TEATR HORZYCY

 

2022, maj, Warszawskie Spotkania Teatralne

BIBLIA: PRÓBA

dram. Matic Starina

reż. Jernej Lorenci

premiera 4 maja 2022

Wpisanie słowa „próba” do tytułu spektaklu jest zabiegiem sprytnym. Bo – jeśli coś nie wyszło, nie zagrało, nie chwyciło, jeśli gdzieś doszło do pomyłki, zająknięcia czy czegokolwiek, czego w teatrze unikamy, zawsze można powiedzieć: no przepraszam, ale przecież to… próba. Nic takiego się co prawda nie wydarzyło, choć istotnie jesteśmy świadkami jakby próby, „jakby”, bo – owszem - aktorzy mają tekst na pulpitach, ale znają go na pamięć, grają.

Ergo, aktorzy podawali nam wyimki z Biblii, mówiąc ściślej ze Starego testamentu i Apokalipsy, no cóż, z pewnością warto było sobie przypomnieć, że mamy do czynienia z piękną poezją, ale w skupieniu obejrzawszy to przedstawienie bezskutecznie próbuję sobie odpowiedzieć na pytanie, o co w ogóle twórcom chodziło i po co ten spektakl powstał?

O co lepszy, mądrzejszy i piękniejszy miałem wyjść z teatru? Bo pytań (cyt. za www) o „sens cierpienia, o miłość i o przyszłość” oraz nowego nań spojrzenia, z pewnością w tym egzaltowanym i nużącym spektaklu - odnaleźć mi się zupełnie nie udało.    

 

2020, kwiecień, Festiwal Nowe Epifanie

PASOLINI. SNY PRZED KOŃCEM.

Amadeusz Nosal

reż. Judyta Berłowska

premiera 3 kwietnia 2022

Mam do tego udanego przedsięwzięcia dwie niewielkie uwagi. Otóż jesteśmy świadkami (w akcie 2.) próby wyjaśnienia śmierci reżysera przez jego przyjaciół, a szczególnie – przez Orianę Fallaci. I dowiadujemy się o związanych z nią (ze śmiercią, nie Orianą) okolicznościach, niejasnościach i nieprawidłowościach, a także ewidentnych próbach ukręcenia łba tej sprawie. Owszem, przebąkuje się w tym kontekście o ostatnim filmie Pasoliniego, czyli o Salo, ale – jeśli ktoś nie wie, o co w tym filmie chodzi (a i takie założenie trzeba przyjąć, nie jest to wszak popularna komedia familijna), trudno będzie zrozumieć, dlaczego Pasolini zyskał sobie aż tylu wrogów. Cóż, powiedzmy, że i dziś film – mówiąc delikatnie – może wzbudzać kontrowersje. Więc to jakby przemilczano, być może był to zabieg celowy, ale niestety tę opowieść trochę zbyt mocno uprościł. Odniosłem także wrażenie, że nie dość wyraźnie zostało powiedziane, że reżyser bywał na plażach nie do końca po to, żeby czytywać wiersze z pierwszą rosą, zawoalowanie i tego faktu również nie ułatwia zrozumienia wszystkiego, co się wokół reżysera za jego życia i zabójstwie – działo. Zrezygnowałbym także może z napisów końcowych, informujących widzów, co z kim kiedy i dlaczego; oczywiście, mówimy o człowieku kina, ale było to czymś ździebko schematycznym, gdy tymczasem piękne zakończenie aktu 1. miało w sobie coś z zawsze lepszego w teatrze wielokropka, została z widzami taka  bardzo ciekawa niedopowiedziana przestrzeń. (Przepraszam za niewielką egzaltację)

Poza tym -  spektakl oglądało się dobrze, mamy fajną, dynamiczną scenografię, dobry tekst z uroczą i nieprzesadzoną zabawą rozmaitymi włoskimi kliszami, mamy także dobre aktorstwo, chętnie częściej oglądałbym Borysa Jaźnickiego nie tylko w performansie, ale i na scenie stricte dramatycznej.    

 
2021, styczeń
PUŁAPKA NA MYSZY

Agatha Christie
reż. Katarzyna Minkowska
premiera 19 grudnia 2020 

Nie za wiele można napisać, bo po pierwsze to kryminał i jednak napisanie w pierwszym zdaniu, kto zabił, jest pewną niegodziwością, a po wtóre – spektakl jest na afiszu, więc nie będę psuł niespodzianki, choć muszę dodać, że od razu wiedziałem, że…

Tekst klasyczny, pamiętacie – hotel na odludziu, drogi z powodu śnieżyc nieprzejezdne, telefon nie działa, tajemnica sprzed lat, a każdy z gości jest podejrzany, do tego tytułowe myszki… Toruński spektakl nie jest wierną inscenizacją tego opowiadania, a pewnego rodzaju żartem scenicznym, zabawą z publicznością, która może na bieżąco komentować na zoomie wydarzenia, których jest świadkiem, i dlatego też na każdy ze spektakli jest pewna ograniczona pula biletów, zoom wszystkich chętnych pewnie by nie pomieścił.

Nie mam do końca pewności co sądzić o tym pomyśle, trochę jestem rozdarty, bo – z jednej strony dobrze, że teatr jakoś włącza widzów i ich angażuje, tak trzeba, z drugiej jednak – może odrobinę za bardzo zaakcentowano (w moim przebiegu w każdym razie) tę interaktywność, z której zresztą nie za wiele wynikało, proszę o wybaczenie zainteresowanych – pojawiające się komentarze momentami przypominały mi narrację mojej ex-sąsiadki Leokadii zgorszonej zalotami Ridża do Dony.

Summa summarum oglądało się dość fajnie, ale byłbym gotowy na Pułapkę na myszy także bez udziału drugiej strony zooma.

 
2020, czerwiec

KARIERA NIKODEMA DYZMY

Piotr Rowicki na podstawie T. Dołęgi – Mostowicza
reż. Piotr Ratajczak
premiera 19 czerwca 2020

 Gratulacje należą się twórcom nie tylko za brawurowy spektakl, ale i za samą odwagę podjęcia tej rękawicy, trudno przecież wyobrazić sobie w naszej kulturze, żeby Dyzma miał inną twarz niż Romana Wilhelmiego, gdy tymczasem Arkadiusz Walesiak w tytułowej roli na deskach Horzycy jest po prostu świetny. Nie ma jednak w tym spektaklu ani dyskusji z filmem ani jednoznacznych doń odniesień, przyjemnie i pouczająco można sobie zatem po obejrzeniu przedstawienia serial Rybkowskiego odświeżyć, swoją drogą – co za obsada…

„Dziejstwa” jest moc, scen kilkadziesiąt, mogę sobie tylko wyobrazić co się dzieje za kulisami, kiedy aktorzy miewają dosłownie sekundy na zmianę kostiumu, ale – pięknie dają radę. Świetna jak zawsze choreografia Arkadiusza Buszko i kilka naprawdę cudownie zabawnych scen, moją zdecydowanie ulubioną jest qui-pro-quo z ministrem w saunie.

Naturalnie - historia Dyzmy jest i zawsze była aktualna, o dyktaturze dyletantów, o cwaniactwie nazywanym przebojowością, o przypadkach, które są szczęśliwe jakimś zbiegiem okoliczności tylko dla ignorantów, słowem - o smutnej zmianie znaczeń ważnych słów z których zbudowany jest świat, dlatego uważam, że trochę niepotrzebnie Piotr Rowicki przypisał Dyzmie panele słoneczne, gdyby dalej handlował zbożem też nikt nie miałby wątpliwości, że ten spektakl jest komentarzem do dzisiejszej rzeczywistości. (Przyznam się bowiem ze wstydem, że współczesne wtręty w klasycznych tekstach zwykle nieco mnie irytują, cóż, nobody’s perfect).
Mimo tej drobnej uwagi spędziłem u Horzycy miły wieczór, nie wiem tylko, czy… nie ZA miły. Sama obecność na świecie takiego Dyzmy powinna jednak choć trochę boleć, czy - co najmniej uwierać, a ten toruński, z twarzą p. Arkadiusza - był w sumie całkiem równym i zabawnym chłopem.
 

2018, maj

REYKJAVIK’74

Marta Sokołowska

reż. Katarzyna Kalwat

premiera 1 grudnia 2016

Mamy oto tytułowy 1974 rok i głośne na Islandii śledztwo, zakończone procesem i najwyższym na wyspie wyrokiem. Jednak proces był poszlakowy, ciał nie odnaleziono, nie ułatwiał śledczym pracy fakt, że do zabójstwa przyznało się kilka osób, które zmieniały i odwoływały swoje zeznania. W równoległym planie mamy próbę teatralną do spektaklu o tymże śledztwie, aktorzy grają zatem role jakby zdublowane.

Trudno mi jednak napisać o tym spektaklu cokolwiek dobrego. Tekst nudny, postacie z papieru, żadna nie wzbudziła ani sympatii ani nawet zainteresowania, a całość rości sobie jakieś pretensje. Miało być o ludzkiej pamięci i jej meandrach, co jest tematem tyleż grząskim co i wdzięcznym, ale moim zdaniem wyszło o niczym.Do tego nie wiadomo po co rozebrany aktor i kamera, której zasadności użycia w tym spektaklu do dziś nie mogę się doszukać. 

Jednak czytam także dytyramby i peany na temat tego przedstawienia. Najwyraźniej czegoś nie zrozumiałem.