NOWY TEATR W SŁUPSKU

2023, kwiecień

MAŁA PIĘTNASTKA – LEGENDY POMORSKIE

Tomasz Man

reż. Tomasz Man

premiera 17 grudnia 2022

 

Mamy lato 1948 roku, na jeziorze Gardno pod Słupskiem dochodzi do tragedii, w wyniku zatonięcia dwóch łodzi rybackich, na których harcerki płynęły na wycieczkę, ginie 21 dziewcząt i 4 kobiety dorosłe. Przyglądamy się temu wydarzeniu z punktu widzenia samych harcerek (Anna Grochowska, Katarzyna Pałka), opiekunki dziewcząt, która za wszelką cenę chce pokazać swoim podopiecznym morze (Bożena Borek) i – mechanika, który „załatwia” te nieszczęsne łodzie (słupszczanin - Mariusz Bonaszewski). Wyrok skazujący współwinnych tej tragedii zapada dość szybko, o sprawie nie jest zbyt głośno, bo władze w pierwszej chwili uznały ją za sabotaż, wyciszały, powstały więc liczne wersje tego wydarzenia, przeistaczając się w tytułową legendę. Ta znakomicie rozpisana na kilkanaście głosów opowieść przeplatana jest harcerskimi - pełnymi radości życia – piosenkami wykonywanymi przez nasze harcerki i ich opiekunkę, które – paradoksalnie – były w tej historią jakby zapowiedzią nadchodzącej katastrofy.

Podobnie jak współwidzowie, wyszedłem z teatru poruszony, nie pamiętam już kiedy i czy w ogóle widzowie - po zakończeniu spektaklu - nie dali oklasków, uznając je za jakby nieodpowiednie, musiała minąć dobra chwila nim widownia podziękowała aktorom za ich fantastyczną robotę. Poruszenie nie dziwi, mamy tu bowiem do czynienia – owszem – z teatrem stricte dokumentalnym, ktoś powie wręcz – że z lokalnym, ale i z pewnego rodzaju refleksją najzupełniej ogólną - nad banalnością śmierci, czy nad siłami rządzącymi naszym życiem, spośród których najsilniejszymi wydają się być Bóg i - przypadek.

 
2022, sierpień
WYKRYWACZ KŁAMSTW
Wasilij Sigariew
reż. Dominik Nowak
premiera 25 maja 2019

To jest pozornie tylko łatwy spektakl do zagrania. Bo niby mamy troje aktorów, temat pożądany przez publiczność - powiedzmy, że nieporozumienia małżeńskie, oraz - happy end, więc wydaje się, że samograj. Otóż nie. Sigariew bowiem tak napisał postaci męża i żony, że owszem, trzeba je „docisnąć”, ALE już ich niewielkie nawet przerysowanie, może mocno razić, szczególnie - jak sądzę - nierosyjskiego odbiorcę, dla tamtego widza być może taka dawka wulgarności jest chlebem codziennym. (Nie wiem i niespecjalnie chcę wiedzieć).
Nasi główni bohaterowie, Nadia i Borys nie należą mówiąc delikatnie do elit. Mąż alkoholik schował przed żoną-sekutnicą pieniądze z wypłaty i nie pamięta, gdzie. Połowica wzywa więc hipnotyzera, żeby małżonek w transie miejsce tejże kryjówki zdradził. Ale podczas seansu nie wszystko układa się jak powinno – tyle w największym skrócie. I o ile role tych obojga – jak wspomniałem - dają aktorom niesłychane możliwości ekspresji, (i tu rola reżysera, żeby ją stosownie opanować, Dominik Nowak opanował), o tyle rola hipnotyzera jest niewdzięczna, bo choć w teorii zajmuje trzecią część spektaklu, to do zagrania ma w sumie, cóż, niewiele. Dlatego szacunek dla Igora Chmielnika, który z tarczą wycisnął ile się da z tej po prostu źle napisanej postaci.
Natomiast od duetu małżeński Krzysztof Kluzik-Bożena Borek niepodobna oderwać zwłaszcza uszu, bo ten tekst w ich ustach brzmi tak, że choć jest wulgarny, to jednak udało się go szczęśliwie pozbawić takiej powiedzmy knajackości, udało się go ośmieszyć (momentami było zupełnie zabawnie), może nawet spostponować. Coś bym tylko pobaraszkował z finałem, żachnąłem się na jego oczywistość, ale cóż, tak napisane i pewnie inaczej się nie dało.
 

2022, kwiecień, Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi 2022

CIEMNA WODA

Amanita Muskaria

reż. Iwo Vedral

premiera 17 września 2021

 Nie podobało mi się. Bo:

Po pierwsze – scena z księdzem, katechetką i mikrofonem była okropna. OKROPNA. Niepotrzebna. I absolutnie nic nie wnosiła do spektaklu jej wulgarność. Bardzo, ale to bardzo proszę o przemyślenie tego momentu spektaklu, nie tylko dlatego, że na co dzień żyję z mówienia do mikrofonu, naprawdę.

Po drugie – jeśli raz jeszcze zobaczę aktora, który parodiuje TEGO polityka na jakiejkolwiek dramatycznej scenie, wstanę, wyjdę i więcej nie wrócę, bez względu na zajmowane miejsce na widowni. No błagam. Ile razy można powtarzać ten sam gag rodem z Mazurskiej Nocy Kabaretowej.

Po trzecie wreszcie – przypomnę może, że po wybuchu wojny na Ukrainie uciekło do Polski 2,8 mln ludzi. Dwa miliony osiemset tysięcy. To tak jakby przyjechała do nas cała populacja Litwy bądź połowa ludności Finlandii. Owszem, może nie wszystko idzie jak należy, może zdarzają się jakieś incydenty, ale można z grubsza powiedzieć, że  Polacy bezinteresownie Ukraińców przyjęli i pomagają im jak mogą i jak umieją.

Dlatego przy scenie z uchodźcą tylko coraz szerzej otwierałem oczy. Zupełnie nie tłumaczy jej fakt, że spektakl miał premierę przed wybuchem wojny. Jeżeli jakiś spektakl rości sobie prawo do oceniania rzeczywistości, niech ją, do licha, bierze pod uwagę.

Poruszający finał i Adam Borysowicz w roli Dawida niestety nie usprawiedliwiają tego przedstawienia. 

 
2020, grudzień
KUPIEC WENECKI

William Szekspir 

reż. Szymon Kaczmarek

premiera 16 lutego 2020 

Szekspir na współcześnie.

Takie zdanie na początku recenzji może wywołać podejrzliwość, szczególnie wśród konserwatystów. niesłusznie, przysłówka nie wziąłem w cudzysłów, w tym szaleństwie jest metoda, zresztą wcale nie odkrywcza – to po prostu opowieść Szekspirem o naszej współczesności. Wątki antysemickie, o których się mówi w kontekście Kupca (czytam, że japoński przekład tejże komedii spowodował w tamtejszym społeczeństwie wzrost nastrojów antyżydowskich, mimo że nie było tam Żydów, ciekawe) są w słupskim przedstawieniu właściwie nieistotne, Shylock jest po prostu obcym i jako ten inny próbuje dochodzić swoich praw. Kodeksy są jednakie i dla niego i dla Antonia, prawda, istotne jednak, kto te kodeksy czyta...

Scenę w sądzie ogląda się z niedowierzaniem, wydaje się, jakby została napisana kilka tygodni temu przez nieżyczliwego palestrze publicystę, zaś już mistrzostwem świata jest rola mecenasa czyli Porcji, jakbym widział w tej postaci kilka osób, których Szekspir nie mógł przecież znać. Pyta więc mecenas w sądzie, broniąc Antonia – czym byłaby Wenecja bez jej praw i ścisłego ich egzekwowania? I owszem – nie odnajduje przesłanek do wstrzymania egzekucji, i Shylock może wyciąć funt ciała Antonia, ale jest w prawie warunek - bez uronienia kropli krwi. Im dalej w te kodeksy, tym bardziej Żyd pogrążony, choć to jemu długu nie oddano, choć ma czarno na białym weksel podpisany...

To wciągające niczym kryminał, poruszające jak rasowy dramat sądowy, znakomicie zagrane przedstawienie, świetny Igor Chmielnik w roli Shylocka, zasłużenie wielokrotnie nagradzana za rolę Porcji Monika Janik, bardzo dobry Bassanio Wojciecha Marcinkowskiego, i jeśli mialbym się do czegoś „przyczepić” - tu cudzysłów na swoim miejscu – to ździebko niezrozumiałe wydały mi się aluzje co nieplatonicznego charakteru przyjażni Antonia i Bassania, chyba niewiele z tego faktu wynikało, albo zgoła nic.

Chociaż, gdyby się tak dłużej zastanowić...

 

2020, lipiec, FESTIWAL NOWE EPIFANIE

WZÓR NA POLE TRÓJKĄTA

Michał Zdunik

reż. Jan Hussakowski

premiera 5 lipca 2020

Bog troicu ljubit – jak wiemy, gdy tymczasem bycie w trójkącie to nie tylko grzech, ale i ambaras, co przyznają ze sceny sami bohaterowie. Świat jest nastawiony na podwójność, ta trzecia czy ten trzeci to w każdym właściwie wymiarze codzienności o jedno za dużo. Jednak naszym bohaterom to nie przeszkadza, łączy ich uczucie, wspólne życie, seks i - pragnienie posiadania dziecka, które – jak się okazuje – może przyjść na świat z genami trojga. No ale dochodzi do tzw. wpadki i jedna z dziewczyn zachodzi w ciążę w układzie najzupełniej dwójkowym. Jakie to będzie miało konsekwencje? I czy w ogóle takie życie we troje ma jakikolwiek sens? A może - sensu nie ma tabu z takim związkiem związane?

Coś jednak w tym związku było nie tak. Relacje trojga naszych bohaterów wydały mi się bardzo powierzchowne, sztuczne, momentami nawet nieco egzaltowane, choć nie brakowało w nich seksu, to jednak nie było między nimi chemii. Może właśnie tak to jest trójkątach? No nie wiem. Momentami tekst był dość wulgarny, niepotrzebnie, nieparlamentarne wyrazy po prostu źle brzmiały w ustach aktorów (zapewniam, że wszystkie je znam),

a scena seksu, czy też pozycji miłosnych w trójkącie – choć pomysłowa, estetyczna i nawet zabawna – też trochę nie pasowała do całości, jakby twórcy nie mogli się zdecydować, czy ma powstać moralitet czy - jednak komedia obyczajowa.