TEATR KOCHANOWSKIEGO W OPOLU

 

2024, marzec

CZTERY DOBRE POWODY BY RZUCIĆ WSZYSTKO W CHOLERĘ

Norbert Rakowski

Reż. Norbert Rakowski

premiera 28 kwietnia 2023

 

Mamy oto salę wystawową progresywnego muzeum, pilnowaną przez - trzymającą w ręku tajemniczą książkę  -panią  Romę (wybitna rola Mileny Lisieckiej), która jak co dzień od trzydziestu lat, nigdy się nie spóźniwszy, wzuwa swój mundur, zasiada na krześle z książką i - strofuje niesfornych zwiedzających… Codziennie to samo, tak samo, tylko artefakty raz na jakiś czas się zmieniają. Towarzyszy jej ochroniarz, Boguś (świetny Jakub Klimaszewski). I jak to w muzeum – dzieciaki biegają wokół rzeźby - gdyby wiedziały, ile kosztuje, ech; turyści robią sobie selfies z obrazami w tle, jakaś para się kłóci, celebrytka nie chce dać autografu, bo zajęta załatwia biznesy przez telefon, a – jakiś wariat gada do obrazu. Tyle wulgaryzując.

A nie wulgaryzując - ta kłócąca się para (fantastyczni Karolina Kuklińska i Konrad Wosik) jest wyjęta wprost z Bergmana, aktorka-celebrytka w rozmowie przez telefon właśnie otrzymuje propozycję pokazania pośladków, trudno o większe upokorzenie (znakomity epizod Magdaleny Maścianicy), a pełen gniewu, porywający monolog Bartosza Woźnego pochodzi wprost z Bernharda.



No więc Roma pilnuje, ludzie wchodzą i wychodzą, gdzieś tam rezonuje Boguś, i tak przez cały spektakl. Ale... w tę nudę się wchodzi, zrasta się z nią, tęskni się nią, jest  w niej coś dojmującego,  bardzo poruszającego. 

Oglądamy - co prawda pełen bólu i niedopowiedzeń, ale znakomity spektakl  o  bezbrzeżnym smutku, ale także o -  zawsze w nas żyjącej - nadziei na zmianę, której powodów, znacznie więcej niż czterech życie nam  codziennie dostarcza.

Czego więc brakuje, żeby wykonać ten pierwszy, najważniejszy ruch?

 

2024, marzec

INSTYTUT

Jakub Żulczyk

reż. Jędrzej Wielecki

premiera 7 stycznia 2022

 

Kobra jak się patrzy.

Nie znam co prawda tekstu Żulczyka - ale ponieważ spektakl mnie wciągnął, wydał mi się niesłychanie precyzyjnie napisany (co dla gatunku istotne) i się nie dłuży - mam więc pewność, że stworzono bardzo udaną adaptację, zresztą dość unikatową w skali kraju, ten thriller kryminalny (nie bójmy się tych słów) po prostu bardzo dobrze się ogląda.

Mówiąc najkrócej – pięcioro naszych bohaterów ktoś zamyka w mieszkaniu, z którego nijak nie da się wyjść. Tajemniczo znika Internet, z komórek ktoś wyjął karty sim, a wścibskiej sąsiadki akurat nie ma w domu. Robi się faktycznie mało przyjemnie,  na szczęście jest rozwiązanie – przez okno (a to 5.pietro!) po linie skręconej z prześcieradeł schodzi Rumun, pozostała czwórka czeka na zorganizowaną przezeń pomoc. Tymczasem między pozostałymi lokatorami zaczyna dochodzić do daleko idących nieporozumień…


Reżyser bardzo konsekwentnie poprowadził swoich aktorów przez meandry tej nieprzyjemnej sytuacji, w jakiej ich postacie się znalazły. A że sytuacja owa jest graniczna, więc nic dziwnego, że naszymi bohaterami targają silne emocje, szczęśliwie – aktorzy doskonale wiedzą, że leży granica między przerażeniem a egzaltacją i zagrali tymi emocjami po prostu w punkt - Karolina Kuklińska, Magdalena Maścianica, Monika Stanek, Kacper Sasin i Radomir Rospondek – są świetni, doskonale „czują tego bluesa”.

Warto.

 

2023, marzec

LOS ENDEMONIADOS/BIESY

Marcin Wierzchowski, Daniel Sołtysiński

reż. Marcin Wierzchowski

Premiera 13 maja 2022

 

Najkrócej – mamy rok 1973 i zdychający, ale wciąż bardzo groźny reżim Franco w Hiszpanii. Aktorzy z prowincjonalnego teatru na południu Hiszpanii wystawiają Biesy, bo w inny sposób nie mogą wykrzyczeć gniewu i bezsilności wobec zbrodniczej władzy. Spektakl powstaje, ale podczas premiery w teatrze wybucha pożar, w którym giną i aktorzy, i publiczność. Przypadek?

Kilku scen z tego spektaklu nie da się zapomnieć, nie da się także przestać o nim myśleć długo po wyjściu z teatru. Mija ponad miesiąc od mojej wizyty w Opolu, a ja cały wciąż jestem w tych Biesach. Ostatnio tak mnie „trzepnęło” chyba na Friedmanach tego samego reżysera. Gdybym zobaczył to przedstawienie w jeszcze poprzednim sezonie, myślę, że znalazłoby się na pierwszym miejscu mojego prywatnego zestawienia, ponieważ jest w tych Biesach coś takiego, taki może rodzaj emocji, który może dać tylko teatr, właśnie po to „coś” tyle czasu spędzam na widowniach, znajdując „to” tylko od wielkiego święta. Może także dlatego, że to rzecz o tym, że teatr w którymś momencie styka się z prawdziwym życiem, i bywa wobec niego bezsilny, mamy pewną przestrogę, a jednocześnie – może paradoksalnie – gorliwe wyznanie wiary w teatr, który bywa także ostatnim miejscem na jakiekolwiek słowa, w sytuacji, gdy nie ma już nic do powiedzenia, bywa - ostatnią nadzieją.


Spektakl jest kreacją zbiorową, mamy do czynienia ze wspaniałymi rolami całego zespołu, ale jeśli miałbym wskazać role wybitne wśród znakomitych, to zwróciłbym uwagę na Esperanzę Monikę Stanek, bo - nawet nie wiedziałem, że tak można, i na Juana/Stawrogina Konrada Wosika – za stawroginowy monolog kończący 1. akt,  i – za finał.

Wybitne.

 

luty, 2023

PÓŁ NA PÓŁ

Jordi Sánchez, Pep Antón Gómez

reż. Adam Biernacki

premiera 11 lutego 2022

 

Mamy oto historię dwóch przyrodnich braci – Karola i Jana, jeden z nich opiekuje się od lat obłożnie chorą matką, jest takim trochę safandułą, z nieuregulowanym życiem osobistym i kiepsko płatną pracą. Drugi z braci natomiast ma wymagającą żonę, dorosłe leniwe dziecko i - ogromny dług do spłacenia. Pierwszy jest już zmęczony takim życiem, drugi – pilnie potrzebuje pieniędzy i czeka jak kania dżdżu spadku. Obaj zatem są zainteresowani, żeby mamusia jak najprędzej raczyła zejść, problem jednak w tym, jak  hipotetyczny spadek podzielić?  Czy po połowie to rzeczywiście po równo?


Taki tekst nie mógłby powstać w Polsce, gdyż u nas „matka jest tylko jedna”, gdy tymczasem w tej uroczej opowieści topos rodzicielki podlega spektakularnej dekonstrukcji, z każdą minutą coraz bardziej. Na szczęście opolscy widzowie zrozumieli, że to żart, ale na warszawskiej wersji  spektaklu (IMKA) byłem świadkiem naprawdę szczerego oburzyzmu, szczególnie wśród widzek. Więc – tak na wszelki wypadek - jeśli mamusia Wasza nie ma poczucia humoru, zabranie jej na Pół na Pół w Dzień Matki może się zakończyć wydziedziczeniem. Sic.

A tak serio – spędzicie urocze popołudnie w teatrze oglądając Andrzeja Jakubczyka i Artura Paczesnego w świetnie skrojonych, precyzyjnie zagranych i – wbrew pozorom – wcale nie takich łatwych – rolach.

 

2023, luty

KOTKA NA GORĄCYM BLASZANYM DACHU

Tennessee Williams

reż. Radek Stępień

premiera 11 lutego 2023

 

Ten tekst w opolskiej inscenizacji lśni niczym brylant, niepokojąco wciąga, narkotycznie wręcz uzależnia od oparów tego dusznego powietrza znad Missisipi i od tych niewypowiedzianych słów, które są tu może ważniejsze niż te wykrzyczane, te wulgarne, te rzucone w pasji czy - te wypowiedziane z bezradności. Emocje, których nie widać, skrupulatnie przed światem chowane ważniejsze są tu od tych, którymi nasi bohaterowie ekshibicjonistycznie niemal przed światem się obnoszą. Nawet nie mam na myśli relacji Bricka i Maggie, z nieobecnym (a jednak jakby siedzącym na krześle obok zmarłym przyjacielem - Skipperem), a tę kipiącą od emocji – i jakoś wstydliwą jednocześnie - relację dwóch najbliższych sobie facetów, ojca i syna, który tak bardzo kocha jedno swoje obiektywnie mniej udane dziecko, jak - nienawidzi drugiego.


O czym jest ta Kotka? Czy to faktycznie tragifarsa rodzinna, w której pada kilka słów za dużo, jak chcieliby niektórzy widzowie, w najbardziej dojmujących momentach zanoszący się śmiechem? A może ten ich śmiech jest ucieczką przed wyjątkowo trafną i – cóż – bardzo gorzką diagnozą Williamsa, że TO WSZYSTKO nie jest takie proste jak byśmy chcieli, trochę atawistycznie dążąc do maksymalnej prostoty?

Siłą opolskiego spektaklu jest fantastyczne aktorstwo, zwrócę szczególną uwagę na dwie role -  Bartosz Woźny jest po prostu nieziemski jako Tatulo, to facet, który zdaje sobie sprawę, że przegrał wszystko, któremu zostaje na koniec tylko chora miłość do takiego samego człowieka jak on loosera - własnego syna. A Magdalena Maścianica znakomicie zagrała Maggie, pełną seksu i rozmaitych pragnień Kotkę, do której w końcu dociera, że finał scenariusza tej historii napisany został przede wszystkim jej ręką.

Olśniewające.


 

2022, maj, 62. Kaliskie Spotkania Teatralne

BADANIA ŚCIŚLE TAJNE

Iwan Wyrypajew

reż. Norbert Rakowski

Troje wybitnych naukowców stawia się - skuszonych być może wyjątkowo hojnym honorarium - na fokusowym badaniu, podczas którego pytani są przez ankieterów (świetne, „lektorskie” role Joanny Osydy i Karola Kosakowskiego) o rozmaite kwestie z życia zawodowego i prywatnego. Niektóre pytania badaczy są mocno niewygodne.                 

Pierwszy akt podobał mi się bardziej, a drugi – mniej, nie mam jednak pewności, czy jest to przedstawienie do „podobania” się, bo to jest taki teatr, z którym trudno się i zgodzić, i - pokłócić. Na wszystkie pytania, jakie autor stawia, podaje też właściwie gotowe odpowiedzi w taki - zauważmy - sposób, że niepodobna im nie przytaknąć, a jednak gdzieś tam zaświtało we mnie światełko alarmowe, że oto poddany zostałem jakieś manipulacji, to wrażenie (tak - wrażenie właśnie, nie - pewność) jest niesłychanie silne. Może tak miało być? Może.

Mamy bardzo dobre aktorstwo i dopracowaną choreografię, ale spektakl był wyraźnie za długi. Trudno się dziwić – trzeba było podomykać rozpoczęte wątki obyczajowe i ekologiczne, obnażyć do kości naszych bohaterów, i jeszcze  dobiczować. Obszedłbym się z nimi ździebko miłosierniej, bo widownia ich monstrualną hipokryzję wyczuła od pierwszych minut każdego z badań.

 

2022, kwiecień, koprodukcja z Teatrem Dailes w Rydze

ROHTKO

Anka Herbut

reż. Łukasz Twarkowski

premiera polska 9 kwietnia 2022

Jesteśmy oto w Nowym Jorku, w chińskiej knajpie,  zapach  sajgonek roznosi się po widowni. A w barze – obok Marka Rothko (i Mell, zwróćcie uwagę na  poruszającą scenę rozmowy o nieprzyjęciu zlecenia od Four Seasons) spotykamy m.in. kupca jego obrazu za 8,5 miliona dolarów, który to obraz okazał się falsyfikatem. Jak na tę sensację zareaguje marszandka? I jak to możliwe, że ten fejkowy obraz wzbudzał we właścicielu wzruszenia jak najprawdziwsze? Kilka lat temu obraz Rothki został sprzedany za 90 milionów dolarów... 

Ciekawe w związku z tym, czy np.  artefakt znaleziony na śmietniku, wart może dolara na wyprzedaży garażowej, może aspirować do miana dzieła sztuki, gdyż znalazcę do głębi porusza,  czy też – jest na to zbyt tani? A - ile w ogóle powinna kosztować sztuka? I kto oraz - na jakiej zasadzie ma prawo taki cennik konstruować? 

Rothko jest widowiskiem niesłychanie precyzyjnie zrealizowanym, rozgrywa się i na scenie i w projekcjach, w kilku planach; aktorzy przechodzą niemal niezauważenie z jednego do drugiego, z przeszłości w teraźniejszość, z kina do teatru (i odwrotnie), wreszcie - z roli, w którą się wcielają – w siebie. Chociaż… Czy akurat to w ogóle jest możliwe?

Oglądamy mądry, świetnie zagrany, olśniewający i porywający, słowem - w najwyższym stopniu zachwycający spektakl o tym, że nie życia bez sztuki, cóż, jakkolwiek to brzmi. 

Nie wiem, gdzie zobaczycie Rothka, w Opolu dano tylko dwa przebiegi (nie trzeba być ekspertem, żeby zgadnąć, że eksploatacja tego utworu kosztuje majątek), może na którymś z festiwali, może w Rydze, może jesienią, ale - proszę go nie przegapić, to jedna z sensacji tego sezonu.

 

2022, styczeń

MISTRZ I MAŁGORZATA

Michaił Bułhakow

reż. Janusz Opryński

premiera 27 września 2019

Mamy oto Patriarsze Prudy, Berlioz i Bezdomny rozmawiają o Chrystusie, do rozmowy włącza się cudzoziemiec (pewnie szpieg), a potem Annuszka rozleje olej i wiemy, co będzie dalej… Tak, pojawienie się w Moskwie Wolanda ze swoją świtą sprawi, że mieszkańcy miasta będą świadkami niecodziennych - mówiąc najdelikatniej - wydarzeń. Pamiętacie, jest w powieści taka scena, w której wreszcie wolna Małgorzata leci (no cóż, na miotle) nad Moskwą. Nie da się tego pokazać w teatrze, no bo – i jak?

Otóż – da się! Ale może  nie będę Wam psuł tej niespodzianki.   

Nie pamiętam już, kiedy aż tak bardzo nie chciało mi się wychodzić z teatru, było to bowiem widowisko, co się zowie, spektakl zachwycający, perfekcyjnie zrealizowany i - co istotne - momentami wściekle trzymający w napięciu. Ale  niechaj i to pozostanie niespodzianką...



Zespół Kochanowskiego w znakomitej dyspozycji, rewelacyjny Rafał Kronenberger w roli Wolanda,
wspaniali Magdalena Maścianica jako Małgorzata
i Konrad Wosik jako Mistrz, świetny także drugi plan, jeśli ogóle w tym wypadku możemy tego sformułowania użyć.

Proszę koniecznie obejrzeć!

 

2022, styczeń, koprodukcja z Teatrem Śląskim w Katowicach

AMATOR 2020

Małgorzata Sobieszczańska i Norbert Rakowski

reż. Norbert Rakowski

premiera 17 września 2021

Bohaterem Amatora 2020 jest syn Filipa Mosza (Dariusz Chojnacki), który także kręci film na zamówienie Dyrektora (świetny Rafał Kronenberger), cóż, wymowa filmu – podobnie jak u Kieślowskiego – nie jest właściwa. A ponieważ rzecz się dzieje współcześnie, mamy nie jak wówczas – kadrową, a menadżerkę HR (bardzo dobra rola Moniki Stanek), zaś żona Filipa - Karolina (Aleksandra Fielek) z nudów, w oczekiwaniu na dziecko, z przeproszeniem robi z siebie idiotkę w mediach społecznościowych. Jak się zakończy ta historia?

Wokół tego przedstawienia narosło chyba trochę nieporozumień, czytam - że skoro jest to próba przeniesienia Kieślowskiego na scenę – to wyszło za płytko, że nie dostajemy odpowiedzi na „ważne pytania”, że – słyszymy frazesy itd. Gdy tymczasem ten spektakl wydał mi się o  czymś zupełnie  innym niż film na podstawie którego powstał. O tym mianowicie, że od owego 1979 roku, w którym powstał Amator, zmieniło się na świecie wszystko, i – jednocześnie nie zmieniło się nic.

Że - pewne mechanizmy okazały się zdumiewająco odporne na polityczne metamorfozy, że oportunizm miał się dobrze i wtedy, i dziś, a współcześni karierowicze osiągają  cele używając dziś środków i znanych i skutecznych także wtedy.

Choć – jak można się z powyższego opisu spodziewać – wymowa całości jest dość gorzka, spektakl oglądałem z zainteresowaniem, może także dlatego, że przez pewien czas przyglądałem się pracy dużej korporacji i część dialogów brzmiała, jakby została nagrana i żywcem spisana na spotkaniach zwanych dość absurdalnie statusami komunikacyjnymi. Jak sami zobaczycie - ani ze statusem ani z komunikacją nie ma to za wiele wspólnego.
 
2019, kwiecień, 44. Opolskie Konfrontacje Teatralne
ZDZICZENIE OBYCZAJÓW POŚMIERTNYCH
Bolesław Leśmian

reż. Marta Streker

premiera 3 lutego 2018

Rzecz rozgrywa się w zaświatach, mamy męża, żonę i kochankę, jesteśmy świadkami śledztwa, postaci zbierają dowody zbrodni, mamy stół prosektoryjny jako element scenografii i jako miejsce miłosnych uniesień, jest kukła imitująca zwłoki i linie, którymi obrysowano ciała. Publiczność jako sędziowie albo – jako widzowie filmu kryminalnego, jak kto woli.

Nie będę ukrywał - z pewnym trudem mi się tego Leśmiana słuchało. Ździebko pogmatwane, przepoetyzowane, wydaje mi się, że zdecydowanie lepsze do czytania niż słuchania (Leśmianowi poszło w pięty, nie?) A skoro trudno się słucha, to i pewnie trudno się mówi, czy też - „podaje” - publiczność mówiła, że aktorzy świetnie „podają” tekst.

Właśnie dla aktorów „podających’ tekst warto jednak ten drobiazg zobaczyć, całej trójce faktycznie leśmianowy trzynastozgłoskowiec je z ręki, jest w tym wdzięk, jest talent, widać ciężką pracę nad – będę się upierał – wcale nie tak wdzięcznym tekstem.

Na scenie Monika Stanek, Magdalena Maścianica i Karol Kossakowski. Następnym razem zapytam p. Monikę, jak się taka kobyłę opanowuje pamięciowo. Ja bym się chyba zwariował.
 
2019, kwiecień, 44. Opolskie Konfrontacje Teatralne
CÓRKI POWIETRZA. SEN BALLADYNY

Pedro Calderon de la Barca, Juliusz Słowacki

reż. Ignacio Garzia

premiera 16 marca 2019 

Piękne wizualnie przedstawienie, unosi się nad nim i polska mgła znad Gopła i taki spleen hiszpańskiego lata. Oniryczne (wszak życie to sen), o postaciach ze świata nierzeczywistego, więc jeśli ktoś nie ma z tymi obszarami kontaktu – tak jak piszący te słowa – może jednak zapaść w oniryzm.

Ale Tomasz mówił, że nie zrozumie Hiszpanii ktoś, kto nie uszczknie choć odrobiny Calderona, który jest tam i Mickiewiczem i Szekspirem, który jest tam chętnie i wszędzie grany, i bez Calderona nie da się w pełni zrozumieć ani współczesnej Hiszpanii ani jej wielkich jak np. Almodovara. No cóż, część festiwalowej publiczności przebąkiwała, że nudnawe, ale widziałem widzów dokumentnie pochłoniętych i szczerze wzruszonych tą opowieścią.

Znaczy – nie dla każdego.

 

2019, kwiecień, 39. Warszawskie Spotkania Teatralne

ČESKẎ DĺPLOM

Piotr Rowicki

reż. Piotr Ratajczak

premiera 17 lutego 2018 

Czeska historia najnowsza jest faktycznie czymś niesłychanie teatralnym, działy się tam rzeczy, w które doprawdy trudno uwierzyć, zupełnie nie było tam jak w Szpitalu na Peryferiach, żena za pultem była złą kobietą, i w Pradze istotnie nie istniała po 1968 roku pora roku o nazwie „wiosna” i tak dalej. Więc jak ktoś tego wszystkiego nie wie, to będzie myślał, że to fikcja, tymczasem tak było. I mój jedyny problem z tym spektaklem polega na właśnie na tym, że te historie znam, czytałem książki i Szczygła i Surosza, trochę się tym interesuję, więc tego wieczoru niczego więcej się nie dowiedziałem. Ale mimo to owo niedzielne festiwalowe popołudnie było udane.

Bo aktorzy w fajny sposób bawią się tekstem, jest w ich byciu na scenie coś niesłychanie niezmanierowanego, entuzjastycznego, w tę pracę włożyli faktycznie ogrom roboty, i choć dla mnie był jakoś tam przewidywalny, obejrzałem ten spektakl z przyjemnością. Może skróciłbym o kwadrans, może finezyjniej rozegrałbym scenę wiara vs ateizm – wywoływała co prawda niepohamowany śmiech na widowni ale wydała mi się ździebko efekciarska,

natomiast scena „rozbierana” –  była słodka, złośliwa i została zagrana z cudowną dezynwolturą, łącznie z mizoandrycznym komentarzem zza kulis

 
2019, kwiecień, koprodukcja z Teatrem Współczesnym we Wrocławiu, 39. Warszawskie Spotkania Teatralne
GROTOWSKI NON-FICTION

Krzysztof Szekalski oraz zespół

reż. Katarzyna Kalwat

premiera 8 grudnia 2018 

Wyszedłem z przedstawienia bardzo niezadowolony gdyż program mnie okłamał. Miała być 1h45, a było o pół godziny dłużej. Ciekawe, bo w Opolu jest informacja o godzinie dwadzieścia. No niby nic, drobiazg, ale przecież ten spektakl (czy też projekt) też trochę o tym był, o szacunku dla widzów. Mamy oto siedmioro aktorów, którzy podejmują dyskusję o Jerzym Grotowskim, w moim spektaklu wdzięcznie i kompetentnie moderował całość Roman Pawłowski ale kiedy głos zabrali prelegenci, zacząłem się irytować, bo nie lubię teatru zajmującego się samym sobą, odniesienia do tu i teraz tudzież osobiste wycieczki były czytelne tylko dla wtajemniczonych. Takie - wiecie - powiedzonka, żarciki.

Jednak im więcej czasu mija od tego spektaklu, tym częściej doń wracam, bo olśniło mnie w którymś momencie, że to wcale nie jest rzecz o Grotowskim! Jego legenda, praca, życie, tak dokładnie analizowane przez teatrologów z całego świata - jest tylko pretekstem do zadania pytania, o to, czy nam w ogóle wolno grzebać (nomen omen) w życiu zmarłych, szczególne tych wielkich, jakie się z wnioskami z tych kwerend wiążą konsekwencje, i co te absurdalnie niekiedy szczegółowe wnioski dają nam wszystkim, w wypadku Grotowskiego – jego wyznawcom. No właśnie, co?

Pierwsza swoje ”wystąpienie” miała Monika Stanek, myślałem, że nie zdzierżę jej egzaltacji i wejdę z krzykiem na scenę (byłoby to zresztą pożądane part of the play). A jednak dziś – z upływem kilku dni - będę się upierał, że obok Eweliny Paszke-Lowitzsch, zagrała najlepszą rolę w tym dziwnym i niepokojącym przedstawieniu.

 

2017, kwiecień, koprodukcja z Teatrem Współczesnym w Szczecinie, 37. Warszawskie Spotkania Teatralne

ŚLUB

Witold Gombrowicz

reż. Anna Augustynowicz

premiera 10 września 2016

Były owacje na stojąco, były szepty, że prawie jak Jarocki, że Grzegorz Falkowski niczym sprzed lat Jan Englert… A Pani Profesor przypomniała, że Ślub to jeden z największych polskich tekstów dramatycznych wszech czasów. Jerzy Jarocki wystawiał Ślub sześciokrotnie i za każdym razem było o czym innym. A o czym było to przedstawienie? Oglądałem niczym biała tablica, bo Iwon widziałem kilka, ale Ślub po raz pierwszy, nie miałem więc narzutów interpretacyjnych (sic!). 

O języku. I Ionesco się tu chowa. O języku, którym wydaje nam się, że się porozumiewamy. O bełkocie, w którym się lubujemy, o pustosłowiu, które nami rządzi, o autokreacji, tak łatwej dziś dzięki internetowi, poprzez którą robimy z siebie kogo innego, idiotów najczęściej, ale tego nie widzimy, bo widzieć nie chcemy.

Grzegorz Falkowski istotnie świetny, ale cały zespół gra jak z partytury, bez żadnej fałszywej nutki, bardzo dobry debiut Jędrzeja Wieleckiego jako Władzia, zmanierowanego cherubina, który najbardziej chyba (obok Matki) w tym Ślubie ze słów, ich doboru i melodii jest zbudowany.