TEATR POLSKI WE WROCŁAWIU

 

2021, kwiecień

KALIGULA

Albert Camus
reż. Robert Czechowski

premiera 26 marca 2021

Miał rację Kaligula mówiąc, że świat jest nie do zniesienia. Miał też rację mówiąc, że ludzie nie żyją prawdą. W ogóle miał dużo racji… Mimo to był bezradny wobec prób odpowiedzi na najważniejsze pytania świata - O Boga, o cierpienie, o sens życia i śmierci, o wolność i o prawdę.

Nie wiem, jak to się ogląda na żywo, ale przed monitorem cały byłem w tej historii, odporny na zakłócenia z zewnątrz, było w tym coś narkotycznego, uzależniającego i - boleśnie współczesnego, choć tak bardzo unikam teatru politycznego. Ale nie jest to publicystyka polityczna, raczej – jeśli już – to studium szaleństwa, w którym ukojenie może przynieść tylko śmierć. I przynosi. Scena finałowa jest jedną z najlepszych, cóż – najbardziej dojmujących ale i najpiękniejszych scen, jakie można zobaczyć we współczesnym polskim teatrze, oglądałem z niedowierzaniem połączonym z zachwytem. Hubert Kowalczys i Paweł Wydrzyński w roli Gajusza są rewelacyjni (oraz świetnie leżą na obu kiecki), obłąkanie cesarza połączyli w punkt z jakąś bezradnością, okrucieństwo z czymś niesłychanie ludzkim, chłopięcą wrażliwość z odrażającą bezdusznością.

Agnieszka Kwietniewska w znakomitym kostiumie jest wprost boska w roli Caesonii, zwracam także uwagę na niezapomniany epizod Krzesisławy Dubielówny, kaźni matki Mucjusza nie widzimy, słyszymy tylko uderzenia i krzyk, gdy pojawia się na scenie, nagle wysycha w gardle, wystarczył jeden gest tej wielkiej aktorki, jedno jej spojrzenie…

Do tego rewelacyjna choreografia (brawa dla Piotra M. Wacha, za całą robotę i - za rolę), nieziemskie kostiumy i świetna muzyka.

Olśniewające.

 

2016, luty

DZIADY

Adam Mickiewicz

reż. Michał Zadara

Michał Zadara wyszedł z założenia, że Polacy nie znają swojego dramatu narodowego, a mówiąc ściślej – znają go na wyrywki ze szkoły. Na lekcjach języka polskiego na kolanach niemalże analizuje się każde słowo Wielkiej Improwizacji, zachłystując się przy okazji patriotycznym i mistycznym wymiarem dzieła. Czy właśnie o tym jest wrocławski spektakl? Też!

Odczytując wrocławską inscenizację najbardziej wprost - to niestety aktualne ostrzeżenie przed Rosją. Przed jej stanem umysłu, przed jej intrygami, okrucieństwem i jawną pogardą dla europejskości. O tym jest cała część III, ze szczególnym uwzględnieniem Ustępu, z dojmującym wręcz Przeglądem Wojsk.

Ale ten świetny spektakl jest przede wszystkim monumentalną opowieścią o nas samych. O nas – Polakach, ale bardziej o nas – ludziach. O tym, że zdarza nam się bredzić w rozmowach prowadzonych ze sobą, o tym, że żyją w nas demony, z częścią których walczymy, a resztę – kochamy. O miłości, często niezrozumianej, o patosie, w którym każą nam żyć, niekiedy zupełnie niepotrzebnie.

Michał Zadara pokazał, że można ten dramat czytać na wiele sposobów i każdy z nich jest uprawniony. I że Wielka Improwizacja może być również czytana jako rozmową z samym sobą, nie zaś jako roszczeniowa rozmowa z Panem Bogiem. I że wtedy całość nabiera ździebko innego sensu, całkiem nam współczesnego i bliskiego.

Wrocławski spektakl jest fantastyczną zabawą teatrem, jego możliwościami i konwencjami.

Ponieważ tekst został wystawiony bez najmniejszych skrótów, pokazane na scenie zostały również Objaśnienia. Publiczność płakała ze śmiechu.

W ogóle ze sceny Teatru Polskiego płynęła na widownię nieprawdopodobna energia. Trudno nawet wymienić wyróżniających się aktorów, bo cały Zespół gra świetnie, wszyscy, także dzieci, ale za rolę Gustawa-Konrada Nobla powinien otrzymać Bartosz Porczyk – ja bym po zagraniu takiej roli stracił głos i zszedł, a Pan Bartek napił się soku i grał dalej.

Dziady Michała Zadary zdobyły 1. Nagrodę w konkursie na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”. Zdecydowanie zasłużenie.