INSTYTUT TEATRALNY

 

FUNDACJA ANALOG

MLEKO W TUBCE

Agata Biziuk, Anna Domalewska

reż. Agata Biziuk

premiera 18 października 2023

 

Mamy oto lata 90-te i wybuch polskiego kapitalizmu, przychodzą wówczas na świat nasi bohaterowie, których matki i ojcowie muszą sobie jakoś radzić w tej nowej rzeczywistości pełnej zagrożeń ale i - szans. Do  zgoła doświadczalnego eksplorowania właśnie przybyłego systemu gospodarczego dochodzi opieka nad dzieckiem, o tyle łatwiejsza, że przynajmniej nie ma problemu z kupnem pieluch czy mleka w proszku. Dziś, już trzydziestolatkowie, wracają do tamtych czasów wspominając  dzieciństwo i dość jednak surowo oceniając postępki oraz metody wychowawcze swoich rodziców. Czy specyfika epoki jakoś tę surowość złagodzi?

Piszący te słowa, choć w okresie dzieciństwa naszych bohaterów (mówcie mi wuju), był już zdecydowanie dorosły, to jednak część symboli - jak tytułowe mleko w tubce - pamięta również ze swoich czasów. Świat co prawda zmienia się w szalonym tempie, ale pewne rzeczy nigdy nie wychodzą z mody, prawda?

Tak, niepodobna zapomnieć o przedmiotach, które nas w pacholęctwie otaczały, zwracam więc uwagę na dojmującą scenę o kronice dzieciństwa, pamiętacie, takiej książce, do której np. wpisywało się ważne daty czy - wklejało pierwsze ścięte u fryzjera włoski delikwenta (swoją drogą to wprost marzenie trichofila...). 

Ta podróż, w którą zabrali nas bohaterowie przedstawienia – nieprzypadkowo noszący imiona aktorów - Iza, Malwina, Miłosz, Marek i Rafał, bardzo mi się podobała. Obejrzałem bowiem rzecz prościutką w formie i treści, niewydumaną, z wdziękiem zagraną, momentami bardzo zabawną, a chwilami - dogłębnie poruszającą. To śliczny spektakl, koniecznie polujcie, grany jest od czasu do czasu, tu i ówdzie. 

 
2020, wrzesień

ŚWIĘTO WIOSNY NA ATURI I MIMOZY WSTYDLIWE

Klaudia Hartung-Wójciak

reż. Klaudia Hartung-Wójciak

18-20 września 2020

Dodajmy do tytułu, że i na dwoje performerów – Małgorzatę Bielę i Oskara Malinowskiego - choć istotnie aturi i mimozy odgrywały w tym projekcie role sprawcze. Jednak w sobotni wieczór, kiedy brałem udział w tym uroczym eksperymencie, rośliny wydały mi się niezbyt skłonne do współpracy, ich ruchy były gnuśne, mało zauważalne, przyznam więc, że z kilkoma mimozami wszedłem w głębszy kontakt, lekko je muskając i z obserwując, jak się kuliły i jak chowały przede mną listki. Aturi natomiast były przez twórców zmotywowane lekkim podmuchem z wentylatora, oczekiwany efekt wizualny osiągnięto szczególnie przy odpowiednim ustawieniu świateł. Ponadto – to już uwaga na marginesie – rośliny trzeba było na potrzeby tego performansu trochę „oszukać”, bo 19.00 to dla nich naturalna pora snu i inaczej zobaczylibyśmy rzecz o śpiących aturi i mimozach, a zupełnie nie o to chodziło. (Może więc były najzwyczajniej w świecie senne? - no nie wiadomo).

Strawińskiego właściwie tu nie było, poza wyświetlanymi na monitorach podtytułami jego dzieła i - poza odniesieniami do legendarnej choreografii Wacaława Niżyńskiego. Słynne melodie z baletu każdy sam sobie nucił jeśli znał, jeśli nie znał – nie nucił, i taka strategia również była przez autorkę przewidziana. Publiczność bowiem – z muzyka w głowie i bez niej – podążała za performerami, robiła im zdjęcia na tle roślin, dotykała je i wąchała (rośliny, nie performerów), albo - po prostu siedziała i patrzyła, słowem - uczestniczyła w tym misterium i była jego niezbędną częścią. Ale czy najważniejszą?

Bo może głównym bohaterem tego Święta Wiosny był prawie nieobecny tu Strawiński? A może jednak - rośliny, które chcąc nie chcąc zwijają listki albo zwracają się ku źródłu muzyki i światła, „tańcząc” właśnie?

A może - o tym, że tak bardzo – z jakichś powodów - chcemy te ich atawizmy zobaczyć?

 
2020, wrzesień, „DZIEJE SIĘ OBOK” - PRZEGLĄD WSPÓŁCZESNEGO SŁOWACKIEGO TEATRU

Divadlo Pôtoň, Bratysława

AMERYKAŃSKI CESARZ

Martin Pollack
reż. Iveta Ditte Jurčová

premiera 4 maja 2018

Poniekąd to teatr dokumentalny, przedstawienie bowiem powstało na podstawie reportażu Martina Pollacka, który opisał wielką emigrację mieszkańców Galicji do Stanów na przełomie XIX i XX wieku. Nasi bohaterowie uciekają przed biedą (już przysłowiową – galicyjską), głodem, przed wcieleniem do armii. Cóż to było za miejsce w umysłach naszych emigrantów, ta Ameryka? No, trochę jak ze snu albo z baśni, skoro sam amerykański cesarz wyrażał zgodę na wjazd niepiśmiennego galicyjskiego chłopa… A jak już wyraził - trzeba było jakoś się tam dostać, znaleźć pracę, i pewnie kiedyś spełnić swoje marzenie o kupnie sklepu z artykułami rożnymi, gdzie siostra stanie za ladą, a rodzice usiądą na ławeczce i będą pilnować interesu gdzieś w bieszczadzkiej wiosce. To kameralne przedstawienie – istotnie momentami baśniowe i oniryczne, było jednak przygnębiające, chwilami nawet okrutne, brudzące – w rożnym zresztą sensie, byliśmy bowiem świadkami upokorzeń (tak, był pretekst do rozebrania aktora) czy oszustw, jakich ofiarami padali emigranci, i dziś nóż się w kieszeni otwiera…

Faktycznie, trudno pokazać konieczność emigracji w jakichś pogodnych kolorach, ale zauważmy, że Wojciechowi Kościelniakowi w TCN się to udało, w jego Przybyszu ten Nowy Świat jednak potrafił przyjeżdżających do Stanów zachwycić, a w Cesarzu – życie naszych bohaterów zmienia się niewiele, owszem, niewolniczą nieludzką pracą oszczędzają te mityczne dolary, nie radząc sobie jednak dokumentnie ani z samotnością ani tęsknotą za bliskimi.

 
2020, wrzesień, „DZIEJE SIĘ OBOK” - PRZEGLĄD WSPÓŁCZESNEGO SŁOWACKIEGO TEATRU

Grupa Med a prach, Bratysława
EU.GENUS

Milan Kozanek
reż. Andrej Kalinka
Nie mam bladego pojęcia co to było. Performans? Koncert? Spektakl? Może instalacja? No naprawdę - kompletne pomieszanie z poplątaniem, z wchodzeniem sobie w słowo, przekrzykiwaniem, wygibasami solo i w duecie, zabawa gliną, błotem, wodą, muzyką, teatrem, po słowacku, polsku, hiszpańsku, angielsku, to było właśnie takie coś, taki dzynks, taki teges. I mimo niemożności nazwania tych 90 minut mojego życia, były to minuty w wysokim stopniu zachwycające.
Bo w ten nieco atawistyczny sposób bratysławscy performerzy (czy też aktorzy) przypomnieli nam, że najważniejsza w sztuce jest radość tworzenia, ta rozsadzająca nas energia, dzięki której powstają arcydzieła albo i gnioty, ale – powstają. Że sztuka to nie tylko piękno ale i brzydota, brud, coś, co zupełnie niespodziewanie nas poruszy, w co możemy się wpatrywać bez końca, i - że nikomu nic do tego, co nas wzrusza i się nam podoba.

Wreszcie – o tym, że każdy z nas może opowiedzieć o tym co zobaczył, co przeżył, o swoim świecie tak, jak lubi i i jak uważa za stosowne, tak jak wujek Juraja, który uwiecznił na obrazie trzy kąpiące się kobiety.

Zobaczcie jak będzie okazja, niczym ten napój - dodaje skrzydeł.

 
2020, wrzesień, „DZIEJE SIĘ OBOK” - PRZEGLĄD WSPÓŁCZESNEGO SŁOWACKIEGO TEATRU

Prešovské národné divadlo

MORAL INSANITY

Peter Brajerčík, Umberto Eco, Júlia Rázusová

reż. Júlia Rázusová

premiera 14 grudnia 2018

Jak się podobało? - spytała kuratorka. Nieczytelne metafory – odpowiedziałem. Ale tam nie było metafor – odpowiedziała zdumiona. Zupełnie jak z Kaliną Jędrusik i strażakiem...

Żeby zatem nie wpaść w pułapkę zastawioną przez twórców, wiedzieć trzeba, że ten monodram jest dokładnie o tym, co tu i teraz. Owszem, mamy odniesienia do sytuacji naszych południowych sąsiadów i w spektaklu wykorzystane zostały fragmenty wypowiedzi słowackich polityków (które to fragmenty wydały mi się znakomicie napisane, podczas gdy – to ponura konstatacja – te słowa rzeczywiście padły z ust przedstawcieli słowackiego narodu), ale... powiedzmy sobie, że w tym wypadku – na Słowacji, czyli wszędzie, nieco przedrzeźniając Alfreda J.

Rzecz o wrogu, o kimś realnym albo wymyślonym i stworzonym, czyją winą jest to, że u nas jest źle. O Żydach, Polakach, Czechach, Francuzach, Grekach, Węgrach - może o nich najbardziej – jak mi się wydało. Ergo - o gejach, cyklistach, o Zachodzie, o tych wszystkich, przez których JEST JAK JEST, którzy są gorsi od nas, którzy nie są nami...

Tytułowe moralne szaleństwo? Raczej cyniczna gra, wykorzystująca fakt, że chcemy być  manipulowani i że wierzymy tylko w to, o czym już wiemy.

Gorzkie, ale Peter Brajerčík na scenie znakomity.