitych uczestników, istotnie łączy ich brak talentu, może poza jednym wyjątkiem, ale nie będę Wam psuć tej niespodzianki.

Mamy też jakby wydarzenia towarzyszące, wśród nich specjalne wydanie Familiady, nie mam pewności, czy Karol Strasburger gra siebie równie dobrze jak zrobił to Maciej Makowski, ten skecz jest majstersztykiem. Kolejna perełka to list od sponsora Konkursu ze Stalowej (oczywiście) Woli czytany przez Roberta T. Majewskiego, jestem pewien, że gdyby p. Robert czytał nam książkę telefoniczną, byłoby nie mniej zabawnie.

Spędziłem na Bruna beztroskie dwie godziny, było to zwiewne, inteligentne, zabawne i fantastycznie zagrane. No dobrze - może z dwóch skeczy bym zrezygnował, może zarządziłbym antrakt na winko, ale i tak było byczo.

 

2021, wrzesień

DZIEŁA WSZYSTKIE SZEKSPIRA (W NIECO SKRÓCONEJ WERSJI)

Adam Long, Daniel Singer, Jess Winfield

reż. tłum. i adapt. Włodzimierz Kaczkowski


Z radością odnotowałem niedawne objawienie się w bloku obok sceny teatralnej i – czym prędzej wpadłem do sąsiadów w odwiedziny. Było miło, choć nie będę ukrywał – wielkim fanem tego tekstu nie jestem, znów nie umiałem się pozbyć wrażenia, że rzecz jest nieco efekciarska, a od aktorów wymaga głównie sprawności, nie zaś talentu. Nie wspominając, że wprost nie cierpię przedstawień angażujących publiczność, szczęśliwie nie zostałem wywołany, najwyraźniej musiałem zrobić bardzo groźną minę.

Mamy oto zabawę Szekspirem, dziełami PRAWIE wszystkimi, brakuje bowiem Snu Nocy Letniej, ale za to Hamlet zajmuje aż trzecią część spektaklu. Nie w braku czy w obecności jednak kwestia, ani - nie w proporcjach. Bowiem najlepsze w tym przedstawieniu wydały mi się dopisane monologi aktorów o ich pracy – i w ogóle i - nad tym tytułem. Są błyskotliwe i zabawne, ale jeśli tak się wsłuchać – to jednak dostajemy garść dość gorzkich refleksji o pięknym, ale okrutnym zawodzie aktora. O czekaniu na telefon z propozycją, o urodzie grania na prowincji, o próbie znalezienia swojego miejsca na świecie, w czym pomóc może (albo zaszkodzić) na przykład nazwisko, zwracam Waszą uwagę na stad-up p. Kamila Wodki.

Ten spektakl w repertuarze Sceny Współczesnej jest od lat, obecnie grany jest w dwóch obsadach, „starszej” i „młodszej”, i zapewne traktuje o czymś troszkę innym w każdym z przypadków. Widziałem w akcji obsadę młodszą, panowie są świetni, widać, jak dużo włożyli pracy w ten spektakl i to właściwie jest moja jedyna uwaga - zabrakło może odrobiny pewnej takiej dezynwoltury, ale rozumiem też „pełną gotowość”, bowiem tego wieczoru przedstawienie było rejestrowane.