TEATR WARSAWY

 
 
 

2024, luty

MATKA I DZIECKO

Jon Fosse

reż. Adam Sajnuk

premiera 15 grudnia 2023

 

Powiedzmy to sobie głośno: ten chłopak został przez matkę porzucony.  Nie – zostawiony pod opiekę dziadków - jak można przeczytać, nie, po-rzu-co-ny. W sensie i fizycznym i emocjonalnym.

On, dorosły już facet, student, odwiedza ją w drogim apartamencie w Oslo. Jest bardzo zamożna, robi karierę, zapewne jest w swoim świecie szczęśliwa, w każdym razie – właśnie takiego życia chciała. Nie ma między nimi niczego, co zwykle łączy matkę i dziecko, skoro ona w pewnym momencie zaczyna swoje dziecko najzwyczajniej uwodzić. Pogubiła się, a - może on popełnił błąd przychodząc do niej? Cóż, jak mówi - chce się dowiedzieć, czy rzeczywiście planowała aborcję. A po co mu ta wiedza, skoro od zawsze nie ma z matką nic wspólnego? Skoro - spędził beztroskie dzieciństwo u dziadków a następnie wychowywał się w rodzinie swojego ojca… Nie miałby lepszego dzieciństwa z niedojrzałą matką, to pewne. Z jaką wiedzą z tego kuriozalnego spotkania wychodzi? Czy naprawdę jest swoją matką rozczarowany?


To jest spektakl o tym, że nie każdy powinien mieć dzieci. I tyle. Mieszanie w to psychologii i złożoności postaci jest nieporozumieniem.

Jakkolwiek gorzko powyższe brzmi, przedstawienie jest znakomicie zagrane przez oboje aktorów, Kamila Baar jest olśniewająca, ale to Maciej Czerklański ma zadanie moim zdaniem trudniejsze, bo większość czasu musi słuchać matczynych farmazonów. I słucha znakomicie.

2023, styczeń

NASZE MIASTO

Thornton Wilder

reż. Adam Sajnuk

premiera 29 stycznia 2023

 

Adam Sajnuk sięgnął po klasyczny (1938) – i na pierwszy rzut oka mało dziś pasjonujący tekst – o codziennym życiu leżącego na prowincji amerykańskiego miasteczka Grover’s Corner. Mamy oto pierwszą dekadę poprzedniego wieku i mieszkające obok siebie rodziny lekarza Gibbsa i wydawcy gazety – Webba. Ich dzieci - George i Emily chodzą ze sobą, zakochują się, a – następnie zakładają rodzinę. W tle – bliźniaki urodzone w polskiej dzielnicy, handlarz antykami zainteresowany pewnym meblem, chór, z którego żona Gibbsa wraca jak zawsze późno… I to tyle? Tak, właśnie tyle. I przez życie bohaterów prowadzi nas niczym wszystkowiedzący chorus – reżyser, a to przywołujący, a to - odsyłający postaci na drugi plan, a to - zdradzający ich losy, słowem - kreujący ten maleńki świat, któremu przez godzinę z okładem się przyglądamy. I nie można odeń oderwać wzroku.

Jest bowiem w tej pozornie pokrytej patyną historii coś bardzo współczesnego i coś wzruszającego. To opowieść o czymś, na co nie zwracamy uwagi, mianowicie – o… codzienności, tej mieszającej ze sobą najskrajniejsze uczucia; i tej najzwyklejszej - pasjom, którym się oddajemy, śniadaniom, które co rano jadamy z najbliższymi, śmietanie którą kupujemy w sklepie za rogiem, zadaniom z matematyki, z którymi sobie nie radzimy. Czasem tylko ktoś umrze, a niekiedy komuś się urodzą bliźnięta... I tak to się toczy, tak sobie mija, świat wokół nas się codziennie zmienia nie do poznania i jednocześnie – nie zmienia się na nim zupełnie nic.

Nasze Miasto jest najlepszym od lat spektaklem Teatru Warsawy z fantastycznymi rolami wszystkich dziewięciorga aktorów, prawem krytyka zwrócę jednak uwagę na parę naszych głównych bohaterów – Miłosza Broniszewskiego (George) i Monikę Markowską (Emily).

Koniecznie.

 

2021,  grudzień 

KOBIETA I ŻYCIE
Malina Prześluga
reż. Jan Jerzy Połoński
premiera 18 grudnia 2021

Najkrócej – zgodnie z tytułem, o kobiecie, a raczej – o kobietach, i – o życiu.
Tekst Maliny Prześlugi jest jak zwykle dobry, jednak – uprzedzam – momentami naprawdę wulgarny. I tym razem to przeszkadzało w odbiorze,  kurwamacie w ustach aktorek brzmiały po prostu obco, źle, także dlatego, że te najwulgarniejsze momenty zagrano z pewną egzaltacją i pretensją, rozumiem oczywiście intencje, ale… Cóż, ździebko przedobrzono z ekspresją. Było za dużo podniesionego głosu, emocje aż się ulewały, ocierało się to w najlepszym wypadku o sztuczność. Najlepsze i najbardziej poruszające momenty tego przedstawienia były bowiem ni mniej ni więcej - wyszeptane. Niepotrzebnie także odniesiono się w tak bezpośredni sposób do współczesności, projekcje z protestów paradoksalnie zwulgaryzowały bardzo przecież uniwersalne przesłanie  tekstu.

Monolog, który słyszymy w finale, z kolei wydał mi się trochę obraźliwy. Niestety nie mogę tutaj explicite go przywołać (bo drukuje mnie e-teatr), ale – mówiąc w uproszczeniu – twórcy informują, że nie dbają o opinię publiczności. Skoro tak - to po co w ogóle robić przedstawienie dla widzów?

Czy może coś źle zrozumiałem?
 

2021, listopad

ŚWIŃSTWO

Marie Darrieussecq

reż. Adam Sajnuk

premiera 27 listopada 2021

Kurczę, jakoś jestem odporny na kontrowersyjną francuską prozę.

Bardzo głośny, przetłumaczony na 40 języków tekst ani mnie nie rozbawił, ani nie poruszył, ani zirytował, nie wzbudził niesmaku ani – nie zawstydził (co zapowiadano w Internecie). Po kilkunastu minutach faktycznego wciągnięcia się w historię naszej bohaterki, zacząłem się  trochę nudzić, ta opowieść stała się jakoś przewidywalna, czegoś było za dużo, czegoś takiego, co znieczuliło i najzwyczajniej wyłączyło. Proszę jednak nie myśleć, że piszący te słowa jest jakimś troglodytą czy mizoginem, przeciwnie,  po obejrzeniu w tym samym przecież teatrze Kobiety, która wpadała na drzwi nie mogłem ze wzburzenia spać ze trzy dni, a przecież oba te spektakle są w jakiś sposób do siebie podobne. Coś zatem nie zadziałało. Co?

Na pewno nie aktorstwo, Ada Dec, Justyna Fabisiak i Angelika Kurowska zagrały znakomicie (Konrad Żygadło również, choć jego rola wymagała zdecydowanie mniej poświęceń), świetnie zabrzmiała perkusja na żywo (Szymon Linette), czuć było pewną jak zawsze rękę reżysera. Szkoda jednak, że tyle talentu i energii włożono w po prostu kiepski tekst.

Świństwo było – jak przypuszczam - ostatnim repertuarowym przedstawieniem nowomiejskiej sceny, nie wiadomo - co teraz… Jest 2 grudnia, nie ma repertuaru, nie ma żadnej informacji. Ktoś wie, o co chodzi miastu stołecznemu Warszawa?

 

2020, marzec

Daniel Kehlmann

INWIGILIACJA

reż. Adam Krawczuk

premiera 6 marca 2021

Mamy oto wigilijny wieczór i – no właśnie – przesłuchanie? Pogawędkę? W każdym razie Judith (Monika Mariotti) nie przyszła dobrowolnie, nie zna swojego statusu podczas tej rozmowy i dlatego nie chce odpowiadać na pytania Thomasa (Dominik Bąk). A ten, ku jej zdziwieniu, wie o swoim gościu prawie wszystko. Judith jest profesorem, zajmuje się strukturalną przemocą, jeden z jej tekstów seminaryjnych na prywatnym laptopie wydał się służbom szczególnie niebezpieczny, czy to ją czyni podejrzaną? Thomas ma dosłownie minuty, żeby zapobiec zamachowi bombowemu, zrobi więc wszystko, żeby wydobyć informację o miejscu podłożenia mającej za chwilę wybuchnąć bomby. Więc – gdzie ta bomba jest?

Oglądamy thriller, umieszczony w naszych czasach i nas wszystkich dotyczący, szczęśliwie Kehlmannowi udało się uniknąć publicystycznych diagnoz, w sprawie tego – co i ile wolno aparatowi państwowemu żeby zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Ta dyskusja przetoczyła się po świecie szczególnie po 11 września, ale przecież ani wygasła ani nie skończyła się żadnymi sensownymi wnioskami. A zatem – po czyjej staniemy stronie – Thomasa czy Judith?

Więc tekst bardzo mi się podobał, mniej – wykonanie. Thomasa było jakby za dużo, a Judith – za mało, relacja zaś między nimi wydała mi letnia, zabrakło i stopniowania napięcia – wszak to thriller, i - napięcia w ogóle.

 

2020, listopad

ZAMKNIĘCI W SOBIE. STAND-UP

reż. Aneta Wróbel, Bartosz Wierzbięta

premiera 6 listopada 2020

Poznaliśmy w TW ośmioro debiutujących artystów, którzy wybrali gatunek sztuki niełatwy, więc zupełnie normalne, że jednym poszło lepiej a innym - gorzej. Część stand-upów była bardzo zabawna, a pozostałe mniej, były też – no cóż - niezabawne. Niecenzuralne słowa, bez których obyć się tu niepodobna, zabrzmiały w ustach części aktorów fałszywie, a u innych - niczym pełnokrwiste mięso. Nad dykcją i stresem u jednych można byłoby popracować, podczas gdy inni nie mieli z tym problemu. Były występy ździebko za długie, były takie, które zostawiły niedosyt i były również takie „w sam raz”.

Przepraszam za mizerię tych obserwacji, ale jak sądzę – w tym wypadku nie ma potrzeby jakiejś głębszej analizy obejrzanego dzieła, bo spędziłem w TW po prostu bardzo sympatyczny (ostatni przed lockdownem) wieczór. Tylko tyle i aż tyle.

 
2020, październik
TRZY DNI DESZCZU
Richard Greenberg
reż. Rafał Mohr
premiera 27 sierpnia 2020
Mamy oto bardzo kochające się rodzeństwo – Nan i Walkera, którzy spotykają się po dłuższej przerwie, Walker był bowiem we Włoszech, o czym Nan nie wiedziała, wariując z obawy o brata, bo Walker mówi co prawda dużo, ale nie o tym, co trzeba. Spotykają się ze smutnej okazji – odczytania testamentu ich ojca. Dołącza do nich Pip, syn wspólnika ich taty, który to Pip ku zdumieniu wszystkich dziedziczy dom, który zgodnie z ustaleniami rodzeństwa miał przypaść Walkerowi. I mamy akt drugi, o którym napisać nie mogę nic, żeby po prostu nie zepsuć Wam spektaklu.
Trzy dni deszczu to wciągający, mądry, świetnie zagrany, taki typowo „warsawowy” spektakl, cóż – o życiu i całej reszcie. O tym np. że od genów nie uciekniemy, że - choć mówimy tym samym językiem, często zupełnie się nie rozumiemy. I że trzeba w związku z tym zrozumieć strategię tych, którzy w ogóle przestali się ze światem komunikować, nie odnajdując w tym procesie sensu. O - przyjaźni, która jest uczuciem silniejszym od miłości, o miłości, która jest trudną sprawą, i - która niestety albo i stety mija. O tym wreszcie, że wszystko, ale to zupełnie wszystko, co robimy ma swoje konsekwencje – widoczne i niewidoczne, dokuczliwe i przyjemne, prędzej czy później, ale – zawsze ma.
Na scenie - Justyna Kowalska, Piotr Ligienza i Maciej Raniszewski, całą trójkę świetnie się ogląda, a reżyserowi gratuluję bardzo udanego debiutu.
 
2020, wrzesień

NIE PIJĘ, NIE PALĘ, CHĘTNIE ZROBIĘ Z PANI MAMĘ

Konrad Oprzędek
reż. Anna Gryszkówna
premiera 5 grudnia 2019
Tytuł został wzięty z pierwszej historii - dziewczyny, która chce zajść w ciążę z dawcą , bo starania o potomstwo z meżem od lat nie przynoszą rezultatów. Zaczyna od zamieszczenia ogłoszenia w internecie, kto i z jakimi motywacjami oferuje swoją „pomoc”?
Nie jest to jednak spektakl o wymarzonym macierzyństwie, raczej o wymarzonym świecie, w którym – pokolenie odchowane przez rodziców w pewnej bańce – właśnie zaczyna własne, prawdziwe życie. Wymarzonym świecie? A może po prostu – normalnym? Takim, w którym wystarcza na czynsz, na rachunki, takim, w ktorym można przy użyciu tego samego przecież języka porozumieć się z rodakami, także najbliższymi. A jednak – coś nie działa. Swiat jest chory – czy może to coś w nas?
Gorzki to spektakl, choć są momenty zupełnie pogodne a nawet zabawne, myślę sobie, że dla mniej więcej trzydziestolatków będzie to teatralne odbicie codzienności, w której żyją, dla ździebko starszych – pewnego rodzaju przewodnik po stanie ducha pokolenia niżej. Nie palę... jest najlepszym przedstawieniem Anny Gryszkówny, jakie widziałem, zagranym i zaśpiewanym z wdziękiem i talentem, aliści skróciłbym całość o 15 minut,

i usunął Wieżę radości Sztywnego Pala Azji, już w 1987 roku utwór ów był Himalajami egzaltacji - „palą się na stosie moje ideały, jutro będę duży, dzisiaj jestem mały”.

Nawet moja śp. babcia Maria miała z tego szlagwortu niezłą bekę.
 

2020, czerwiec

INCOGNITO

Nick Payne

reż. Kamila Straszyńska

premiera 26 czerwca 2020

Incognito jest opowieścią o trzech światach, w kilkanaście ról płynnie przechodzących w kolejne - wciela się czworo aktorów, opowiadając nam o doktorze Harveyu, który badał mózg Einsteina, o – Henrym Molaisonie, który stracił pamięć krótkotrwałą, wreszcie – o neuropsycholożce Marcie, która próbuje zrozumieć działanie SWOJEGO mózgu. Rzecz - najprościej mówiąc – właśnie o tym kilogramowym mniej więcej organie ciała, który zupełnie niezależnie od nas zawsze poszukuje sensu i łączy ze sobą fakty, a w każdym razie – stara się. O tym, że mózg jest mającą jednak ograniczoną pojemność przechowalnią wspomnień, i o tym, że niekiedy nie umie (a czasem nie chce) przyswajać i przetwarzać

nowych informacji, zatem o tym, czym tak naprawdę jest „pamiętanie”.

Kilka scen zostało mi w pamięci, ale nie będę ukrywał, że w całości ten tekst mnie jednak znużył, nie miałem wielkiej radości budowania sensów z tych porozrzucanych przez Payne’a klocków.

Odniosłem tez wrażenie, że aktorzy doskonale wiedzieli, że biorą udział w przedsięwzięciu ambitnym i bardzo się w związku z tym starali, może odrobinę więcej dezynwoltury nadałaby temu spektaklowi pożądanej jednak, właśnie „paynowskiej” zwiewności? Może.

 
2019, wrzesień
KOBIETA, KTÓRA WPADAŁA NA DRZWI

Roddy Doyle

reż. Adam Sajnuk

premiera 19 czerwca 2019 

Zupełnie nie pokochałem Pauli od pierwszego wejrzenia, droga Rude, przeciwnie. W którymś momencie miałem i ja ochotę przyłożyć jej za bierność (w przenośni naturalnie, brzydzę się przemocą), bo gdybym był na miejscu bohaterki, to bym dwa razy mocniej oddał, stłukł lico durszlakiem albo związał nocą siusiaka w węzełek albo coś gorszego zrobił. A ona - mężowi, ojcu swoich dzieci, katu – poddaje się, jakby przyjmując to wszystko, co ją spotyka z dobrodziejstwem małżeństwa, jakby w imię niegdysiejszej miłości i pożądania, dobra dzieci czy - lęku przed samotnością. Ale nie jestem na jej miejscu, trudno mi zrozumieć motywacje zabijanej de facto zakochanej kobiety, mimo to patrzyłem na Anetę Todorczuk jak na zjawisko.

Tekstu jest bardzo dużo i jest trudny, „gęsty”, wymaga od aktorki nieprawdopodobnej precyzji, polecam ten spektakl – i piszę to zupełnie serio – studentom aktorstwa, żeby się przekonali, że przedmiot „impostacja” jest naprawdę przydatny. Dwie godziny zmieniających się co moment emocji - od rozpaczy do euforii, można niechcący przeszarżować, ale - reżyser z aktorką wykonali fantastyczną robotę nad ujarzmieniem tychże emocji.

Może nie do końca dobry wybór na walentynki czy dzień kobiet (chociaż – kto co lubi), ale zdecydowanie - nie przegapcie,  gra na żywo świetna muzyka, a p.Aneta lepiej niż w oryginale śpiewa piosenki Sinead O”Connor, do których teksty zostały rewelacyjnie spolszczone, za co wszystkim odpowiedzialnym bardzo dziękuję, prosząc o więcej.
 
2019, sierpień
KLUB WINOWAJCÓW
John Hughes
reż. Agnieszka Czekierda

premiera 22 sierpnia 2019

Mamy oto pięcioro tytułowych winowajców, którzy zjawiają się w sobotni poranek w szkole, żeby odpokutować swoje rozmaite przewinienia, kto widział „The Breakfast Club” – wie, o co chodzi. Obserwujemy, jak owo towarzystwo z walczących ze sobą kogucików (głównie o atencję pozostałych) zmienia się w grupę przyjaciół, a cała ta przemiana odbywa się pod okiem pilnującego ich raczej niesympatycznego dyrektora szkoły. Przyjaźń między całą piątką rodzi się jednak trochę deus-ex-machina, zważywszy zwłaszcza na wybryki dojmująco potrzebującego psychoterapii Bendera. Nawet we współczesnej szkole nie można obrażać ludzi w tak prostacki i chamski sposób, a on – żadnych granic nie zna. Wydaje mi się, że wyszło to trochę niewiarygodnie, coś zbyt łatwo współukarani zapominają o benderowych impertynencjach. Ciekawe zatem, jak spektakl spodoba się publiczności licealnej? Czy pewna naiwność przesłania nie będzie jej przeszkadzała? Czy ręce im nie opadną przy scenie wątpiącego w sens swojej pracy pedagoga? Czy będą w napięciu trzymani przez całe przedstawienie? No, ciekawe.

Tymczasem z tego debiutanckiego spektaklu wyszedłem bogatszy o nazwiska dwojga aktorów, których losy będę śledził – Mateusza Trojanowskiego, autentycznego i bawiącego się swoją rolą kujona Briana,  i hipnotyzującej Martyny Bazychowskiej, grającej tu panienkę z dobrego domu, Claire.

 

2019, sierpień, TEATR EKIPA

MIŁOŚĆ SZUKA MIESZKANIA

Jerzy Jurandot

reż. Jan Naturski

premiera 14 grudnia 2018 (?!) 

Postawiłem wykrzyknik i pytajnika, bo przecież widziałem Ekipę w tym spektaklu dokładnie pięć lat temu, jak żegnano Feminę i witano Biedronkę. I w związku z tym (z upływem czasu, nie zaś dyskontem naturalnie) przypomniał mi się dowcip następujący: „Przepraszam, czy to klub ludzi nostalgicznych? Tak proszę pana, ale to już nie to samo, co kiedyś”.

Pamiętam nadkomplet w Feminie, pamiętam, że aktorzy musieli robić długie pauzy, żeby publiczność mogła się wyśmiać, łzy swoje pamiętam wylane i chusteczki zużyte, bo tak było to śmieszne. I zastanawialiśmy się potem, jak coś tak pogodnego mogło powstać w getcie, gdzie zabawnie nie było wcale… Cudowne poczucie humoru i świetnie skrojona - choć prościutka - intryga dały ludziom może choć moment radości, może to jakoś pomogło żyć w tym miejscu, w tym czasie? No może.

Tymczasem w Teatrze Warszawy…. trudno mi zgłosić Ekipie jakiekolwiek uwagi, wszystko było ze tak powiem na swoim miejscu, a jednak po tych pięciu latach nie uśmiechnąłem się nawet półgębkiem, raczej powstrzymywałem się od impertynencji wobec widzki smsującej w rzędzie przede mną. (Dbajcie o swoje poczucie humoru, tak szybko odchodzi).

Publiczność co prawda reagowała właściwie na liczne jurandotowo-ekipowe gagi, ale… mimo wszystko - to już nie to samo, co kiedyś.

 

2019, czerwiec

ŚMIESZNE MIŁOŚCI

Milan Kundera

reż. Adam Sajnuk

premiera 11 maja 2019 

Wybrałem się na ten spektakl z moim chrześniakiem (l.14, okazja: Dzień Dziecka) i obaj mieliśmy te same odczucia – Fałszywy autostop zabrzmiał fałszywie. Jakoś - mimo wzięcia pod uwagę umowności jaką daje scena, nasi bohaterowie byli za młodzi, żeby im uwierzyć, że są w stanie prowadzić tak perfidną grę. A może jestem naiwny? No może. Pozostałe dwie scenki były pyszne. „Nikt nie będzie się śmiał” – o dramatycznych skutkach nieumiejętności powiedzenia „nie” i – „Edward i Bóg” – zahaczająca o bluźnierstwo dla jednych, dla innych będzie wspaniałą dyskusją teologiczną, z pewnością inaczej czytaną w ateistycznych Czechach, a inaczej u nas, bo ociera się jednak o pewne tabu.

Zaletą tego spektaklu jest prostota. Mamy sofę na środku sceny, mamy fajny tekst i dobre, wycyzelowane aktorstwo - gwiazdy tym razem w epizodach, a debiutanci w rolach głównych – i ich nazwiska warto zapamiętać.

 

2019, marzec

NOCNE METRO - Musical infrastrukturalny

Michał Walczak

reż. Michał Walczak

premiera 23 marca 2019 

Całość jest oczywiście bliskim kuzynem historycznego już Pożaru w Burdelu, nie tylko za sprawą twórców, mamy także i to samo miejsce akcji, zawsze - miasto stołeczne Warszawę, mamy odniesienia do Zdzisia i jego pracodawcy, Metra Warszawskiego, nawet p. Patryk Wereszczyński jest w pewnym sensie do Tomasza Drabka - znaczy Zdzisia - podobny. Mamy tym razem Polaka, Włocha i Turka kopiących bez wytchnienia, na wysokości Bródna znajdują szkielet. Cóż z tego znaleziska wyniknie?

Było niestety niedobrze słychać, co w przypadku musicalu jest jednak istotne, chciałbym wiedzieć, o czym aktor do mnie śpiewa. Szczególnie, że Wiktor Stokowski napisał do tego spektaklu dość dynamiczna muzykę, która jednak zagłuszała wokal aktorów. Nic więc dziwnego, że zwróciłem uwagę jedynie na song Marty Parzychowskiej, liryczną balladę, w której aktorka miała szansę być słyszalna.

Nie moja filiżanka herbaty – jak mówią Anglicy, ale dobrze, że jest miejsce, „gdzie młodzi mogą próbować”.

A na marginesie - ciekaw jestem, czy imię i nazwisko jednego z młodych aktorów, których widzieliśmy na scenie, p. Michała Bajora, jest dla niego szansą czy przekleństwem?

 

2018, grudzień

BEGINNING

David Eldridge

reż. Adam Sajnuk

premiera 17 grudnia 2018

Spotkanie mężczyzny po przejściach z kobietą z przeszłością, 40+. On – rozwiedziony, bez kontaktu z córką, którą bardzo kocha, mieszka z matką. Ona – ma piękne mieszkanie, wspaniałe CV, konto godne pozazdroszczenia. Oboje i sami i samotni. Co mogą sobie wzajemnie zaoferować? Niby coś jakby iskrzy, no może jakieś bzykanko, hm? C’mon, oboje są dorośli, to już się odbywa bez tych wszystkich wstępów (no, może poza kieliszkiem drogiego wina przed). A jak nie, to chociaż przytulenie, jakiś taki ersatz czegoś, co mogłoby między nimi być, ale nie będzie. Kurczę, ale i to średnio wychodzi, prowadzi do upokorzenia, którego żadne z nich już nawet tak nie nazywa, mając ich na koncie dziesiątki i jakby wkalkulowując je w codzienne funkcjonowanie. I… czy tak naprawdę on jej pożąda? I czy ona chce go tylko dla bliskości? A może jest w tym jakaś kalkulacja? Jaka?

Maria Seweryn i Tomasz Borkowski wspaniali, to jest popis ich i talentu i warsztatu, nie wyobrażam sobie innej niż Maria aktorki, która mogłaby zagrać tę bardzo trudną rolę, i mam też nadzieję, że pan Tomasz (który miał równie trudne, jeśli nie trudniejsze zadanie) częściej będzie się pojawiał w teatrze.

Do tego ręka Adama – no cóż – rozpoznawalna, prowadząca aktorów przez ten gąszcz konsekwentnie, ale i z czułością, gratulacje.

Może nie zabierajcie ukochanej/ukochanego na ten spektakl w Walentynki, naprawdę. To jedno z najsmutniejszych przedstawień jakie widziałem, do tego jeśli jesteście w wieku bohaterów, to wszystko przywali was dwukrotnie mocniej.

Po prostu idźcie sami. Nomen omen.
 

2017, czerwiec

DZIECIĘ STAREGO MIASTA

Józef Ignacy Kraszewski

reż. Cezary Studniak

dram. Michał Pabian

premiera 24.05.2017

Rzecz – mówiąc w pewnym uproszczeniu - o stanie umysłu (nie tylko) warszawiaków tuż przed wybuchem powstania styczniowego. 

Kraszewskiego nikt prawie nie czyta bo nudzi okropnie, dobrze więc, że za ten warszawski tekst wzięła się najbardziej przecież staromiejska sceny w stolicy, udowadniając, że ten zakurzony ździebko autor, idealny przecież na patrona ulicy czy szkoły, może być dziś czytany zupełnie współcześnie i że to, co miał prawie 150 lat temu do powiedzenia i dziś ma sens, i jest całkiem dojmujące.

Tyle dobrego o autorze, a ze spektaklem mam problem. Odniosłem bowiem wrażenie, że reżyser z dramaturgiem przeczytali tę powieść, wspólnie orzekli „eureka, współczesne!” i stworzyli istotnie spektakl współczesny, nawet nie odwracając głowy podczas puszczania oka do widza. Wołam więc: więcej finezji!

Niemniej Matka Boska jest i zabawna i liryczna, bywa jednak ironiczna i całkiem sroga. Kolejna fantastyczna rola Małgorzaty Rożniatowskiej, dla której to przedstawienie zobaczyć warto. 

 

2016, październik

CEREMONIE ZIMOWE

Hanoch Levin

reż. Adam Sajnuk

premiera 3 września 2016

Mamy oto na następny dzień zaplanowane wesele Welwecji, na które sproszono 800 gości i przygotowano 400 kurczaków. Do domu Szracji (fantastyczna Izabela Dąbrowska) i Raszesa (Maciej Wierzbicki) w noc poprzedzającą wesele ich córki zaczyna się dobijać ich kuzyn, Laczek Bobiczek (świetny Adam Krawczuk), z informacją, że ciotka Bobiczkowa właśnie umarła. Odwołanie ślubu i wesela nie wchodzi w rachubę, co więc robić? Ano Szracja wpada na pomysł, żeby Laczkowi nie otwierać. Ten jednak jest uparty…

Ceremonie zimowe są piękną opowieścią o jednym z naszych najpierwotniejszych lęków – o strachu przed śmiercią. Owszem, w końcu i tak ona nas dopadnie, tu czy w Himalajach (dosłownie), nie ma od niej odwrotu, ale za to można ją oswoić. Tak jak próbuje o śmierci wujaszkowi Raszesowi opowiedzieć profesor Kipernaj. Wyobraź sobie, że puszczasz bąka, ale nie jednego… - mówi profesor (Rafał Rutkowski) Pamiętacie, prawie zawsze u Levina sacrum miesza się z profanum, a poezja życia z życia fizjologią. 

 

Pięknie zagrany i starannie wyreżyserowany spektakl, choć o lęku przed odejściem i naszej ziemskiej nietrwałości – to paradoksalnie najbardziej o zachłanności na życie.