BRONSKI & GRÜNBERG THEATER

2018, czerwiec

WIR MORDEN NARZISS

Katharina Dungl

też. Paul Spitter

premiera 26 czerwca 2018

Czworo aktorów założyło przed dwoma laty w niewielkim pomieszczeniu w 9. dzielnicy Wiednia równie niewielki teatr, nazwało go na cześć bohaterów filmu Być albo nie być Ernsta Lubitcha (Mel Brooks jaki Bronsky, rzecz – przypomnę – dzieje się w okupowanej Warszawie, komedia, Ann Bancroft z nominacją do Złotego Globu), a ponieważ teatr ów grał podczas mojego wiedeńskiego ausflugu na przełomie wakacyjnych już miesięcy, więc postanowiłem obstawić ciężko zarobione 20 euro i zobaczyć, jak się miewa wiedeńska kultura, tym razem ta dzielnicowa. Z powodów osobistych ówże 9. bezirk jest mi znany i takich scen jak opisywana funkcjonuje tamże chyba z pięć (wszystkie opłacane przez dzielnicę), w tym moja ulubiona – Theather Experiment. Jak kiedyś będę już duży i bogaty, odkupię od dzielnicy ten teatr, jest tam dość byczo. Dodać warto, że podobna obfitość mniejszych bądź większych przybytków Melpomeny występuje we wszystkich dzielnicach Wiednia.

Wracając do B&G – założyciele sceny pragnęli zaoferować miastu „miejsce świeżo zinterpretowanej artystycznej niezależności, miejsce pozbawione trendów i tradycji”. To bardzo ciekawe motto.

Sam spektakl był dziełem kolektywu Fungke, troje aktorów i artystka wizualna, która malowała na scenografii farbą rozmaite obrazy, niestety nie wiadomo, czy mocno czy też luźno związane z dramaturgią, gdyż ani ja ani mój dwujęzyczny SMM (Social Media Manager) nie do końca zrozumieliśmy, o co autorce chodziło, poza tym, że przez prawie cały czas spektaklu grający rolę Narcyza Armin Braun występował w negliżu (niezupełnym), co miało nawet sens, gdyż aktor jest zbudowany istotnie niczym młody bóg. Reszty asocjacji i odwołań do mitologii tudzież współczesności nie złapaliśmy, ale publiczności się podobało, aktorzy wychodzili do ukłonów trzykrotnie, spektakl był krótki, a wieczór odnalazłem mimo wszystko udanym.