TEATR AKADEMII SZTUK TEATRALNYCH W KRAKOWIE

 


2024, maj

BAJKA NA DOBRANOC

Scen. i reż. Miłosz Mieszkalski, Małgorzata Czerwień

Pokaz na 44. WST - 28 maja 2024

 

Ten koniec świata jest całkiem kuszący. 

Może dlatego, że wiadomo - że nadejdzie, więc jeszcze zawsze można coś ostatniego zrobić, coś, o czym się marzyło. Na przykład - rozebrać się do rosołu na scenie i zobaczyć jak to jest,  albo – opowiedzieć przed publicznością dowcip i go nie spalić. Oświadczyć się, albo chociaż zagrać te oświadczyny, czy – zapalić na scenie papierosa. Tak, Bajka jest również opowieścią o teatrze, a w teatrze wszystko jest możliwe, więc i to, że ktoś nam podaruje trochę beztroskiego czasu przed ową godziną zero, bo jak już przyjdzie co do czego to – pewien jestem - huknie znienacka i bez pytania nas o zdanie. A może nie huknie, tylko po prostu obumrze, bo już życiu się żyć nie będzie chciało? Tak jak temu drzewu, któremu jest wszystko jedno, choć rosnący obok kolega  ma w sobie znacznie większą wolę życia?

Katastroficzny, celowo nieco egzaltowany początek tego przedstawienia jest oczywiście prowokacją (udaną) i niezbędnym wstępem do fantastycznie zaimprowizowanej sceny spełniania ostatnich marzeń, choć gdybym się dowiedział, że była ona starannie napisana i koronkowo wyreżyserowana – to też bym się nie zdziwił.

 I owa nieprzewidywalność także jest siłą tego nieco bezczelnego, ale jednocześnie słodkiego, niezmanierowanego, bezpretensjonalnego i w sumie – jakoś poruszającego przedstawienia.


 

2023, grudzień

XVI MFT BOSKA KOMEDIA

PRAWDZIWE ROSENTHALE

AST KRAKÓW

Tadeusz Pyrczak

reż. Tadeusz Pyrczak

9 grudnia 2023

 

Mamy oto Święta Bożego Narodzenia, na które do swoich rodziców przyjeżdża dorosły już syn (Paweł Kruszelnicki). W tym domu zdecydowanie rządzi Ojciec (świetny Bartosz Cwaliński), wie wszystko najlepiej, nie znosi sprzeciwu, nie daje przestrzeni, ględzi, narzuca, manipuluje, chciałoby się go zatłuc. Matka (znakomita rola Wiktorii Krążek) przyzwyczajona do agresywnego słowotoku męża jest jakby w innym świecie, próbuje siłą spokoju uspokoić obu mężczyzn, przypominając, że święta to czas zgody i wybaczenia, a nie kłótni i wypominań. Ale jej się nie uda, nawet wspólnie zaśpiewana kolęda nie będzie transmiterem porozumienia ojca z synem (tej obłędnej a prościutkiej sceny po prostu nie da się odzobaczyć – i odusłyszeć, to majstersztyk). Czym się to świąteczne spotkanie skończy i co mają z nim wspólnego tytułowe Rosenthale?

Podczas 16. Boskiej Komedii obejrzałem dwie świetne etiudy reżyserskie stworzone na Forum Młodej Reżyserii (trzecia mi się nie podobała), które mogłyby być pokazane w dowolnym teatrze w kraju. To jest bowiem inteligentny, przemyślany i dobrze zagrany tzw. teatr środka, komunikatywny, z fajnym tekstem, pozbawiony eksperymentów formalnych, nieekscentryczny, z aktorami doskonale wiedzącymi co mają grać i - po co się na tych scenach znaleźli. 

Zarówno Rosenthale jak i Psa – zob. niżej - po prostu świetnie się oglądało. Tylko tyle i aż tyle.

 

2023, grudzień

XVI MFT BOSKA KOMEDIA

Egzamin pod opieką dra Marcina Wierzchowskiego

Tekst - zespół; na podst. improwiacji dram. Szymon Król

PIES

Reż. Barbara Bendyk

9 grudnia 2023


Mamy oto młode małżeństwo (świetne role Joanny Karcz i Michała Badeńskiego) i psa (bardzo wiarygodny Maciej Kamiński). Kamil wychodzi z psiakiem na spacer, pies się urywa ze smyczy i – ucieka. Ogłoszenia na FB nie przynoszą rezultatów, by więc znaleźć zwierzaka Maja decyduje się skorzystać z pomocy medium (znakomita Olga Wojtkowiak)…

Wyszedłem z tego kameralnego spektaklu cały w skowronkach, gdyż niesłychanie lubię taki teatr. Było to: mądre, empatyczne, wciągające, zabawne, ironiczne, dobrze zagrane i dobrze napisane, oraz – krótkie. Kropka na końcu tekstu znalazła się tam, gdzie być powinna, chociaż widziałem oczami wyobraźni dyrektorów niektórych teatrów, eksploatujących in spe ten tytuł, którzy nie dopuściliby, żeby spektakl się TAK się kończył, bo „widz musi wiedzieć”.  Nie musi.

Ba, trudno nawet w jednym zdaniu napisać, „o czym to było”, bo mieliśmy opowieść o miłości i zazdrości, o komunikacji z przedstawicielami własnego i obcych gatunków, o uciekaniu przed czymś i przed kimś i o pewnym tabu związanym z powodami takich ucieczek – i ludzkich i psich.

Wcale a wcale się nie dziwię, że reżyserka zdobyła grand prix na FMR, gdyż rzecz jest po prostu olśniewająca.

 

2023, październik

ANIOŁY W AMERYCE

Tony Kushner, tłum. J. Poniedziałek

reż. Michał Borczuch

premiera 23 września 2023

 

Wybierałem się do Krakowa z pewną dozą sceptycyzmu, bo wydawało mi się, że ten tekst dziś jest trochę anachroniczny, przecież zarazę – w cieniu której żyją bohaterowie Kushnera – właściwie opanowano, można ją kontrolować, o czym więc dziś mogą być Anioły? – zastanawiałem się.

Ano - dokładnie o tym samym, co wtedy  gdy na AIDS się umierało - o najważniejszych ludzkich sprawach: o miłości, między mężczyznami i między ludźmi, o przyjaźni, lojalności, o podejmowanych przez nas decyzjach i o ich odwracalnych i nieodwracalnych skutkach, o uczciwości - głównie wobec siebie, no i rzecz jasna – o aniołach. Oglądałem się ten spektakl z wrażeniem, może pewnością, że owszem, ów miecz zabójczej wówczas choroby gdzieś tam nad naszymi bohaterami wisi, ale to nie on jest najważniejszym determinantem ich życia, jest nim – jakkolwiek to zabrzmi - samo życie.

Aktorzy są wspaniali, wszyscy. Zagrali ten diablo trudny (bo najeżony mnóstwem pułapek) tekst w punkt, wszystkie kushnerowskie emocje i niejednoznaczności pokazując bez kuszącego przecież melodramatyzmu, bez pierieżywania, cieniem nawet nie odnosząc się do być może znanych im pierwowzorów – serialu czy ikonicznego przedstawienia Krzysztofa Warlikowskiego z 2007 roku.

Tak, to jest bardzo ICH spektakl, na tyle aktorski, że przez myśl mi przeszło, że robota reżysera w tym wypadku ograniczała się tylko do poustawiania po kolei scen. A przecież patrząc na efekt można sobie tylko wyobrazić, ile cały zespół kosztowało przygotowanie Aniołów,   i - ile kosztuje każde ich wystawienie.

Proszę nie przegapić, mamy w tym wypadku do czynienia nie tylko z olśniewającym spektaklem, ale i – co równie istotne - ze znakomitym dyplomem.

 

ORESTEIA

Ajschylos

zarządzanie procesami twórczymi : Michał Zadara

premiera 8 lutego 2023

 

Mówiło się o tym dyplomie na długo przed premierą, ponieważ Michał Zadara zdecydował się poprowadzić pracę swoich studentów w dość – jak się mawiało – ekstrawagancki sposób, zadaniowy, bez takiej bieżącej pracy nad materiałem, mówiąc najkrócej – aktorzy mieli równorzędny bądź nawet większy od reżysera wpływ na obraz całości. Byłem więc więcej niż zainteresowany efektami tejże pracy i nie ukrywam – z pewnym niepokojem o własny stan psychofizyczny szedłem do teatru na 22.00 na trzygodzinny spektakl. A tu – niespodzianka, bo nie tylko minęło jak z bicza trzasnął, wciągnęło i „dało zadowolenie artystyczne”, ale również – zaplanowano dwie przerwy!

Aktorzy – jak przystało na klasyczny grecki tekst – grają po kilka ról, ten zabieg jest jakby idealny dla spektaklu dyplomowego, bo cała dziewiątka ma szansę pokazać swój talent we wszystkich odcieniach, najskuteczniej to zrobił istotnie znakomity Kamil Pudlik, zdobywając I nagrodę aktorską 41. Festiwalu Szkół Aktorskich. 

Tekst Ajschylosa, dojmująco współczesny, a może lepiej napisać – bezczasowy – brzmi w ustach całej dziewiątki świetnie, bo mają absolutną władzę  nad każdą frazą, zdanie, przecinkiem, i pauzą, doskonale wiedząc, co i dlaczego chcą nam z tej sceny opowiedzieć.

Ta klasyka w ich wykonaniu jest faktycznie żywa, także w znaczeniu – dyskutowana, bo są i głosy dogłębnie krytyczne, nie dające zgody i na taką interpretację Ajschylosa i - na sposób, w jaki to przedstawienie powstało. Trudno tak zupełnie te głosy zlekceważyć, niemniej – to kategoria dla mnie jakoś istotna – oglądało się Oresteję po prostu dobrze.


 

2023, maj

ŚWIAT GDZIEŚ INDZIEJ

John Crowley

adapt. i reż. Marcin Czarnik

premiera 4 lutego 2023

 

Pewną chwilę zajęło mi umoszczenie się w tej opowieści, gdyż rzecz wydała mi się nieco „dziwna” (jeśli to odpowiednie słowo), im dalej w las, tym bardziej było dziejsko-czarodziejsko, ale w tej „dziwności” jej siła, w końcu mamy do czynienia z adaptacją powieści fantasy. Czyli jakby z baśnią – o zaczarowanym domu, w którym naszych bohaterów spotykają niezwykłe zaiste przygody, gdzie jest dużo emocji i uczuć, platonicznych i zgoła nieplatonicznych też. Owe mrugnięcia okiem do widza, zdradzające różnego rodzaju niedwuznaczności, były czymś słodkim i bardzo inteligentnym.  No więc – niezwykłe rzeczy się w tym domu dzieją, a przestają dziwić, kiedy… okaże się, że ten dom to Teatr. Takie przecież miejsce, w którym jednocześnie może trwać wojna i sielanka, w którym można się kochać i pojedynkować, w którym wreszcie umowność styka się z dosłownością. Co w tym Teatrze jest naprawdę? A co jest tylko czy aż - iluzją?

To jest takie przedstawienie, w którym główne role – obok siódemki wszechstronnie utalentowanych aktorów – grają także: adaptacja, scenografia, kostiumy i choreografia, mamy znakomicie, misternie przygotowane i odegrane sceny walki, słowem – to widowisko, co się zowie! A ponieważ mamy do czynienia z dyplomem specjalizacji wokalno-aktorskiej, znaczna część spektaklu jest fantastycznie, porywająco zaśpiewana (zupełnie jestem spokojny o przyszłość aktorów), zaapelowałbym jedynie o napisy, żeby móc lepiej zrozumieć, jak (owszem – w części powszechnie znane – ale jednak w obcym języku) piosenki komentują to, co akurat dzieje się na scenie.

 
2019, grudzień

BURZA

William Szekspir, adapt. G. Jarzyna, M. Wawrzyniak

reż. Grzegorz Jarzyna
premiera 23 października 2019

Jeden z najbardziej kontrowersyjnych spektakli Boskiej Komedii’19 jest pokazywany na scenie eksperymentalnej AST i warto o tym pamiętać zanim powiesimy kolejnego psa. To eksperyment. Zatem - ktoś, np. licealista, który chciałby się dowiedzieć „o czym jest książka pt. Burza autorstwa Williama Szekspira”, obejrzawszy to przedstawienie, powie później na polskim, że - apelem o nieużywanie plastikowych słomek. Może trochę przesadzam. Ale tylko trochę.

W tym spektaklu dyplomowym młodzi aktorzy nie mają okazji pokazać swoim przyszłym pracodawcom   swojego talentu i warsztatu, gdyż wszyscy wyglądają tak samo, znanego mi Macieja Musiała rozpoznałem dopiero w ostatnim kwadransie tegoż performansu. Mają tak samo pomalowane twarze, takie same kostiumy, do tego – co również nie ułatwia – zamieniają się granymi rolami, ich nazwiska są wypisane specjalnym flamastrem na ich plecach, nie mam pewności, czy chciałbym ten zabieg zrozumieć, wydał mi się czymś na granicy rozpaczy, jakby godzinę przed premierą przypomniano sobie, że to jednak dyplom, że tu akurat nazwiska aktorów są istotne. Choć może i idea tego miała inną genezę. Może, wszak spektakl eksperymentalny jest po to, żeby gdybać.  

Nie da się tego dobrze zagrać, to role dla cyborgów – zauważył jeden z krytyków. I tę opinię trzeba uszanować, ale… można mieć wrażenie, właśnie tak miało być. Uczelnia natomiast podkreśla, że studenci mieli okazję pracować z jednym z najważniejszych reżyserów w naszym kraju, co jest ważniejsze od efektu tej pracy, że można było sobie pozwolić na daleko idącą eksperymentalność tego projektu, a dyplomy mają jeszcze dwa, więc będą mogli się „pokazać”. Może, trzeba spytać aktorów, co o tym wszystkim sądzą. Ale lepiej Burzy jako precedensu nie traktować i nie iść tą drogą, bo wtedy sens dyplomów dość mocno się zmienia. A może właśnie powinien się zmienić?

Mam do tego spektaklu dwie uwagi. W ten post apokaliptyczny świat JEDNAK wszedłem, nawet – o zgrozo – się tam umościłem, wiem, po co Jarzyna Szekspirem przemówił, ale… teksty dopisane były momentami boleśnie manieryczne i egzaltowane, nieadekwatne, bardzo nie pasujące, obce. I w ustach aktorów zabrzmiały fałszywie. Może i tak miało być. Na pewno jednak źle się czuli w swoich kostiumach, widać było, że coś ich uwiera. Albo było tych kostiumów za mało, albo - za dużo. Biorąc pod uwagę, że to jednak szkoła, pewnie za mało, ale… i tej pewności nie mam.

 

2019, maj, w ramach 37. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi 

SPALENI SŁOŃCEM_SECONDHAND_

reż. Agnieszka Glińska

premiera 9 listopada 2018 


Rzecz na podstawie czy też inspirowana filmem Nikity Michałkowa, zauważmy, że spektakli, które odwołują się do kina powstało w tym sezonie wyjątkowo dużo. Część z nich dyskutuje z tymi filmami, część puszcza doń oko, inne bawią się filmową konwencją itepe. Wiadomo, stare dobre małżeństwo kina i teatru.

Kłopot wówczas, gdy bez znajomości filmu do którego przedstawienie nawiązuje, nie ma sensu iść do teatru, taka sytuacja ma moim zdaniem miejsce z Kinem Moralnego Niepokoju w Nowym, także i ten krakowski dyplom wydał mi się nieco zawiły, bo owszem, Michałkowa widziałem, ale było to 24 lata temu. Więc poza ogólnym zarysem i klimatem, nie za wiele ze Spalonych pamiętam, dlatego momentami trudno było mi zrozumieć co i dlaczego działo się na scenie z bohaterami.

Ale – w tym przypadku może to niespecjalnie istotne? Bo z perspektywy czasu myślę sobie, że to przedstawienie faktycznie jest rozwinięciem myśli Czesława Miłosza ze Zniewolonego Umysłu (do przeczytania w programie) o różnicy między aktorstwem w teatrze a aktorstwem życia codziennego. 

W czasach o których opowiadał Michałkow, owo codzienne aktorstwo musiało być perfekcyjne po prostu - żeby przeżyć, grali zatem wszyscy, jednocześnie wiedząc, że i inni grają.

Wiec ten film mógł być idealną lupą, przez którą można szukać odpowiedzi na pytania - co się np. dzieje, jak już nie można wyjść z wybranej przez nas roli? A dziś - Ile w nas aktorów?  I czy na pewno wiemy, kiedy kończą się grane przez nas spektakle?

 

2019, maj, w ramach 37. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi

ZACHODNIE WYBRZEŻE

Bernard-Marie Koltès

reż. Maja Kleczewska

premiera 23 lutego 2019 


Mroczne, brudne (oraz mokre), smutne i pozbawione nadziei wzbudziło na łódzkim festiwalu dużo emocji, mała scena Nowego nie pomieściła wszystkich chętnych widzów, szkoda. Zobaczcie w Krakowie, póki czas, warto dla znakomitego aktorstwa, wszyscy bowiem na scenie stworzyli wrażenie, jakby z Mają Kleczewską pracowali od lat, jakby ta praca przebiegła lekko i bezboleśnie, podczas gdy wiadomo, że tak nie było, bo nigdy nie jest. Historia jest może i banalna, może i naiwna, rolex i jaguar są symbolem życia, z którym bohater grany przez Ireneusza Mosio chce się rozstać. I istotnie się rozstaje, a zegarek i auto trafiają do ludzi zamieszkujących hangar przy tytułowym West Pier. I tam czekają na prom, który nie chce przypłynąć. Oczywiście w pewnym zwulgaryzowaniu streszczając.


Kiedy wszedł na scenę bohater (bohaterka właściwie) grany przez Michała Sikorskiego, pomyślałem – dziwna ta dziewczyna, no ale to Kleczewska, więc luz. Dopiero w połowie spektaklu zorientowałem się, że pod peruką i sukienką kryje się jednak aktor, nie aktorka. Zdaję sobie sprawę, że zagranie płci przeciwnej (czy też transwestyty) jest dość podstawowym zadaniem aktorskim, ale naprawdę, zobaczcie. Zasłużone wyróżnienie dla p. Michała, zdecydowanie.

Świetni również i zapadający w pamięć pp. Aleksander Talkowski i Maja Wolska, na szczęście reżyserka każdemu z aktorów dała możliwość pokazania talentu w tym spektaklu, jak na dyplom przystało.

Niestety, nie było to regułą, no ale to już inna opowieść.

 

2019, maj, FILIA WE WROCŁAWIU, w ramach 37. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi

SŁABY ROK

reż. Martyna Majewska

premiera 12 kwietnia 2019 


Spektakl rozpoczyna się od sceny egzaminu, podczas którego aktorzy podlegają dość surowej ocenie. I ta właśnie scena mogła wywołać niezadowolenie czy furię wśród pedagogów, bo choć wydala mi się nieco przerysowana i ździebko groteskowa (mówiono mi, że wcale nie), to jednak wprost i zupełnie serio nazywa się tutaj okrucieństwem fakt szufladkowania ich talentu, wrażliwości, umiejętności i – o zgrozo - fizyczności. Profesorowie nazwali ich „słabym rokiem”, bo „tak się przecież mówi”, prawda? Ale - jak z taką opinią żyć? Właśnie o tym jest to znakomite przedstawienie.

Bardzo dobrze się stało, że Słaby Rok - po karczemnych awanturach – został w Łodzi pokazany, nie będę pisał może, co tę aferę wywołało, bo nie w tym rzecz, zarzutem była – mówiąc najkrócej – zbyt mała „lalkowość” tego spektaklu, mówiono, że nie reprezentuje ono SPECYFICZNYCH umiejętności absolwentów Wydziału i dlatego nie można tego światu pokazać. Nie wiem, nie znam się, może gdyby lalek było tam o 7%, 13% lub 17% więcej – nie byłoby całego zamieszania. No może. Żart. Teraz pauza psychologiczna…


Wiem tylko tyle, że obejrzałem poruszający, zabawny, ale i bardzo gorzki spektakl tak wiele mówiący o nie do końca normalnym świecie, który nas otacza, i o wrażliwych utalentowanych ludziach, którzy właśnie zaczynają na tymże świecie dorosłe życie.

Życzę wszystkim, żeby byli „jak Janusz Gajos” i dziękuję za fantastyczne dwie godziny mojego życia, które spędziłem z Wami w teatrze.

 

2019, maj, FILIA WE WROCŁAWIU, w ramach 37. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi

JUTRO ZAWSZE BĘDZIE JUTRO

na podstawie songów Bertolda Brechta

reż. Wojciech Kościelniak

premiera 14 listopada 2018

Oszalałem. Łódzka współpublicznosć też, bo takiej dawki nieprawdopodobnej energii ze sceny przyjąć bezkarnie niepodobna. Widać było krew pot i łzy, które niewątpliwie towarzyszyły katorżniczej pracy, jaką aktorzy w to przedstawienie włożyli, widać było pasję, błysk w oczach i radość z bycia, grania i śpiewania w tym miejscu i w tym czasie. A brechtowskie songi, których dość dawno nie słuchałem, okazały się tak bardzo o tym, co tu i teraz, o miłości, marzeniach, niepewności tytułowego jutra, okazały się także - co podkreślał reżyser - materiałem wybuchowym , przeraźliwie dojmującą przestrogą przed nieszczęściem wojny.


Fantastyczne i dopracowane w najdrobniejszym szczególe są sceny zbiorowe,  i – pełne talentu te solowe. Chcę podkreślić, że znakomici są wszyscy występujący w tym spektaklu aktorzy, ale nagrody dla Żanety Homy szczególnie mnie ucieszyły, gdyż wydawało mi się, że dotychczas nikt nie zaśpiewał Ballady o martwym żołnierzu lepiej i mocniej od Elżbiety Wojnowskiej.

A jednak.

 

2018, grudzień

MÓJ NIEPOKÓJ MA PRZY SOBIE BROŃ

Mateusz Pakuła, dram. W. Loga-Skarczewski

reż. Wiktor Loga-Skarczewski

premiera 10 grudnia 2018


Świat się często dobrze składa, naprawdę. Akurat byłem w Krakowie, akurat zabrakło biletów na jeden z „boskich” spektakli, i - akurat Wiktor miał premierę spektaklu ze swoimi studentami. Świat się często dobrze składa…

Utopia? Przestroga? Czy tylko wizualizacja sumy wszystkich naszych lęków? A może ten świat już trochę taki jest, tylko nie dopuszczamy tej myśli do siebie, broniąc się nogami, rękami, wrażliwością, strachem i niepokojem, który nosi przy sobie broń, hm? Przecież już zmieniane są znaczenia najważniejszych słów, tych definiujących nasze życie. Przecież już nie umiemy ze sobą rozmawiać i patrzyć prosto w oczy, za to - mamy słowotok na messendżerze, i bez przerwy wrzucamy jakieś selfies do Internetu, przecież wodzirej telewizyjnego show jest właściwie tylko minimalnie przerysowany, przecież jeśli jesteś w jakikolwiek sposób inny, no to przecież – pedał, a przecież… itp.itd.

W spektaklu dopracowana jest każda sekunda, widać fantastyczną robotę choreografa i scenografa, widać krew, pot, łzy i talent aktorów, którzy opowiedzieli tę historię o dziwnej peregrynacji Guliwera bez cienia fałszu, zadając i mądre i trudne pytania o ten śmietnik, w którym przyszło nam żyć.

Bardzo dobre przedstwienie.