TEATR KOMEDIA

 

2024, kwiecień

ZEMSTA

Aleksander Fredro

reż. Michał Zadara

premiera 19 kwietnia 2024

 

Mogło być tak - Michał Zadara (jak zawsze, gdy wystawia klasykę) bardzo – ale to bardzo uważnie przeczytał, co też Hrabia raczył w utworze napisać, zwrócił przy tym uwagę na najdrobniejsze szczegóły, akcję przeniósł akcję do środowiska gangsterskiego (bo mógł), zaprosił do współpracy znakomitych aktorów (Fredro bezlitośnie karze za brak talentu),  a następnie - zrealizował bardzo zabawne, wspaniale zagrane, pełne życia i bardzo ludzkich (nie zawsze pozytywnych) emocji przedstawienie, będące jednocześnie znakomitą komedią, pewnego rodzaju hołdem złożonym Autorowi oraz - cudowną zabawą i konwencją, i teatrem w ogóle.

Papkina obłędnie zagrał Maciej Stuhr, wyraźnie bawiąc się tchórzostwem, mitomanią i hipochondrią swojego bohatera, to jedna z najlepszych ról sezonu. Mamy fantastycznego Arkadiusza Brykalskiego w roli Cześnika, scena pisania listu z Dyndalskim (Mikołaj Woubishet) jest prawdziwą perełką, premierowa publiczność dopowiadała mocium panie; budzącego prawdziwą zgrozę (bo jest ta Zemsta również opowieścią o przemocy) Rejenta zagrał Bartosz Porczyk,

Barbara Wysocka w roli Podstoliny jest wprost olśniewająca, a serce Klary (Paulina Szostak) oraz piękniejszej części widowni – jak podsłuchaliśmy w foyer podczas antraktu – podbił znakomity w roli Wacława – Filip Lipiecki. Plus Monika Cieciora jako Śmigalski i - niemy jak Iwona Gombrowicza, a jednak będący prawie cały czas na scenie – Damian Mirga.

Jestem pewien, że młodsi widzowie zobaczywszy ten spektakl, mogą zechcieć rozsmakować się w polskiej klasyce,  a starsi - będą zaskoczeni, że można ją z powodzeniem pokazać także bez obowiązkowego właściwie dotychczas rozpylania na widowni zapachu kurzu z kurtyny i - naftaliny z kostiumów.  

Koniecznie.


 

2024, luty

CZEGO NIE WIDAĆ

Michael Frayn

reż. Piotr Cieplak

premiera 23 lutego 2024

 

Historię znamy – więc tylko pokrótce - mamy oto próbę generalną spektaklu Co widać, napisać, że rzecz jest niegotowa, to jakby nic nie napisać. A następnie przyglądamy się kompletnej katastrofie na premierze, na którą złożyły się – mówiąc delikatnie – brak talentu aktorów i nieporozumienia w zespole. I właściwie od tego momentu żoliborska inscenizacja nabiera życia, pierwszy akt odnalazłem nie tylko nieco nudnawym, ale także miałem wrażenie, że część aktorów gra, że gra, że gra, ten ostatni poziom był tu zbędny, bo odbierał pewność, że nasi nieszczęśni bohaterowie są traktowani ze śmiertelną powagą, co w farsie  ma kluczowe znaczenie.

Najlepsze role w tej inscenizacji zagrali Lidia Sadowa i Oskar Hamerski, jak zawsze nie zawiódł Adam Ferency, zwracam także uwagę na bardzo utalentowanego Macieja Czerklańskiego,  co prawda w sumie w roli epizodycznej, ale za to  dokładnie przemyślanej.



Kiedyś, w innym teatrze na tymże spektaklu wyłem wręcz ze śmiechu, tutaj – twarz ma kamienną trwała, miałem wobec tej premiery oczekiwania o niebo większe. 

Ale - jak ktoś nie widział – niechaj zobaczy, bo to abecadło teatromana, a poza tym – mimo tych uwag,  spędzicie w teatrze zupełnie miły wieczór.  

 

2023, listopad

KALINA NIE CHCE SPAĆ

Zuzanna Bojda

reż. Agata Puszcz

premiera 24 listopada 2023

 

Spektakl rozpoczyna pracę małej sceny Komedii, przestrzeni wdzięcznej i wcale nie aż takiej małej. Mamy na widowni okrągłe stoliki z lampkami zapewniającymi kameralne oświetlenie, można sobie wziąć winko czy kto co tam lubi, jest w urządzeniu tejże przestrzeni coś uroczo niedzisiejszego, a pomysł przywołania legendarnego spektaklu powstałego tu prawie 60 lat temu wydał mi się trafiony w dziesiątkę. Mamy oto rok 1965 i światową  prapremierę sceniczną Śniadania u Tiffany’ego Trumana Capote w adaptacji Stanisława Dygata, z muzyką Krzysztofa Komedy i tekstami Agnieszki Osieckiej. Na scenie obok Kaliny Jędrusik grającej Holly pojawił się - w roli Freda - Władysław Kowalski. Ale coś nie poszło… I wtedy i - teraz.

Siłą tego przedstawienia jest Barbara Kurdej-Szatan, piosenki Kaliny Jędrusik w jej wykonaniu są brylancikami, tak jak oryginały – pełnymi zmysłowości, liryzmu i poezji. Jednak było coś rażącego w tekście,  po pierwsze – niepotrzebna wulgarność.  Od kurwamaci – choć Jędrusik klęła jak szewc – tutaj więdły uszy, po prostu - nie pasowały. 

Niełatwa okazała się również (w każdym razie na moim przebiegu) interakcja z widownią, ostatecznie dialog ze Śniadania jakoś poszedł, ale było w tej scenie coś nieprzyjemnie wymuszonego. A wrażenie ogólne mam takie, że po prostu źle się tego słuchało, coś nie „niosło”, tekst mało wdzięcznie łączył się z piosenkami, a przejmującą jednak scenę czytania recenzji można było ograć zdecydowanie lepiej.

Dlaczego tamto Śniadanie było klapą, choć reżyser Jan Biczycki  miał w ręku świetny tekst i dysponował znakomitą obsadą? Czyżby kochankowie (Jędrusik miała wtedy głośny romans z Kowalskim) na scenie nie udźwignęli swoich ról? No może.



 

2023, listopad

JAK SIĘ STARZEĆ BEZ GODNOŚCI

Magdalena Grzebałkowska, Ewa Winnicka

adapt. Maciej Łubieński

reż. Maciej Podstawny

premiera 10 listopada 2023

 

Nasza bohaterka właśnie kończy 40 lat, bez wątpienia do starości jej jeszcze hen, daleko. Czy jednak aby na pewno?

Właśnie temu momentowi, w którym dobiega końca wiek średni, a jakby zaczyna starość, przyglądamy się przez pryzmat rozmaitych okoliczności: lektury prasy kolorowej (zdecydowanie jedna z najlepszych scen przedstawienia), na siłowni, u lekarza, w warsztacie samochodowym, a nawet – śniąc. Wniosek jest taki – niełatwo starzeć się z godnością, a w każdym razie -  na naszej szerokości geograficznej. To jednak możliwe, jeśli mimo wszystko uda nam się zachować pogodę, bo upływowi czasu mogą towarzyszyć TAKŻE wydarzenia nieodparcie zabawne i kilkanaście takich przykładów twórcy nam pokazują na przykładach, skecz – „zgadnij jakie to badanie” jest wprost majstersztykiem. Ździebko poważniejszy akt drugi kończy się dającą nadzieję pieśnią o tym, że staruszków będzie w zastraszającym tempie przybywać, więc to właśnie my, 40-sto i 50-ciolatkowie wkrótce zawładniemy światem tak bardzo ogarniętym tym niezrozumiałym kultem młodości. Finał mamy zatem optymistyczny i tego może się może trzymajmy...

Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co się dzieje w kulisach, gdy aktorki muszą zdążyć ze zmianą świetnych, acz dalekich od wygody i prostoty kostiumów - fantastyczna robota scenografki Barbary Hanickiej – więc czapka z głowy przed inspicjentem, Robertem Ostolskim, którego wraz Tomaszem Dedkiem oglądamy w rolach męskich. Ale komediową sceną rządzą aktorki: Irena Sierakowska, Katarzyna Żak, Rozalia Mierzicka i Eliza Borowska, wcielają się w postacie z krwi i kości tudzież… tychże kości i krwi pozbawione, ale może nie będę Wam psuł niespodzianki.  A przez meandry przechodzenia przez smugę cienia prowadzi nas obecna jedynie głosem – Sandra Korzeniak, we właściwie równorzędnej  i równie znakomitej roli Narratorki.

Oglądamy zatem spektakl nie tylko diablo inteligentny i brawurowo zagrany, ale również – co istotne w tym miejscu – bardzo zabawny. Bardzo więc proszę, by Teatr Komedia właśnie tą drogą szedł.