Dziękuję, że zajrzeliście na www.rafalturow.ski. Czuję się w obowiązku napisania kilku słów wstępu, gdyż każda szanująca się treść powinna mieć jakiś kontekst, spróbuję więc go nadać.


Postanowiłem powołać moją własną stronę internetową z kilku powodów. Po pierwsze – dostałem domenę na urodziny (okrągłe czterdzieste czwarte).


Skoro już tak piękną domenę mam, szkoda, żeby się marnowała. Więc w miarę wolnego czasu będę moją stronę wypełniał treścią. Po drugie – jakkolwiek trudno w to uwierzyć – nie mam profilu w żadnym popularnym serwisie społecznościowym. Szczególnie nie mam go na Facebooku. Ba, nie rozumiem także popularności tegoż miejsca w sieci i przyznam, że wzbudza we mnie nieufność fakt, gdy czyjś wpis brzmiący np. „Idę pobiegać” w ciągu godziny otrzymuje 500 tzw. lajków.



Ale ponieważ nie można być w dzisiejszych czasach aż tak nienowoczesnym, więc zamiast profilu na popularnym serwisie internetowym – mam tę oto stronę, na której Państwo goszczą. I ufam, że jej treść nie wzbudzi w Was zażenowania, że będzie podnietą do wybrania się na wartościowy spektakl (ergo - niewybrania się na bezwartościowy), sięgnięcia po ciekawą książkę czy odbycia podróży małej bądź większej. Pragnę zapewnić, że wszystkie książki, spektakle i podróże, o których piszę, zostały przeze mnie przeczytane, obejrzane i odbyte. 

Dlaczego piszę właśnie o tym? Cóż, nie jestem aż tak zarozumiały, żeby napisać „bo się na tym znam”. Po prostu – ze względów zawodowych – oglądam bardzo wiele spektakli, rozmawiam z ich twórcami, mam okazję do porównań. I - nieśmiałą nadzieję, że moje rekomendacje pozwolą Wam spędzić miły wieczór w teatrze, bądź zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych na darowaniu sobie głośnego acz złego przedstawienia. Gwarantuję niezależność sądów! 



Czytam dużo, nie tyle ile Justyna Sobolewska, ale bardzo bym chciał. I ponieważ ukazuje się tak bardzo dużo kiepskich książek reklamowanych jako „arcydzieła” bądź „wydarzenia sezonu” – będę Was przed nimi przestrzegał, rekomendował zaś te, po które – moim zdaniem – sięgnąć warto. Co do podróży – jak widzicie w zakładkach – unikam miejsc mainstreamowych. Nie z powodów snobistycznych, bynajmniej! Po prostu sądzę, że na urlop all-inclusive z biura podróży, na zatłoczone plaże i na mięsnego jeża – życie jest za krótkie. I że city break to nie tylko Praga, Londyn czy Barcelona ale i Kiszyniów, Kluż czy Sarajewo. A może one nawet bardziej.


Ważna uwaga – nie sprzedaję nart ani nie prowadzę szkółki narciarskiej.




Jeśli chcieliby Państwo się ze mną skontaktować – proszę o skorzystanie z guziczka „kontakt”. Dzięki niemu w starodawny, nieledwie analogowy sposób wyśle się do mnie e-mail, na który – odwrotną pocztą odpiszę tak szybko jak to możliwe.

Dziękuję za uwagę,

Rafał