TEATR KWADRAT

 

styczeń, 2024

WRÓCĘ PRZED PÓŁNOCĄ

Peter Colley

reż. Marcin Sławiński

premiera 15 marca 2019

 

W ramach nadrabiania zaległości - 5 lat po premierze, ze zmianami w obsadzie naturalnie wynikającymi z upływu czasu, Kwadrat dał ten spektakl w niedzielny wieczór przy pełnej widowni. Tym razem jednak komplet zgromadziła nie farsa czy komedia, ale - prawdziwy horror. Mamy oto młode małżeństwo, które wynajmuje dom na wsi, w którym Amy (Anna Karczmarczyk) będzie dochodzić do siebie po pobycie w szpitalu psychiatrycznym, a Greg (Grzegorz Daukszewicz), archeolog, w spokoju skupi się na swoich kamieniach. Dołącza do nich – ku niezadowoleniu Amy – siostra Grega, Laura (Aleksandra Radwan), a niewątpliwie komiczny powiew do tej elektryzującej historii wniesie właściciel domku, mieszkający nieopodal George (Marek Siudym). Czy Amy będzie się umiała dogadać z Laurą? Czy Greg znajdzie spokój potrzebny do napisania doktoratu? Dlaczego żona zostawiła George’a a ich syn wyjechał? Nie spodziewajcie się łatwych odpowiedzi na te pytania, dlatego, że… Więcej jednak nie napiszę, żeby nie zepsuć Wam wieczoru, uprzedzę jedynie, że będzie wiele niespodzianek.

Trudno dziś o tak dobry tekst. Intryga Colleya jest fantastycznie skonstruowana, autor za sprawą trafnych suspensów zadbał o inteligencję widzów, ale i o dobrostan aktorów, bo wszystkie postaci są – jak to się kiedyś mawiało – znakomicie przezeń uszyte, nie mam wątpliwości – aktorzy lubią w tym spektaklu grać.

Oczywiście rzecz tylko dla widzów dorosłych i to o silnych nerwach!


 

2024, styczeń

USUŃ ZE ZNAJOMYCH

Steven Moffat

reż. Marcin Sławiński

premiera 6 stycznia 2024

 

Podczas rejsu wycieczkowcem brytyjskie małżeństwo Peter i Debbie (Lesław Żurek na zmianę z Michałem Lewandowskim, i - Ilona Chojnowska) poznaje ekscentryczną Amerykankę Elsę (Lucyna Malec), na koniec wakacji żegnają się grzecznościowym „wpadnij do nas kiedyś”, i – niedługo później  Elsa - o zgrozo - faktycznie wpada. Jej wizyta nie byłaby może tak kłopotliwa, gdyby Debbie nie postanowiła swojego gościa (pardon: gościni) wyguglać…

Jeśli szukacie spektaklu nieodparcie zabawnego, dobrze napisanego i świetnie zagranego – oto jest. Mało tego, autor liczy na poczucie humoru u widzów, nie tylko wyraźnie bawiąc się faktem, że „zło nie zostanie ukarane”, ale i tworząc puentę będącą swego rodzaju morałem a rebour. Niestety więcej nie mogę napisać, żeby nie zepsuć Wam wieczoru. Może jednak uprzedzę, niektóre żarty są dość… grube, w innych okolicznościach odwołałbym się do sumienia Kwadratu prosząc o opamiętanie, bo dowcipy fekalne do tych desek nie pasują, gdyby nie fakt, że inkryminowane sceny są naprawdę okropnie śmieszne.


Jako się rzekło – przedstawienie – jak to w Kwadracie – jest świetnie zagrane, a moim ulubionym bohaterem jest ździebko namolny Sąsiad, którego na moim przebiegu cudownie zagrał Jacek Łuczak, (dublura z Pawłem Wawrzeckim), i którego upierdliwość nie pozostanie bez wpływu na bieg fabuły…

Enjoy!


 

2023, luty

TRZY SYPIALNIE

Alan Ayckbourn

reż. Andrzej Nejman

premiera 2 grudnia 2017

 

Znów spędziłem w Kwadracie okropnie miły wieczór.

Mamy oto na scenie – zgodnie z tytułem – trzy sypialnie. Na pierwszym planie nieco tymczasowe łoże nowożeńców Lucyny i Szczepana, obok – łoże boleści, na którym Cezary leczy ischias, zaś mebel senioralny (o nieco morskim zapachu) – należy do Bogusławy i Ernesta. Olaf, ich syn, ma pewne problemy małżeńskie, zjawia się jednak z (a jednak osobno) żoną Bożenką - na parapetówce u Szczepanów, gdzie swoją obecność zaznacza również była Olafa, a obecna Cezarego – Jowita. Impreza nie potrwa zbyt długo, bo – mówiąc w skrócie – Szczepan zapewnia sobie odrobinę świętego spokoju, żeby… (scenę skręcania mebla odnalazłem boleśnie prawdziwą).


Jak to w Kwadracie bywa mamy tu poruszanie się na pewnej granicy, przekroczenie której oznaczałoby znęcanie się nad naszymi bohaterami, niekiedy zupełnie uzasadnione. Gdy tymczasem widzimy, jak aktorzy leciutko bądź nieco mocniej (Bożenka mocniej) cudownie sobie dworują, wyraźnie więcej niż lubiąc grane przez siebie postaci. Ewa Ziętek – z pewną taką zwiewnością i precyzyjną dezynwolturą gra Bogusławę, to najlepiej w tym spektaklu skrojona postać, której właściwie każde wyjście na scenę i każda kwestia jest majstersztykiem. Znów znakomity Patryk Pietrzak w roli nieco neurotycznego Szczepana, a wzbudzającą w niektórych widzach mordercze wręcz instynkty w punkt zagrała Angelika Kujawiak.

Słodkie.

 

2022, październik

ZA JAKIE GRZECHY

Phillipe de Chauveron, Guy Laurent

reż. Andrzej Nejman

premiera 13 października 2022

 

Motto:

Zajęcia na I roku, dawno temu.

Dr hab. do Tarika: Pan bardzo dobrze mówi po polsku.

Tarik: Pan też.

 

Momentami jest naprawdę grubo, kilka razy nabierałem w płuca powietrza, ale szczęśliwie reżyser wie, gdzie leży granica,  a balansowanie w jej bezpośrednim pobliżu było czymś beztrosko  zabawnym. W dwóch słowach - mamy oto Marię i Włodzimierza (fantastyczni jak zawsze Lucyna Malec i Grzegorz Wons), rodziców czterech córek. Pierwsza wyszła za Araba, druga za Żyda, trzecia za Chińczyka (oczywiście wszyscy są Polakami), szykuje się ślub czwartej, nie zdradzę wielkiej tajemnicy, że jej luby, Patrick jest… 

Mamy i zabawę rozmaitymi kliszami i żarty z uprzedzeń, a szczególnie bawią "autożarty" Hiroakiego Murakamiego, grającego Chao Linga i - Gamou Falla w roli Patricka, kilka gagów wywołało wręcz łzy śmiechu na widowni. Gdyby się jednak tak troszkę poważniej przyjrzeć tej historii, to mamy tu i pytania o to, czym jest rasizm, kto jest a kto nie jest rasistą, oraz – nieco  może szersze – kim jest DZIŚ przeciętny, statystyczny Polak.

Proszę się jednak nie spodziewać socjologicznych rozważań o kondycji polskiego społeczeństwa, a - nowocześnie zrealizowanej komedii, będącej jednym z bardzo niewielu przykładów na to, że DA SIĘ przenieść francuski tekst do polskiej rzeczywistości nie wywołując jednocześnie atomowego wybuchu zażenowania, nie mam wątpliwości - adaptacja Andrzeja Nejmana jest równorzędnym bohaterem tego uroczego, fajnie zagranego i bardzo zabawnego spektaklu.

 
2022, październik
MEDIUM
Noel Coward
reż. Andrzej Nejman
premiera 30 października 2015
Reżyser podjął decyzję doprawdy ryzykowną, przeniósł mianowicie akcję klasycznego brytyjskiego tekstu (premiera 1941) w warunki polskie. Zwykle takie przenosiny znad Tamizy czy Sekwany nad Wisłę kończą się na katastrofą, jednak w Kwadracie zrobiono to tak wdzięcznie, że widz niewiedzący, iż mamy do czynienia z Cowardem, pomyślałby, że tekst wyszedł spod pióra Dołęgi-Mostowicza lub kogoś w tym stylu.
Mamy więc oto zamożny konstanciński dworek i galerię postaci mocno ekscentrycznych, jestem fanem Doktor Kozieła, a zwłaszcza jego obdarzonej ponadprzeciętnym popędem małżonki (Andrzej Grabarczyk i Iwona Chojnowska); tytułowe medium, może nieco niedouczone, ale niezwykle zaangażowane w swoją pracę, gra wyraźnie lubiąca swoją postać Aldona Jankowska. Zwróćmy też uwagę na głównego bohatera - Witolda Ossowieckiego, w tej roli bardzo dobry Paweł Małaszyński, który to Witold próbuje nie zwariować od nagłego nagromadzenia… żon.
Medium jest spektaklem okropnie śmiesznym, a przy jego realizacji wykorzystano z kreatywnością możliwości techniczne teatru, co skutkuje nieledwie jazdą bez trzymanki, zwłaszcza w ostatnim akcie, więcej jednak nie napiszę, żeby nie psuć zabawy. Proszę się wybrać gdy najdą was małe jesienne smuteczki, jakie nawiedziły (sic) któregoś dnia piszącego te słowa, Kwadrat bowiem znów daje na tego typu dolegliwości skuteczne antidotum.
 
2022, wrzesień
ŚLUB DOSKONAŁY
Robin Hawdon
reż. Marcin Sławiński
premiera 11 grudnia 2012

Bill budzi się z mega kacem w dość ekscentrycznie 
urządzonym hotelowym apartamencie, nie sam -  towarzysząca mu w łożu dam okazuje się być zupełnie niepodobna do jego narzeczonej. Skąd się tu wzięła i kim jest? Najgorsze, że do drzwi puka Tom, świadek pana młodego, a za moment zjawi się (oprócz panny młodej) także Julie, pokojówka, która odegra w tym dramacie rolę zupełnie niebagatelną.
Ślub doskonały jest jednym z matuzalemowych spektakli Kwadratu, w którym od premiery zmieniła się cała prawie obsada, i który - choć jest od 10 lat na afiszu - wciąż  gromadzi komplety. Wcale się nie dziwię, bo rzecz jest urocza, nie roszcząca sobie niemal żadnych pretensji poza rozbawieniem widza. „Niemal”, bo widz mniej podatny na hiperbole przynależne temu gatunkowi, odnajdzie w tekście Hawdona nie zawsze pogodne prawdy życiowe a nawet morały, zdjąwszy komiczny pryzmat ten tekst traktuje o sprawach zupełnie poważnych – jak zdrada, nasze wybory i ich konsekwencje, granice przyjaźni itepe.
No ale mamy zwiewną, momentami bardzo zabawną i brawurowo zagraną komedię pomyłek, na scenie oglądamy Marcina Korcza (Bill)  w roli łotra, ale ponieważ jest łotrem słodkim, więc wszystko mu się wybacza. Toma gra Patryk Pietrzak, nie znam innego aktora z jego pokolenia obdarzonego tak cudowną vis comica, ta rola jest majstersztykiem. Świetne są także towarzyszące obu dżentelmenom panie: Aleksandra Adamska, Julia Kamińska i Aleksandra Radwan, o wyraźnie lubiącej graną przez siebie postać Mamusi – Lucynie Malec już nie wspominając.
Jeśli zastanawiacie się nad prezentem ślubnym dla znajomych, to kupcie im bilety do teatru na ten spektakl. I sami sprawdźcie, dlaczego tenże pomysł jest tylko POZORNIE perfidny.
 
2022, sierpień
KŁAMSTEWKA
Joe Dipietro
reż. Paweł Wawrzecki
premiera 24 września 2016

Owszem, rzecz momentami bardzo zabawna, ale – nie oszukujmy się, to podany w pogodnej dość formie… moralitet. Mamy oto zgrabnie uszytą historię dwóch małżeństw, Billy właśnie został ojcem, czuje się trochę odtrącony przez żonę na rzecz córki, i – wdaje się w romans z trenerką na siłowni, o czym jakoś półgębkiem informuje swojego ojca. Niestety, przed matką Billa nic się nie ukryje…
Z tego tekstu można było równie dobrze zrobić tragedię małżeńską, mamy bowiem całkiem sensownie zadane pytania m.in. o sens i trwałość małżeńską, mamy jednak taką dość życiową (jak usłyszałem z fotela obok) komedię, osobiście zaryzykowałbym tezę, że Kłamstewka są spektaklem o miłości rodzicielskiej, ale może tej niespodzianki zdradzać nie będę. Role starszych, Williama i Alice, zostały napisane zdecydowanie bardziej komediowo, są także popisem Ewy Ziętek i Pawła Wawrzeckiego, którzy – choć wydaje się, że jest na to przestrzeń, dzięki Bogu nie przerysowują swoich bohaterów, wyraźnie bawiąc się pogodnym tekstem i paradoksami zeń wynikającymi. W trudniejszych, bo zdecydowanie mniej „zabawnych” rolach Agnieszka Sienkiewicz i Paweł Małaszyński.
Ciekawe zatem, czy wymarzony przez Billego wyjazd na Hawaje uratuje małżeństwo… I ciekawe, czy William przebaczy Alice. A – może przede wszystkim – czy ma w ogóle COKOLWIEK do przebaczenia?
 
2022, sierpień
GODZINKA SPOKOJU
Florian Zeller
reż. Marcin Sławiński
premiera 8 stycznia 2016

W ramach letniego odrabiana zaległości – klasyczny Zeller w Kwadracie. Może zauważę na wstępie, że w dzień gorącego lata niemała przecież widownia na Marszałkowskiej wypełniona była w całości na mocno już eksploatowanym tytule, no cóż, nic dziwnego, ten tekst grany na całym świecie jest po prostu wdzięczny. Zagrany względnie „na poważnie” daje efekt komedii obyczajowej, a farsowo – farsę. W Kwadracie mamy trochę tego i trochę tego (nie mam pewności, czy we właściwych jednak proporcjach), ba, można się dopatrzyć nawet nuty moralitetu, więc w sumie mamy mieszankę, która publiczność bardzo lubi. Nie będę ukrywał, nie jest to do końca moja filiżanka herbaty, ten akurat tekst Zellera wydaje mi się najsłabszy z tych, które znam, wolę chyba bardziej koronkowe roboty autora.
Ale przyjemnie się oglądało Pawła Wawrzeckiego w roli Phillipa marzącego o tytułowej godzince spokoju, bawiło zblazowanie Sebastiana (Michał Lewandowski), choć w jego wypadku w finale może chwila tzw. prawdy psychologicznej niż puszczenie oka byłaby lepszym kontrapunktem, trochę też niewiarygodnie wypadł „polski” hydraulik, a zupełnie namacalne spustoszenie, jakie za sobą niósł, zrobiło na Phillipie wrażenie jednak właściwie zerowe.
Płyta, której chciał przez tę godzinkę spokoju posłuchać, naprawdę musiała mieć jakieś super-moce:)
 
2022, maj
NIEOSTROŚĆ WIDZENIA

Remigiusz Grzela

reż. Wawrzyniec Kostrzewski

premiera 9 kwietnia 2022

Mamy oto monodram Ewy Ziętek, wcielającej się w dwie role - Zofii Książek-Bregułowej, aktorki, która w Powstaniu straciła wzrok a mimo to po wojnie grała; oraz – w rolę Ewy Ziętek, właśnie obchodzącej 50-lecie pracy artystycznej, z debiutem na pierwszym roku studiów w Weselu Wajdy, jej konkurentką do roli Panny Młodej była sama… Ale może nie będę spojlerował, proszę obejrzeć.

Pomysłem na ten poruszający (ale i momentami zabawny) pięknie zagrany monodram było zetknięcie biografii obu aktorek, mamy więc opowieść niezwykłych ludziach, których przeznaczenie postawiło na ich drodze, o - determinacji i szczęściu, oraz - o poczynionych wyborach, których rozmaite konsekwencje są jakoś ostateczne. Czy wszystkie te decyzje były trafne? I co takiego jest w tym okrutnym przecież zawodzie, że bez względu na wszystko chce się go wykonywać? Dlaczego aktorzy w ogóle nie wyobrażają sobie życia bez sceny?

Wątki autobiograficzne, może się wydawać, że niewymagające aktorstwa,  także zostały tu zagrane; ciekaw jestem, jak zabrzmiałyby improwizowane? Czy w ogóle było to brane pod uwagę? Czy może taki monodram w całości MUSI być zagrany, bo inaczej postać Zofii Bregułowej nie byłaby w tej opowieści ważniejsza, a przecież ona jest główną bohaterką? I czy aby na pewno główną? A może WŁAŚNIE dlatego, że aktorka mówi o sobie, nie można tego nie zagrać? To wszystko jest bardzo ciekawe…

Ewa Ziętek wprost znakomita, mamy także piękne światło i ciekawy tekst Remigiusza Grzeli, z jedną jednak cichutką uwagą - otóż jest go ździebko za dużo. Minimalne skrócenie, o kwadransik może, spektaklowi niczego by nie odebrało, a dodałoby za to – widowisku.

 

2022, luty

CIOTKA KAROLA 4.1      

Brandon Thomas

reż. Andrzej Nejman

premiera 28 grudnia 2021

Tym razem krótko. Nie będę bowiem może opisywał intrygi, bo ta – jak to w farsie – jest dość błaha, radość oglądania tego spektaklu jest bowiem oczywiście w tejże intrygi szczegółach.

Nowa wersja Ciotki Karola jest spektaklem uroczym, to tak teraz potrzebna - choćby tylko na dwie godziny – emanacja beztroski, to puszczenie oka do widzów, zabawa możliwościami teatru oraz - świetnym i wciąż niestarzejącym się tekstem. W rolach „starszych” – aktorzy Kwadratu, których widzieliśmy w poprzedniej wersji Ciotki, w rolach młodych – młodzi, zwracam szczególną uwagę na Patryka Pietrzaka, który najzwyczajniej kradnie scenę kolegom w najefektowniejszej ale i najtrudniejszej roli tego spektaklu, czyli Lorda Babberleya.

Proszę iść i - dobrze się bawić!    

 

2021, listopad

UMRZEĆ ZE ŚMIECHU

Paul Elliott

reż. Andrzej Nejman

premiera 11 września 2021

Jesteśmy świadkami nieledwie sabatu, nasze bohaterki - przyjaciółki od lat, łączą tradycyjną herbatkę (czy co tam kto pija) - z brydżem. Jednak ten wieczór będzie inny niż pozostałe, bo czwarta do brydża zjawi się na niej w formie prochu, urnę, cóż – napiszmy to wprost - wykradła z kaplicy Millie na chwilkę przed pogrzebem. To specyficzne ostatnie pożegnanie zostanie zakłócone przez dobijającą się do drzwi policję…

Cokolwiek wynika z powyższego wstępu, spektakl jest bardzo śmieszny. Piszący te słowa, kompletnie przecież pozbawiony poczucia humoru, chwilami rżał jak koń („może masz chorobę dwubiegunową? Przestań, nawet nie byłam na Alasce”), a raz wpadł w niemal histerię, gdy wspomniana Millie – (cudowna Hanna Śleszyńska) opowiada o swoich doświadczeniach z seksem oralnym. Uprzedzam, piękne kocisko na początku spektaklu nie pojawia się przypadkowo (zupełnie jak z pistoletem, który widzimy w pierwszym akcie, więc - w ostatnim wystrzeli),  ale może nie będę Wam psuł tej niespodzianki.

W spektaklu o „przyjaźni silniejszej niż śmierć” (jakkolwiek to brzmi, ale właśnie o tym jest) - mocno zarysowano wątki funeralne, które zwykle bywają umiarkowanie pogodne. Mimo to nie ma w Warszawie w lepszego remedium na jesienną słotę niż ten uroczy, świetnie zagrany i naprawdę zabawny spektakl.
 

2021, październik

MAŁŻEŃSTWO DO POPRAWKI

Michael Engler

reż. Andrzej Nejman

premiera 9 października 2021

 Nie będę ukrywał, nie bawiłem się aż tak dobrze, jak reszta widowni. Spektakl – choć jak to w Kwadracie bywa – jest bardzo sprawnie zrealizowany i brawurowo zagrany – nieco mnie jednak rozeźlił, gdyż uważam, że jeśli małżeństwo z różnych powodów zmienia się w piekło, to istnieje jeszcze cudowna instytucja rozwodu, na który nasi bohaterowie (hm… częściowo) się decydują i cały 1. akt jest doń prologiem. Dochodzi jednak do pewnego wypadku… Zatem małżeńskie przekomarzania i kłótnie Thomasa i Very (Paweł Małaszyński i Agnieszka Sienkiewicz), choć błyskotliwie napisane, wydały mi się raczej mało wesołym odbiciem codzienności, ale nie wykluczam, że mogłem czegoś istotnego nie zrozumieć, gdyż nigdy nie miałem okazji w małżeństwie się znaleźć, a ten pryzmat wydaje się być tu dość niezbędny.

Jest jednak w tym spektaklu pewien moment, który uspokoił moje rozdrażnienie, mianowicie - prawnicy naszych bohaterów, Arlette i Marcus (Ilona Chojnowska i Andrzej Andrzejewski), żądni przekąsek, znajdują w domu swoich klientów jedynie ciasteczka nie do końca z rodzynkami, jeśli wiecie, co mam na myśli.  Scena pokazująco to, co się wydarzyło potem jest po prostu majstersztykiem.  

Mam jeszcze jedną – może nie uwagę, ale… obserwację, niedawno widziałem w Kwadracie 4000 dni i – cóż – istnieje pewna koincydencja dramaturgiczna u Englera jak i u Quiltera na tutejszej Scenie Kameralnej. I to naprawdę bardzo ciekawy przypadek, więcej jednak napisać nie mogę, bo zepsuję Wam wieczór w teatrze, a tego nie chciałbym najbardziej na świecie.

 

2021, październik

4000 DNI
Peter Quilter

reż. Wojciech Malajkat
Premiera 25 września 2021

Mamy oto salę w szpitalu, pod kroplówkami leży Michael (Patryk Pietrzak), który po nieszczęśliwym wypadku jakiś czas temu zapadł w śpiączkę, obok niego czuwa matka, może lepiej napisać „mamusia” (Ewa Wencel), a z rytualną wizytą i kwiatami wpada jego partner Paul (znakomita rola Andrzeja Nejmana). Wkrótce Michael się zbudzi, kłopot jednak w tym, że nie będzie pamiętać tytułowych 4 tysięcy dni. Więcej może nie napiszę, żeby Wam nie zepsuć radości oglądania tego spektaklu, i – uprzedzam pytanie - nie – to nie jest romans gejowski.
Peter Quilter napisał fantastyczny, momentami zwiewnie dowcipny, ale i chwilami poruszający tekst o… kurczę, no - najważniejszych sprawach w życiu. O pamięci, o marzeniach, o samotności, o tym, że w życiu zdarza nam się coś bardzo ważnego zyskać, ale i zdarza się, że – tracimy, o tym – że tylko my możemy o bilansie tego rachunku zdecydować; wreszcie mamy tu po prostu piękną opowieść o miłości, tej romantycznej i - tej atawistycznej, nieznoszącej przeszkód i sprzeciwu, matczynej, jakkolwiek to zabrzmiało… 

Zwracam uwagę na znakomicie wybraną muzykę do spektaklu, „wzięło mnie” przy Boys Don’t Cry, łezkę ukradkiem wytarłem, i cały w skowronkach donoszę, że 4000 dni jest jednym z najlepszych przedstawień, jakie można zobaczyć teraz w Warszawie.

 
2020, luty, Katowicki Karnawał Komedii
CIOTKA KAROLA 3.0

Brandon Thomas

reż. Andrzej Nejman

premiera 30 listopada 2013 

Mamy niestety do czynienia ze spektaklem archiwalnym, dziękuję więc KKK za możliwość obejrzenia Ciotki, na żywo w Kwadracie nie było przez te lata okazji, bywa i tak. „Niestety” – bo rzecz i wdzięczna i okropnie śmieszna, pewien jestem, że dawano by ją przy kompletach gdyby wciąż była na afiszu, ale rozumiem dyrekcję, trzeba naprzód.

Właściwie pomysł był dość ryzykowny, bo XIX-wieczną farsę, klasyczną komedię pomyłek, reżyser nieco uwspółcześnił, niekiedy takie zabiegi kończą się zgonem. Ale nie tu, oglądałem i słuchałem z dziecięcą niemal radością, to były dwie godziny znakomitej zabawy konwencją, kostiumem, scenografią, słowem – teatrem, pełne kpinek i uroczych żarcików, szarża – jak to w farsie - była, przeszarżowania – szczęśliwie nie, reżyser i aktorzy dokładnie wiedzieli, gdzie granica. Czapka z głowy przed dwiema (dwoma? Bo jeden to jednak mężczyzna… ciekawe, jak będzie poprawnie) głównymi bohaterkami – ciotką - jak zawsze fantastyczna Lucyna Malec - i udającego ciotkę niespełnionego aktora hr. Babbsa – Michała Lewandowskiego. P. Michał w tej kiecce i tresce, próbujący radzić sobie z zainteresowaniem płci przeciwnej (tzn. wiecie, co mam na myśli), jest NAPRAWDĘ zabawny.

Na scenie także m.in. uroczo nieśmiały okropny poeta Lord Wykeham (Kamil Kula) i – konsekwentnie, dla równowagi – jego nieco nadaktywny Chesney (Michał Rolnicki), oraz Czesław jako zupełnie współczesny dżin z balladami Michała Zabłockiego, a czytał – Tomasz Knapik.

Sic.

 
2021, styczeń
ROMA I JULIAN

Krzysztof Jaroszyński

reż. Paweł Wawrzecki

premiera 26 stycznia 2019 

Mamy oto szpital, w którym sale obok siebie zajmują tytułowi Roma (Ilona Chojnowska) i Julian (Mateusz Łapka) czekający na operację zmiany płci. Romie towarzyszy jej dużo starszy mąż (Paweł Wawrzecki), Julianowi – mamusia (Hanna Śleszyńska). I choć z góry możemy trafnie z grubsza przewidzieć bieg wypadków, choć całość - powie wybredniejszy widz - balansuje na krawędzi efekciarstwa, to jednak oglądaliśmy spektakl niesłychanie zabawny, znakomicie zagrany i traktujący - mimo swoją zwiewność – o sprawach naprawdę ważnych.  Nie, nie o kwestiach genderowych, choć kuszące ale i wulgaryzujące byłoby stwierdzenie, że to komedia o zmianie płci, to bowiem – jak sądzę - rzecz najbardziej o tym, jak bardzo jesteśmy zbudowani z języka, którym się posługujemy i jak bardzo konstrukcja ta jest jednocześnie i krucha i niereformowalna. Znamy znaczenia podstawowych słów i one bezpiecznie opisują rzeczywistość, która nas otacza, co jednak jeśli w tej logicznej dotychczas układance przełożymy jeden tylko klocek?

Gdybym miał wskazać jeden tylko powód, dla którego warto Romę  i Juliana obejrzeć – tym powodem byłaby Hanna Śleszyńska, po prostu fantastyczna i cudownie zabawna w naprawdę trudnej roli mamusi Juliana. Mam też dwie drobne uwagi – niepotrzebnie podłożono pod ten spektakl śmiech z taśmy, bo po pierwsze to nie sitkom, po drugie – był ździebko za głośno, a po trzecie – co, jeśli śmiałem się w innym miejscu niż przewidział śmiech-majster?
Tekst jest wystarczająco zabawny i do tego tak zagrany, że wywoła reakcję widzów bez żadnych wspomagaczy; można byłoby też pomyśleć o minimalnie staranniejszym montażu. Z tych też powodów zgromadzone przed monitorem w piątkowy wieczór jury odjęło jeden punkcik, ale to wciąż 9/10.
 

2018, kwiecień

NIE TYLKO STARSI PANOWIE, CZYLI WASOWSKI DO KWADRATU

z tekstami piosenek różnych autorów, scen. Monika i Grzegorz Wasowscy

reż. Jacek Bończyk

premiera 18 lutego 2018

Trochę spektakl, trochę koncert czy też recital, ale przede wszystkim - pełen ciepła, subtelnego humoru i poezji - hołd złożony talentowi i osobie Jerzego Wasowskiego. Proszę się jednak nie spodziewać patosu, wielkich słów itepe; Grzegorz, syn p. Jerzego, prowadzi nas przez jego twórczość (i życie) lekko, nieledwie z przymrużeniem oka, a opowieści te przeplatane są pięknymi piosenkami autorstwa NieTylkoStarszegoPana, piosenkami zdecydowanie mniej znanymi, w fantastycznej interpretacji Klementyny Umer. Dodajmy, że z towarzyszeniem akordeonu, kontrabasu i instrumentu klawiszowego i w pięknej scenografii Wojciecha Stefaniaka. 

No cóż, jestem nieco staromodny, więc owe dwie godziny spędzone na kameralnej scenie Kwadratu, były jak cudowne przeniesienie się w czasie, jak podróż do przestrzeni, w której słowa łączą się w tylko piękne frazeologizmy, w której muzyka sama się do tych słów układa, w której świat rozumie, co to przenośnia, co to niedomówienie, czy anafora. 

Wśród anegdot opowiadanych przez Grzegorza o swoim ojcu, było kilka, które chciałbym zapamiętać w całości, a niestety z tej o radiu zapamiętałem tylko tylko,

że Wasowski z Przyborą (obaj radiowcy) uknuli bonmot, że z radia powstałeś i w radio się obrócisz. Zapomniałem niestety, co było w środku... Następnym razem wezmę zeszycik.

PS. Pani Klementyno, dziękuję!

 

2016, grudzień

CZEGO NIE WIDAĆ

Michael Frayn

reż. Andrzej Nejman

premiera 19 listopada 2016

Może wstyd się przyznać, ale wiedziałem, że Andrzej Andrzejewski na tych sardynkach w końcu się wywróci, wiedziałem również, że wywoła to lawinę śmiechu, oraz – że także się tej lawinie poddam. Nie sądziłem jednak, że zareaguję na ten w sumie dość tani slapstickowy gag niemal wodospadem łez.

Mój Boże, już nie pamiętam, kiedy dziecięco śmiałem się w teatrze… Jesteśmy oto świadkami powstawania przedstawienia zatytułowanego „Co widać”. Czasu do premiery mało, a nie wszystko wychodzi, bo aktorzy nie tylko ździebko zdekoncentrowani, ale i pochłonięci emocjami, które w tym zespole z rozmaitych powodów buzują. To, że dochodzi na premierze do katastrofy, da się przewidzieć, ale powiedzieć o niej, że jest „piękna”, to tak jakby nic nie powiedzieć. 

Każdy ruch każdej z postaci na scenie został przemyślany i precyzyjnie zagrany (to akurat widać), bo najmniejszy nawet kiks groziłby katastrofą – jak to w farsie bywa. Spektakl naprawdę starannie wyreżyserował Andrzeja Nejman, który gra także na zmianę z Pawłem Domagałą Fellowesa i jego bohater jest uroczym, będącym nieco slow-motion safandułą. Lucyna Malec (Dotty) jest wprost do zjedzenia, z wspomnianymi (nomen omen) sardynkami, zresztą -  świetni są wszyscy. 

 „Czego nie widać” jest koncertowo zagranym, nieprawdopodobnie zabawnym spektaklem o teatrze i jego magii, w sam raz do obejrzenia następnego dnia po Garderobianym. Tak, żeby nie zapominać, że jest na świecie miejsce i dla Szekspira i dla Frayna.